Na wstępie artykułu przedstawię piekło teologiczne oraz „piekło” wojny; postaram się ukazać ich podobieństwa [1]. Dalej skupię się m.in. na zbrodniach wojennych dokonywanych przez żołnierzy, którzy wepchnięci do piekła, chwytają bakcyla czynienia zła i sami potęgują piekielność wojny, przekształcając się z ofiary w oprawcę. Zastanowię się, kogo powinno się winić za dokonane zbrodnie, a zatem kogo obciążyć odpowiedzialnością moralną za to „piekło” – żołnierzy czy ich dowódców. Po omówieniu tego postaram się ukazać piekielną logikę wojny, która jest „stałym parciem ku skrajności moralnej”. Pod koniec artykułu zadam pytanie, czy "piekła" wojny można uniknąć. Wpis ten jest jedynie szkicem, ponieważ bardziej szczegółowe opisanie tej problematyki wymagałoby napisania książki.
I. Piekło teologiczne a „piekło” wojny
Michael Walzer w części pierwszej Rzeczywistość moralna wojny, w książce Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe, stara się dokonać porównania wojny do piekła oraz zbadać zasadność tego porównania. Mimo licznych przykładów zestawienia piekła z wojną (przykłady będą podane w dalszej części mojego artykułu) zaprzecza on temu, że „piekło” wojny można przyrównać dosłownie do piekła teologicznego (mówi on o piekle opisanym w wierze chrześcijańskiej). Wręcz ostro zaprzecza ich podobieństwu: „w rzeczywistości wojna jest czystym przeciwieństwem piekła w sensie teologicznym i jest piekielna tylko wtedy, gdy to przeciwieństwo jest ścisłe”. Stwierdzenie to opiera na argumencie, że „w piekle, jak można sądzić, cierpią wyłącznie ludzie zasługujący na męki (…) nieprzymuszeni popełnili czyny, za które Bóg ich karze. Natomiast ogromna większość tych, którzy cierpią na wojnie, nie dokonała żadnego tego rodzaju wyboru”. [M. Walzer, Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe. W-wa PWN 2010, s. 74-75].
Zgadzam się ze zdaniem Walzera, że w piekle wojny, jak i w piekle teologicznym, mamy do czynienia z innego rodzaju „warunkami uczestnictwa w piekielnym życiu” oraz że samo istnienie piekła teologicznego opiera się na tym, że piekło jest miejscem dla potępieńców, którzy znaleźli się w nim za karę [2]. Nie jestem jednak pewna tego, że Michael Walzer miał do końca rację, co do postawionej przez siebie tezy mówiącej o braku podobieństwa obu piekieł. Uważam bowiem, że oba piekła można ze sobą porównać i podobieństwo ich odnaleźć. Podobieństwo to widoczne jest, kiedy przypatrzymy się obrazom piekła w chrześcijaństwie oraz tym obrazom, które malują nam weterani wojenni, m.in. uczestniczący w wojnie, w Wietnamie, czy weterani II Wojny Światowej bądź Iraku.
Piekło teologiczne
Najwcześniejsze opisy piekła można spotkać w Starym Testamencie, w Księdze Izajasza 66,24: „Gdy wyjdą, będą oglądać trupy ludzi, którzy odstąpili ode mnie; bo robak ich nie zginie, a ogień ich nie zgaśnie i będą obrzydliwością dla wszelkiego ciała”. Samo słowo ‘piekło’ nie pada w tym wersecie, jednak po przeczytaniu tego wersetu w głowie pojawia nam się skojarzenie, że mowa w nim o piekle; miejscu rozpaczy i cierpienia. Nowy Testament wraz z dokładnym nazwaniem miejsca opisanego przez Izajasza, przynosi o wiele wyraźniejsze jego opisy, szczegółowiej oddające obraz piekła i jego mieszkańców.
