Czy w etyce suma ofiar ma znaczenie?
- Hits: 18408
- 1 Comment
- Subscribe to this entry
- Bookmark
Jednym z kluczowych zarzutów w stosunku do etyki deontologicznej jest tzw. paradoks deontologii. Polega on na wskazaniu niezrozumiałej lub nawet wewnętrznie sprzecznej natury absolutnych rygorów deontycznych. Pisałem o tym w poprzednim wpisie. W tym miejscu rozważę jednen z bardziej popularnych sposobów obrony przed tym zarzutem. Wskazuje on, że paradoks deontologii występuje jedynie wtedy, gdy założy się fałszywe przekonanie o tym, że ludzkie życie można do siebie dodawać. Osoby to jednak nie pieniądze – nie można ich sumować, mnożyć i dzielić. Nie można więc przeciwstawiać sobie uśmiercenia jednej osoby i płynących z tego korzyści dla wielu.
Według niektórych deontologów rozwiązaniem paradoksu jest porzucenie idei sumowania dóbr (w celu określenia globalnych skutków jakiejś opcji należy zsumować rezultaty jej wprowadzenia w życie dla poszczególnych istot). Sprzeciw wobec sumowania wynika z przekonania, że moralną wartość mają jedynie indywidualne osoby, nie zaś ich ogół: każdy z nas jest odrębną, oddzielną, niezależną jednostką, a tylko jednostka może być nośnikiem zobowiązań i praw. Przekonanie to wspiera również teza o niewspółmierności niektórych wartości, których w związku z tym nie można do siebie dodawać. Owe argumenty kształtują zasadę, którą Scanlon nazwał wymogiem indywidualizmu: moralnie istotne są jedynie skutki dla indywidualnych osób (Scanlon 1998, 230; Parfit 2011b, II:193).
Odrzucenie przekonania o sumowaniu nie rozwiąże jednak problemu paradoksu deontologii, bowiem nie wynika on z tej tezy. Paradoks można sformułować także jako problem dotyczący tylko jednego typu dóbr, np. respektowania rygoru R. Polegałby on wtedy na zadaniu pytania, dlaczego wielokrotne pogwałcenie R nie jest gorsze niż sprzeniewierzenie się mu jedynie jeden raz. Ponieważ porównywanie ilości tych samych dóbr nie wymaga ich sumowania, argument paradoksu nie zakłada więc agregacjonizmu.
Argument z paradoksu zakłada jednak inne podobne przekonanie:
Teza o wadze liczb: ocena skutków danego czynu zależy nie tylko od jakości dobra lub zła, lecz również od jego ilości (np. liczby ofiar).
Jeśli ilość ofiar lub złamanych zasad nie powinna odgrywać w etyce żadnej roli, nie będziemy w stanie poprawnie sformułować paradoksu deontologii. Sposobem uporania się z nim jest więc odrzucenie tezy o wadze liczb. Jednak prowadzi to do bardzo kontrintuicyjnych konkluzji. Okazuje się bowiem, że po dokonaniu takiego zabiegu każde z alternatywnych działań, w których różna jest liczba ofiar, musi być traktowane jako równie złe. Na przykład, nie mielibyśmy dobrych powodów, aby pomóc raczej 10 osobom niż jednej; seryjny morderca powinien być tak samo moralnie winny jak jednokrotny; w dylemacie tramwaju nie istniałby żaden dobry powód, dla którego nie mielibyśmy zmienić toru, aby zabić większą ilość osób a nie mniejszą; wielokrotny złodziej, który okradł kilkadziesiąt razy, powinien być tak samo moralnie odpowiedzialny i winny jak jednokrotny złodziejaszek kilku warzyw. Powyższe wnioski są nieintuicyjne lub wręcz niemoralne. Z tego względu przekonanie, że liczby nie mają znaczenia, jest krytykowane nie tylko przez wszystkich konsekwencjalistów, lecz również przez wielu deontologów.
Utylitaryści wagę liczb wyjaśniają odwołując się od tezy o sumowaniu dóbr: ilość ofiar ma znaczenie, gdyż ich suma wyznacza wartość danej opcji. Jednak nie trzeba zakładać agregacjonizmu, aby wyjaśnić tezę o wadze liczb. Rozważmy następujący przykład:
Dylemat łodzi ratunkowej: wyobraź sobie, że w wyniku sztormu rozbił się statek, a jego pasażerowie potrzebują pomocy. Przebywają oni na dwóch mieliznach, które w niedługim czasie zostaną zatopione w wyniku zbliżającego się przypływu. Niestety nie dysponujesz wystarczającą ilością czasu, aby uratować ich wszystkich. Możesz popłynąć w jedno miejsce i uratować jedną osobę, lub podążyć w przeciwną stronę i udzielić pomocy pięciu innym. Co należałoby zrobić?
