Etyka utylitaryzmu jest dla superinteligentów
- Hits: 32510
- 3 Comments
- Subscribe to this entry
- Bookmark
Jeden z częściej formułowanych zarzutów przeciwko utylitaryzmowi głosi, iż jest on poznawczo zbyt wymagający. Etyka utylitaryzmu jest dla superinteligentów – superhiperinteligentów, którzy nie mieszkają na naszej planecie. Wymaga on od nas bowiem posiadania niemożliwej do zdobycia przez człowieka wiedzy i umiejętności poznawczych.
Utylitarysta, jak głosił J.Bentham,
„nie powinien być bardziej namiętny niż geometra. Obaj rozwiązują problemy przy pomocy trzeźwego obliczania. Twórca praw moralnych jest arytmetykiem, którego cyframi są ból i przyjemność; nauka ta polega na dodawaniu, odejmowaniu, mnożeniu i dzieleniu” J.Bentham, Deontology ... (1834), Vol 2, str. 19
Zgodnie z omawianą tu krytyką zwolennik tej nieludzkiej teorii etycznej powinien być wszechwiedzącym genialnym matematykiem. Wartość działania zależy bowiem od sumy przyjemności i bólu wszystkich poszczególnych osób, których dotkną jego konsekwencje. Jeśli w wyniku naszego czynu ucierpią trzy osoby, natomiast przyjemności doznają dwie, należy pozytywne doświadczenia dwóch osób dodać do cierpień trzech. Jednak sytuacje moralne rzadko dotyczą jedynie pięciu osób, a dla utylitarystów ważna jest przecież cała ludzkość i wszystkie konsekwencje.
Będąc klasycznymi utylitarystami jeśli chcemy przeprowadzić rachunek użyteczności, negatywnych i pozytywnych konsekwencji naszych działań, musimy więc znać przynajmniej:
- wszystkie dostępne nam opcje działania;
- wartość alternatywnych stanów świata, które będą wynikiem wybrania dostępnych nam opcji;
- wszystkie skutki wszystkich możliwych do zrealizowania przez nas działań.
Czyn jest bowiem słuszny jedynie wtedy, jeśli generuje największą możliwą ilość szczęścia spośród alternatywnych i dostępnych dla mnie działań. Moralnie istotna jest jedynie szczęściotwórczość konsekwencji. Aby więc wybrać działanie słuszne, czyli najbardziej szczęściotwórcze, najpierw należy poznać każdą dostępną możliwość działania i ją oszacować. Rozpoznanie wartości opcji polega na oszacowaniu ich skutków dla jak największej ilości ludzi. Gdy zastanawiam się więc nad wydaniem pięciu złotych, muszę wziąć pod uwagę bardzo wiele ewentualnych alternatyw. Gdy myślę o wrzuceniu ich do puszki żebraka, muszę również wiedzieć z jakim prawdopodobieństwem zrobi on różne rzeczy (czy np. kupi tanie wino czy śniadanie). Co więcej, muszę znać wartość konsekwencji, które wynikać będą z tego, co ów żebrak może zrobić (zaśnie, zakocha się w swojej towarzyszce czy wywoła publiczną awanturę). Konieczna wiedza dotyczy również późniejszych konsekwencji konsekwencji wsześniejszych.
To jednak nie cały zasób wiedzy, który utylitaryście jest niezbędny. Aby odkryć wartość wszystkich alternatywnych działań, musimy dodatkowo poznać:
- stan pozytywnych lub negatywnych przeżyć wszystkich podmiotów, których dotkną konsekwencje naszego działania;
- okoliczności wpływające na szczęście konkretnej osoby.
Jeśli, jak głosi klasyczny utylitaryzm, szczęście sprowadza się do „doświadczanie szczęścia” (nie jest szczęśliwą osobą ktoś, kto tego nie doświadcza), oznacza to, że aby poznać wartość alternatywnych działań muszę wiedzieć co przeżywała będzie (ile punktów przyjemności a ile przykrości) każda osoba, którą dotkną konsekwencje moich działań. Muszę więc "wejść w skórę" wszystkich osób związanych z moim działaniem.