M.in. w Ewangelii św. Mateusza Jezus porównuje piekło do „pieca ognistego”. Jest to miejsce, w którym słychać „płacz i zgrzytanie zębów” [Mt 13; 42], zewsząd roztacza się „ogień wieczny” [Mt 25; 41]. Św. Marek z swojej Ewangelii opowiada słowami Chrystusa o „ogniu nieugaszonym” [Mk 9; 43], a św. Łukasz potwierdza asocjacje powstałe po przeczytaniu wersetu z Księgi, Izajasza, ponieważ pisze on wprost o cierpieniu mąk [Łk, 16; 24]. Z opisów piekła w Nowym Testamencie można się dowiedzieć, że piekło zgotował Bóg dla osób grzeszących, czyli takich, którzy za życia skupiali się tylko na aspektach materialnych, nie zaś duchowych; nie wypełniali bożych przykazań i nie oddawali Bogu należytej czci. Dusze potępieńców trafiają tam po śmierci skazane na „czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i męki w ogniu, i w siarce”, [Obj., 14, 10], które zadawane są przez Diabła („gospodarza” Piekła) i jego aniołów.
Piekło teologiczne oraz wizje piekła opisywane są również przez świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Św. Faustyna Kowalska w Dzienniczkach, które powstały na podstawie wizji świętej, podaje, że jest to miejsce „wielkiej kaźni”, ustawicznego wyrzutu sumienia i rozpaczy; ustawicznej ciemności, strasznego zapachu, gdzie dusze dręczone są w straszny i nie do opisania sposób.
„Dziś byłam w przepaściach piekła. (...) Rodzaje mąk, które widziałam: (…) ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; (…) jest straszna rozpacz (…). Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza (…) jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. (...)” [Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, z. 2, s. 231. cyt za: Bogna Skrzypczak-Walkowiak, Motywy infernalne w różnych tekstach kultury. [w:] Zeszyty Szkolne Nr 3 (9)/2003, s. 29.]
Świadectwo s. Łucji z Fatimy mówi o w połowie spopielonych ciałach wijących się z bólu, dymie, powietrzu przepełnionym iskrami i odorem.
„Ukazało się nam morze. Nie było to zwykłe, błękitne morze, to był żywy ogień. Wszystko falowało niczym sztorm na oceanie, dostrzegliśmy demony i dusze. Wyglądem przypominały ludzi. Tylko, że ich ciała były brunatne lub czarne, a czasami nawet przeźroczyste, wiły się straszliwie pookręcane językami ognia.. Unosił się dym, powietrze przepełnione było odorem i iskrami. (...)...demony i dusze były rozżarzone do czerwoności lub częściowo spopielone, ale nigdy do końca. Krzyczały i lamentowały rozpaczliwie, niewątpliwie cierpiały okrutne katusze. (...).” [Fatima-Wizja piekła, [w:] Xięga przepowiedni, s. 33 cyt za: Bogna Skrzypczak-Walkowiak, Motywy infernalne w różnych tekstach kultury. [w:] Zeszyty Szkolne Nr 3 (9)/2003, s. 29.]
Te trzy przedstawione wyżej opisy (biblijny, św. Faustyny oraz s. Łucji) składają się na w miarę dokładny opis piekła ukazujący je jako miejsce niewyobrażalnego cierpienia fizycznego i duchowego, gdzie skazanym na nie towarzyszy lament i krzyk. Jak się teraz okaże te opisy idealnie pasują do piekła wojny.
„Piekło” wojny
Od czasu II Wojny Światowej paralityczno-drgawkowe środki trujące są substancjami uznanymi za przydatne do celów militarnych. Obecnie mają one status najważniejszych trucizn bojowych, które uśmiercają. Nazwa pochodzi od zewnętrznych objawów ich działania na organizm ludzki. Powodują one charakterystyczne drgawki, które przechodzą później w paraliż mięśni.
Popularnym gazem, z którego korzystano w wielu wojnach, m.in. I i II Wojnie Światowej, był iperyt („gaz musztardowy”). Gaz ten, zaliczany do typu parzących, wywołuje na skórze pęcherze i trudno gojące się rany. Powoduje podrażnienie dróg oddechowych i płuc oraz ślepotę.
Ostatnim typem środka trującego jaki wymienię są psychotoksyczne środki trujące tzw. psychogazy. Dzielą się one na dwie grupy: psychomimetyczne i psychotropowe. Te pierwsze zaburzają funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego – są podobne do substancji psychoaktywnych o działaniu psychodelicznym. Przykładem gazów pierwszej grupy jest „BZ” (3-Chinuklidynobenzylan) stosowany przez Armię Amerykańską w Wietnamie. Symptomami zatrucia przypominają schizofrenię; przede wszystkim występują intensywne halucynacje wszystkich zmysłów, którym towarzyszą zaburzenia mowy, utrata zdolności poruszania się w przestrzeni oraz kompletny brak orientacji czasowej. Druga grupa, której przedstawicielem jest fentanyl, powoduje silne stany depresyjno-lękowe, nudności i wymioty.
