Informacja

Informujemy że trwają prace nad ujednoliceniem Bloga Naukowego i Bloga Społeczności. Komentarze oraz wpisy Bloga Naukowego EP zostały przeniesione. Posimy o kliknięcie na tu: Blog Naukowy EP

Mirosław Rutkowski

Mirosław Rutkowski

Profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, kierownik Zakładu Etyki Instytutu Filozofii US. Specjalizuje się w metaetyce oraz etyce praktycznej.

Strona www: rutkowski.whus.pl E-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
piątek, 29 stycznia 2010 12:09

Zło terroryzmu - 4 Polecamy!

Etyka a terroryzm Etyka a terroryzm

Powyższy tytuł z dużą dokładnością sugeruje perspektywę, z której problem terroryzmu mam zamiar rozważyć. Nie będzie to z pewnością perspektywa militarna, w ramach której stosowną rzeczą są  analizy ładunków wybuchowych oraz efektywność zastosowanej taktyki krzywdzenia ludzi w celu wywołania zniewalającego strachu. Nie będzie to również perspektywa polityczna, gdzie terroryzm pojmuje się jako jedno z dostępnych człowiekowi narzędzi, pomocnych w walce o władzę lub przy powoływaniu do istnienia  okoliczności sprzyjających realizacji ważnych społecznie bądź też religijnie celów.  Trudno byłoby jednak zaprzeczyć temu, że zarówno aspekt militarny, jak i polityczny są historycznie nieodzownymi komponentami pełnego zrozumienia zjawiska terroryzmu we współczesnym świecie. Nie byłoby też przesadą powiedzieć, że publiczne zainteresowanie terroryzmem sprowadza się dzisiaj w dużej mierze do jego strony militarnej i politycznej. Do takiego wniosku może dojść każdy, kto zainteresowany jest informacjami i komentarzami poświęconymi temu zagadnieniu w  masowych środkach przekazu, które, jak wiemy, przedkładają często medialność wydarzeń nad ich faktyczne znaczenie.

Można na to odpowiedzieć, że w przypadkach, jak opisany powyżej, niewinność osób, które przypadkowo znalazły się w miejscu wybuchu bomby, nie wymaga żadnego dodatkowego potwierdzenia i jest dla każdego normalnego człowieka zrozumiała sama przez się. Czy ktoś wątpiłby, można by pytać, w niewinność dziecka zabitego podczas ataku ekstremistów islamskich na World Trade Center, które wzięła ze sobą poszukująca tam pracy matka? Chcąc rozwiązać ten problem musimy nakreślić granice, w których terrorysta miałby autonomię w kwestii ustalania niewinności swych ofiar. Wśród autorów piszących o terroryzmie nie jest to lubiany temat. I nie bez powodu. Otóż, z punktu widzenia stanowiska, w ramach którego niewinność ofiar może być ustalana jedynie przez samego terrorystę, przyjmuje się zwykle najszersze z możliwych rozumienie jego autonomii. Takie podejście uważa się za trafne, gdyż każda próba, która by ją  ograniczała, mogłaby się spotkać z takim samym zarzutem, jak stanowisko definiujące terroryzm w kategoriach rzeczywistej bądź obiektywnej niewinności ofiar – doprowadziłoby to do dużego stopnia względności w pojmowaniu zjawiska terroryzmu, a w efekcie do niekontrolowanej rozbieżności opinii co do jego wartości moralnej. Rzeczą niemożliwą wydaje się bowiem ustalenie takich granic autonomii terrorysty, które nie byłyby sprawą dyskusyjną i które wykluczałyby racjonalność argumenów za ustaleniem innego jej zakresu.