Oczywiście to, czy jakiś człowiek dozna przyjemności czy przykrości w wyniku mojego działania w ogromnym stopniu zależy tak od jego cech wewenętrznych (jego własności psychicznych i fizycznych) jak i zewnętrznych okoliczności, w których się on znajduje. Inne konsekwencje dania jałmużny dotkną człowieka, który jest najedzonym alkoholikiem, bardzo głodnym alkoholikiem, żebrakiem mieszkającym w kraju z rozwiniętym systemem opieki społecznej czy żebrakiem, którego spotykamy w czasie naszej przechadzki na odludnej pustyni. Warto zauważyć, że J.Bentham był wnikliwym psychologiem przyjemności. Wyróżnił on 7 jakości przyjemności (intensywność, czas trwania, pewność, bliskość, płodność, czystość, rozciągłość) oraz 32 okoliczności wpływające na doświadczanie przyjemności bądź przykrości (np. zdrowie, siła charakteru, wrażliwość, rasa, płeć, przynależność państwowa, itd.). Ponadto sklasyfikował również typy doznawanych przyjemności (14 rodzajów) oraz przykrości (12 rodzajów). Wszystkie te informacje są istotne aby ocenić przyjemność bądź przykrość, które niesie nasze ewentualne działania dla konkretnej osoby.
Utylitarysta, oprócz wyżej wymienionej wiedzy, musi także:
- posiadać umiejętność trzeźwego obliczania, nie bacząc na własne sentymenty i stronniczość. Nie może szczęścia swoich przyjaciół mnożyć przez trzy, cierpienia bliskich podnosić do potęgi drugiej, przyjemność wrogów pierwiastkować a własne pożądania wyciągać poza nawias.
Utylitarysta musi być idealną, przewidującą, czysto racjonalną maszyną obliczeniową. Biorąc powyższe pod uwagę, retoryczne pytanie rodzi się samo:
Czy ktokolwiek z istniejących dziś lub umarłych przed wiekami osób posiadał wiedzę oraz umiejętności które konieczne są, aby dowiedzieć się jaki czyn jest moralnie słuszny?
Zarzut ten wzmocnić można pytaniem dodatkowym:
Czy rzeczywiści ludzie w rzeczywistych sytuacjach, wymagających niejednokrotnie podejmowania szybkich decyzji, są zdolni w rozsądnym czasie wyliczać wszystkie skutki swoich alternatywnych działań? Czy podejmując decyzję o daniu jałmużny żebrakowi, doszedłbym kiedykolwiek do konkluzji?
Comments
-
Tuesday, 03 August 2010
Maszyna obliczeniowa i inne
Poza tym drugą kwestią jest, iż zarzut tyczy się tutaj utylitaryzmu klasycznego, nie zaś utylitaryzmu preferencji.