Kiedy wizualizujemy sobie wszystkie objawy zatruć powyższymi gazami nie trudno przyrównać cierpienia ludzi nimi zatrutych do cierpień zadawanych i odczuwalnych w piekle teologicznym, które opisałam w poprzednim podrozdziale (szczególnie mam tu na myśli opisy świętych katolickich). Już tylko przytaczając te powyższe przykłady wyraźnie rysuje nam się to podobieństwo, a spotkać się można z przykładami przeróżnej maści, które również w dobitny sposób ukazują tę analogiczność.
Także ogrom cierpienia jest wyczuwalny w opisie praktyk, jakich dopuszczali się m.in. żołnierze amerykańscy w Wietnamie oraz Iraku [3]. Mowa tu o bezwzględnym horrorze, odciętych kończynach, odcinaniu głów, odcinaniu uszu żywcem, o gwałtach, porozrzucanych po polach kończynach ludzkich.
Innym argumentem Michaela Walzera za niemożliwością przyrównania piekła teologicznego do piekła wojny jest czas trwania mąk, cierpień. W piekle teologicznym, bowiem występuje cierpienie wieczne, nieskończone. Grzesznicy przebywający w nim nie mogą liczyć się z tym, że kiedyś ognie piekielne zostaną zgaszone, a płacz i lamet ucichną. Odwrotnie jest w przypadku żołnierzy. Nie muszą oni rozstawać się z nadzieją, że wojna (ich cierpienia) się skończy.
Walzer nie zwraca uwagi na aspekt względności czasu. Odczucie różnic w długościach upływającego czasu jest relatywne - jednym z objawów działania, „BZ”, które wymieniłam w powyższym rozdziale był brak orientacji czasowej, co może wskazywać na to, że dla zatrutego, owładniętego bólem człowieka, jego męki zdają się trwać wieczność. Ale nie tylko dla zatrutej osoby „czas może ciągnąć się w nieskończoność”. Każdy człowiek, walczący – uczestniczący czynnie, czy - uczestniczący biernie, w „piekle” wojny doświadcza tego odczucia.
Walzer pomija także, dokonując tego rozróżnienia, fakt występowania wśród weteranów wojennych tzw. PTSD - ang. posttraumatic stress disorder – czyli silnego stresu pourazowego. Depresja, napady lęku, złości, podejrzliwości, irytacji, bezsenność, koszmary nocne, zaniki pamięci, przewidzenia, mania prześladowcza, otępienie, wybuchy niekontrolowanego płaczu i histerii, poczucie winy i beznadziei to tylko nieliczne z objawów PTSD. Jak widać „piekło” wojny dla żołnierzy (ale i osób pośrednio w wojnie uczestniczących) trwa i po wojnie.
„30 lat po wyjściu z Wietnamu ciągle zmagamy się ze skutkami tej wojny, ciągle wydajemy miliony na weteranów, którzy z powodu PTSD nie potrafili sobie ułożyć życia. Leczymy ich z alkoholizmu, narkomanii, skazujemy za przestępstwa i posyłamy do więzienia - przypomina Robinson, były komandos, który walczył podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, napisał raport pt. "Ukryte koszty wojny w Iraku” - Tym ważniejsza jest teraz pomoc weteranom z Iraku. Inaczej będziemy się z ich problemami zmagali przez następne 50 lat. Wielu z tych żołnierzy myśli, że powrocie do domu i rodziny ich problemy przeminą. Jednak z poprzednich wojen przecież wiemy, że to nie przemija. Co najwyżej się pogarsza.” [4].
Wymienione powyżej argumenty są kolejnymi argumentami za przyjęciem świadczącej o możliwości porównania piekła teologicznego do piekła wojny.
W tym rozdziale starałam się pokazać, że Michael Walzer nie do końca miał rację stawiając znak nierówności pomiędzy piekłem teologicznym a piekłem wojny. Wydawać by się mogło, że znaku równości także nie można postawić. Jednak niemożność ta występuje tylko wtedy, gdy pod uwagę bierze się jedynie powód znalezienia się danych jednostek w piekle [5], bowiem, gdy pod uwagę weźmie się aspekt cierpień fizycznych i psychicznych, znak równości pomiędzy omówionymi piekłami postawić można.