Większość ludzi jest przekonanych, że należy udzielić pomocy bardziej licznej grupie. W celu uzasadnienia tego przekonania, T. Scanlon przedstawił tzw. argument z dodatkowej racji (tie breaking argument). Argumentacja ta nie polega na sumowaniu istnień ludzkich, lecz respektuje wymóg indywidualizmu. Według niego
gdyby A był jedynym kandydatem do uratowania, należałoby, w miarę możliwości, ze wszech miar ratować A. Jeśli A pozostaje w konflikcie interesów jedynie z B (zarówno A jak i B grozi utrata życia), w celu wybrania A lub B możemy posłużyć się metodą losowania. Kiedy natomiast B towarzyszy obecność C rzut monetą nie będzie słusznym rozwiązaniem konfliktu, ponieważ postąpilibyśmy wówczas tak, jakby obecność C nie zmieniała w jakikolwiek sposób sytuacji, podczas gdy stanowi ona „dodatkową rację” dla wyboru raczej B i C niż A (1998, 232–3).
Podobną argumentację zaproponowała F. Kamm (1993b, 1:111,114–9). Według niej (1) jeśli uratowanie A jest tak samo dobre jak uratowanie B; oraz jeśli (2) uratowanie B oraz C jest lepsze niż uratowanie jedynie B; to (3) uratowanie B oraz C jest lepsze niż uratowanie jedynie A.
Kolejnym deontologiem, który odrzuca ideę sumowania, lecz stara się podać powód ratowania większej ilość osób, jest Jens Timmermann (2004, 109–12). W celu wybrania grupy, której należy pomóc, proponuje on metodę tzw. „koła fortuny”. Polega ono na wylosowaniu jednej osoby z puli wszystkich, którzy oczekują na pomoc. Przy jej zastosowaniu nie liczymy, nie sumujemy ani nie wartościujemy ludzkich istnień. Jednak im większa jest liczba rozbitków na jednej wyspie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że wylosujemy osobę z bardziej licznej grupy. Koło fortuny, odmiennie niż metoda sumowania, może jednak doprowadzić do wybrania mniejszej grupy, jeśli tak zadecyduje los.
Jeszcze inną propozycję przedstawili Nien‐hê Hsieh, Alan Strudler oraz David Wasserman (2006). Według nich tzw. problem liczb można rozwiązać zwracając uwagę na fakt, że jeśli ludzie są równi pod względem moralnym, to zasługują na traktowanie w taki sam sposób. Z tego względu zastanawiając się nad uratowaniem 1 bądź 5 osób, powinniśmy kierować się następująca zasadą: „Jeśli mamy obowiązek rozdzielać dobra po równo, jednak nie mamy wystarczających ilości zasobów, powinniśmy rozdzielać je w sposób, który jest najbardziej zbliżony do równego podziału” (2006, 358). Powinniśmy wybrać pięć osób nie dlatego, że ich suma jest wyższa, lecz dlatego, że działanie takie najlepiej oddaje nasze zobowiązanie, które mamy wobec nich (2006, 353). Ponieważ równy podział w rozważanej sytuacji polegałby na udzieleniu pomocy każdej z osób, pomoc pięciu osobom będzie bliższa ideałowi niż jedynie jednej. Rozwiązanie to odżegnuje się od tezy o sumowaniu dóbr, wagę liczb uzasadniając poprzez odwołanie się do normatywnych, moralnych zasad dotyczących równości.
Podobne rozwiązanie przedstawił Tom Dougherty (2013). W celu uzasadnienia tezy o wadze liczb zaproponował on następujące rozumowanie: (1) Jeśli przebywasz obok osoby w potrzebie, której możesz pomóc bez kosztów własnych, jesteś moralnie zobowiązany, aby jej potrzeby ustanowić celem swoich działań (moralny obowiązek altruizmu). (2) Jeśli kilka obcych osób, które pod każdym istotnym względem są do siebie podobne, tak samo potrzebuje pomocy, jesteś moralnie zobowiązany każdy moralny cel wyznaczony przez obowiązek altruizmu traktować w równy sposób (zasada równości). (3) Jesteś racjonalnie zobowiązany maksymalizować osiągnięcie swoich celów, jeśli: (i) cele te uznajesz za równie ważne; (ii) osiągnięcie poszczególnych celów nie zależy od osiągnięcia innych celów; (iii) osiągnięcie poszczególnych celów nie wpływa na to, czy osiągniesz inne cele spoza tej grupy (zasada racjonalnego osiągania celów).