To czy mówimy o klasycznym hedonizmie (przyjemność / przykrość) czy o preferencjach, nie wpływa w istotny sposób na złagodzenie ostrza argumentu. Odpada może jedynie znajomość "okoliczności wpływających na szczęśliwość"czy nie dałoby się wygenerować kiedyś sprawnego systemu, który kalkulowałby i wypluwał najkorzystniejsze dla społeczeństwa zasady postępowania
Ba, toż to jest marzenie utylitarystów. Tylko jak przekonać ludzi i filozofów, że nasza maszyna ma moralny autorytet oraz skąd weźmiemy potrzebne dane na wejściu, żeby wypluła ona ocenę na wyjściu... -
Tuesday, 03 August 2010
I like s-fi
Nie sądzę, by zasada równego rozważenia interesów wymagała wszystkich danych, o których wspominasz, choć faktem jest, że bardzo trudno jest skonstruować jakąś maszynkę do mierzenia siły preferencji i wiele zarzutów tutaj się powtórzy. Niemniej, jeśli będziemy szli za wizją utylitaryzmu Hare'a, to faktem jest, że konstruując zasady moralne musimy wziąć pod uwagę jak największą liczbę wspomnianych przez Ciebie czynników. Niemniej nie można zdroworozsądkowo wymagać od człowieka, by był Bogiem. W momencie zaś podejmowania decyzji nie ma czasu na takie rachunki, dlatego powinniśmy polegać, na dopracowanym do granic możliwości systemie praw.Dziś naszą maszyną- autorytetem jest sąd, prawa, konstytucja, które generują ogromne ilości problemów, są nawet ze sobą czasem sprzeczne. No więc to te autorytety potrzebowałyby takiej maszynki Skąd wziąć dane hehe... nie wiem spis powszechny, badanie potrzeb i problemów społecznych.. A jak już mówimy o s-fi, to można też dać ludziom tabletki i jak w filmie Equilibirum pozbawić emocji, by działali czysto racjonalnie to by był dopiero świat (choć w Equilibrium pokazali raczej negatywną wizję )
-
Please login first in order for you to submit comments
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Active Groups
A ja chcę być archaniołem !
Bardzo mi się podobają te zarzuty do utylitaryzmu. Jeśli przyjąć klasyczny utylitaryzm, świetnie pokazują trudności, które zniechęcają ludzi do tej formy etyki, a przemawiają na korzyść deontologów. Oczywistym jest, że nie możemy być archaniołami (metafora R.M. Hare’a) i poznać wszelkich ewentualności – co oczywiście czyniłoby nasze decyzje nienagannymi moralnie z perspektywy utylitaryzmu. Dlatego moim zdaniem utylitaryzm świetnie sprawdza się w momencie ustalania zasad, praw (kiedy trzeba wziąć pod uwagę dużą ilość, analizowanych skrupulatnie, danych), nie zaś jako reguła postępowania w naszym codziennym życiu. Hare świetnie to rozwiązał pokazując dwie płaszczyzn myślenia moralnego i choć dziś wręcz niemodne wydaje się wspominanie o nim, to miał on naprawdę dobre pomysły odnośnie etyki.Poza tym drugą kwestią jest, iż zarzut tyczy się tutaj utylitaryzmu klasycznego, nie zaś utylitaryzmu preferencji. Uważam jednak, że nawet jeśli doprowadzamy utylitaryzm do absurdu pokazując jak wiele wymagałby od podejmującego decyzje, moim zdaniem pokazujemy jednocześnie, jak wiele czynników pomijamy w naszych codziennych wyborach. Często postępując zbyt mechanicznie (co nie zawsze musi być np. ewolucyjnie korzystne – gdyby ktoś tak to chciał tłumaczyć, ale wynikać może z głupich, utrwalonych kulturowo wzorców taki jak np. że pomagać trzeba najpierw ludziom w swoim kraju; nie pomagać zwierzętom, bo najpierw trzeba pomóc ludziom itp.) Bardzo wiele konsumentów nie zastanawia się np. nad tym co kupuje, wiele osób oddaje 1% podatków na organizacje, które mają najładniejszą reklamę, a nie są najbardziej potrzebujące itd. Przydałyby się zatem moim zdaniem większe wymagania wobec wiedzy, jaką powinniśmy posiadać w celu podejmowania decyzji. Niestety te wymagania narzucić musimy sobie sami, bądź też postarać się o lepsze prawo, które obejmie tych niezainteresowanych rozwojem swojej moralności.Jeszcze inną kwestię stanowi rachunek ekonomiczny, w dobie komputerów, zaawansowanej ekonomii ciekawi mnie, czy nie dałoby się wygenerować kiedyś sprawnego systemu, który kalkulowałby i wypluwał najkorzystniejsze dla społeczeństwa zasady postępowania… jak widać na przykładzie ułomnych w naszym kraju praw, do tego jeszcze daleka droga.