Istnieją jednak pewne fakty, które nieco inaczej każą patrzeć na autonomię terrorysty w tej kwestii. Znane są przypadki anarchistów oraz ekstremistów islamskich, którzy  ofiarom swoich akcji zbrojnych przypisywali winę wbrew powszechnym na ten temat opiniom. Bojownicy takich organizacji zbrojnych, jak Dżihad, Hezbollah, czy Hamas próbują niekiedy uzasadnić swoje akcje wymierzone w przypadkowych mieszkańców izraelskich miast, odwołując się do zasady, zgodnie z którą nie ma niewinnych żydów. Znany jest też przypadek francuskiego anarchisty, znanego jako Emile Henry, który po podłożeniu w końcu XIX wieku bomby w jednej z paryskich kawiarni usprawiedliwiał swój czyn odwołując się do jeszcze bardziej ogólnej zasady, a mianowicie,  że nie ma niewinnych ludzi.  Uznanie słuszności obu poglądów może skutkować dużo mniejszą odpowiedzialnością moralną sprawców tych czynów, aniżeli miałoby to miejsce w odniesieniu do przypadków krzywdzenia niewinnych ludzi. Zupełnie inny byłby również moralny wymiar zła podjętych przez nich działań. Zapewne wiele osób zdecydowanie odrzuciłoby sugestię, aby uznawać tego typu uzasadnienia dla czynów polegających na wyrządzaniu krzywdy.  Mam nadzieję, że byliby wśród nich również ci, którzy są zwolennikami daleko idącej autonomii w ramach tezy o uzależnieniu niewinności ofiar od przyjętego w tej sprawie punktu widzenia terrorystów.

Pewnym rozwiązaniem tego problemu byłoby może umiejętne ograniczenie wolności terrorysty w ustalaniu niewinności bądź winy swych ofiar. Można by, na przykład, założyć, że dowolność w tej mierze winna być tylko jednostronna. Oznaczałoby to, że mógłby on za niewinne uznać jedynie te osoby, których należałoby obarczyć winą  z punktu widzenia powszechnie obowiązujących zasad  moralnych. Nie mógłby natomiast uznać winnym nikogo, kto w obiektywnej perspektywie moralnej jest osobą niewinną. Wprowadzając taką zasadę osiągnęlibyśmy dość wymierny rezultat – oto żaden terrorysta nie mógłby polepszyć moralnej kwalifikacji swego czynu zarówno w sytuacji, w której faktycznie wierzyłby, że ludzie, których krzywdzi, są winni, jak i wówczas gdyby wyrażał takie przekonanie tylko po to, aby zrzucić z siebie moralne odium za dokonany postępek.

Tak sformułowane prawa terrorysty do ustalania niewinności ofiar swoich czynów pozwalałyby mu jedynie na wybór większego zła i choć dla przeciwników terroryzmu mogłoby to stanowić namiastkę sprawiedliwego zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę, to jednak nie rozwiązywałoby w najmniejszym stopniu powstałego problemu. Otóż, głównym powodem, dla którego przyjmuje się zasadę ustalania niewinności ofiar z punktu widzenia samego terrorysty, jest uniknięcie nieuchronnej w innym przypadku względności zjawiska terroryzmu. Należałoby zatem zapytać, czy ci, którzy akceptują tę zasadę faktycznie tego typu względności unikają. Odpowiedź nie jest łatwa, gdyż każda jej forma zakłada wyrażenie zgody na określone warunki jej prawdziwości. Gdybyśmy udzielili pozytywnej odpowiedzi, to wiedzieć musimy, że chcąc nie chcąc wyrazilibyśmy przyzwolenie na przyznanie terrorystom nieograniczonej autonomii w kwestii ustalenia niewinności swych ofiar. Nie moglibyśmy, na przykład, określić mianem akcji terrorystycznej zdetonowania bomby w kawiarni w Tel-Aviwie, gdyby okazało się, że sprawca tego zdarzenia wierzy w słuszność twierdzenia, że nie ma niewinnych żydów. Stworzylibyśmy tym samym możliwość manipulowania pojęciem terroryzm przez tych, którzy mieliby zamiar dopuścić się tego typu zbrodni. W ten sposób moralność stałaby się zakładnikiem osób, których z nią nic nie łączy.  Nie znam żadnej poważnej analizy problemu terroryzmu, w której tego typu praktyka byłaby tolerowana. Brak przyzwolenia na takie rozwiązanie problemu oznacza jednakże, że do określenia terroryzmu potrzebujemy takich kryteriów niewinności, które są w jakimś stopniu niezależne od punktu widzenia samego terrorysty. Określenie stopnia, w jakim można mówić  o niezależności tych kryteriów od sprawcy tego typu działań nie jest rzeczą wymagającą ustalenia, albowiem istotny dla naszych rozważań skutek powstaje przy każdej - najmniejszej nawet - próbie ograniczenia w tym zakresie autonomii terrorysty, a nie tylko przy próbie ograniczenia jej zakresu od jakiegoś ściśle wyznaczonego miejsca.

Rzeczą moralnie niepoprawną byłoby pozbawienie tych, którzy występują przeciwko terroryzmowi oraz doświadczają jego skutków, wpływu na ustalenie prawidłowych kryteriów definiowania tego zjawiska, a przez to pozbawienie ich wpływu na moralną ocenę poszczególnych aktów stosowania przemocy.  Nie zakładam, że kryteria leżące u podstaw rozróżnienia winnych od niewinnych są klarowne i zrozumiałe dla każdego, kto podejmuje trud ich analizy. Nie zakładam nawet, że możliwe jest przedstawienie w tej kwestii takiej linii granicznej, która byłaby satysfakcjonująca w każdym przypadku wyrządzania ludziom krzywdy. Argumenty przemawiające przeciwko ustalaniu niewinności jedynie z punktu widzenia sprawców tych krzywd są jednakże na tyle przekonywujące, że niegodnym filozofa zaniechaniem byłoby niepodjęcie próby sformułowania bardziej obiektywnego stanowiska w tej sprawie.

Gdy mówimy o kimś, że jest niewinny, to możemy mieć na myśli dwie rzeczy. Po pierwsze, możemy chcieć przez to powiedzieć, że osoba ta nie wyrządza świadomie nikomu krzywdy; i jest to węższe znaczenie niewinności. Możemy też – po drugie – mieć na myśli nieco szerszy kontekst, w ramach którego osobą niewinną nazywamy tego, komu nie jest przypisana moralna wina. Tak więc niewinność przeciwstawiać możemy albo umyślnemu działaniu na szkodę innych, albo moralnej winie. W definicji terroryzmu powinno być stosowane węższe, poza moralne znaczenie niewinności. Za osobę niewinną uznać należałoby każdego, kto nie działa z rozmysłem na szkodę samych terrorystów ani na szkodę tych, których terroryści w sposób uprawniony reprezentują. Przyjęcie odmiennego, normatywnego, rozumienia niewinności, które przeciwstawne jest moralnej winie, zakłada bowiem konsekwencje, na które wielu  nie chciałoby zapewne wyrazić zgody. Musielibyśmy wówczas do pewnego stopnia usprawiedliwić postępowanie Palestyńczyka, który zabija nastoletnią żydówkę wyrażającą poparcie dla izraelskiego rządu za nieustępliwą politykę wobec narodu palestyńskiego, natomiast trudno byłoby nam znaleźć uzasadnienie dla zabicia w czasie akcji zbrojnej izraelskiego żołnierza, którego wcielono do armii wbrew jego pacyfistycznym zapatrywaniom.

Spodobał Ci się artykuł? Subskrybuj biuletyn i podziel się z innymi!

Komentowanie możliwe jest po zalogowaniu

Komentarze są moderowane. Nie publikujemy komentarzy:
  • anonimowych (bez imienia i nazwiska);
  • napisanych niechlujną polszczyzną;
  • wyrażających jedynie prywatne opinie bez ich uzasadnienia;
  • łamiących zasad netykiety.

Kategorie bloga

Konferencje

Brak nadchodzących wydarzeń

Prenumeruj emailem

Informacje o Blogu EP

Jeśli jesteście Państwo zainteresowani opublikowaniem artykułu na Blogu EP, poniżej znajdują się informacje dla potencjalnych autorów.

Aktywne grupy

Brak aktywnych grup.