Według Dougherty’a przedstawione rozumowanie ma niekonsekwencjalistyczny charakter z kilku powodów. Po pierwsze, zasada racjonalnego osiągania celów jest ograniczona poprzez odpowiednie warunki, np. nie stosuje się do sytuacji, w których mamy wiele jakościowo różnych celów. Dlatego też nie może ona uzasadnić wyboru wielu małych dóbr nad pojedyncze zło (np. mała przyjemność milionów kontra cierpienie jednego). Podczas gdy konsekwencjalizm wylicza całkowitą sumę dóbr, która stanowi dla niego kryterium oceny, zasada racjonalnego osiągania celów mówi jedynie, że powinniśmy realizować ich największą ilość. Nie wykracza ona więc poza wymóg indywidualizmu. Po drugie, powyższe wyjaśnienie wagi liczb nie odwołuje się też do powinności dążenia do najlepszego stanu świata. Moralne cele, które mamy obowiązek maksymalizować, nie muszą sprowadzać się do ulepszania świata. Mogą zależeć od deontycznych zobowiązań, które wynikają np. z zasad altruizmu, równości lub innych norm ufundowanych na rozważaniach typowych dla deontologii. Zasady te nie muszą mieć charakteru neutralnego względem podmiotu, lecz mogą być zogniskowane na sprawcy.
W literaturze spotkać można także inne rozwiązania problemu wagi liczb bez powoływania się na agregację (Kavka 1979; Sanders 1988; Wasserman i Strudler 2003; Otsuka 2006). Jeśli jednak deontolog przyjmie tezę o wadze liczb, na powrót musi zmierzyć się z paradoksem deontologii. Jak pisze Dougherty, maksymalizacja realizacji celu jest wymogiem racjonalności. Dlaczego więc nie miałbym móc skrzywdzić niewinnej osoby, jeśli byłby to jedyny sposób, aby zapobiec podobnej krzywdzie wielu innych osób? Deontolog stoi więc przez fatalnym wyborem: albo, wbrew wielu dobrym racjom, odrzuci tezę o wadze liczb, albo ją zaakceptuje, popadając w niechciany paradoks.
Dougherty, Tom. 2013. „Rational Numbers: A Non-Consequentialist Explanation Of Why You Should Save The Many And Not The Few”. The Philosophical Quarterly 63 (252): 413–27. doi:10.1111/1467-9213.12047.
Hsieh, Nien-hê, Alan Strudler, i David Wasserman. 2006. „The Numbers Problem”. Philosophy & Public Affairs 34 (4): 352–72. doi:10.1111/j.1088-4963.2006.00074.x.
Kamm, Francis. 1993. Morality, mortality. Volume 1: Death and Whom to Save from It. T. 1. 2 t. Oxford: Oxford University Press.
Kavka, Gregory. 1979. „The numbers should count”. Philosophical Studies 36 (3): 285–94.
Otsuka, Michael. 2006. „Saving Lives, Moral Theory, and the Claims of Individuals”. Philosophy & Public Affairs 34 (2): 109–35. doi:10.1111/j.1088-4963.2006.00058.x.
Parfit, Derek. 2011. On What Matters. T. II. Oxford University Press.
Sanders, John T. 1988. „Why the numbers should sometimes count”. Philosophy & public affairs 17 (1): 3–14.
Scanlon, Thomas. 1998. What We Owe to Each Other. Cambridge Mass.: Belknap Press of Harvard University Press.
Timmermann, Jens. 2004. „The individualist lottery: how people count, but not their numbers”. Analysis 64 (282): 106–12.
Wasserman, David, i Alan Strudler. 2003. „Can a nonconsequentialist count lives?” Philosophy & public affairs 31 (1): 71–94.
Photo by Zsuzsanna Kilian.
Wpis stanowi część książki o roboczym tytule „Między konsekwencjalizmem a deontologią”. Prace badawcze nad książką finansowane są przez Narodowe Centrum Nauki w ramach programu OPUS z 2012 roku (wniosek o finansowanie projektu badawczego z zakresu badań podstawowych pt. „Nieutylitarystyczny konsekwencjalizm etyczny - analiza krytyczna” (DEC-2012/05/B/HS1/02781))
Comments
-
Please login first in order for you to submit comments
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Active Groups
Sztuczny delemat łodzi ratunkowej ....
Inaczej mówiąc taki dylemat nie istnieje, a jego niby istnienie ma charakter jeno pozorny!
Jest tak dlatego, że wciska się nieświadomemu czytelnikowi, że wartość życia każdej osoby na mieliznach jest identyczna. To jest fałszywe założenie i w realu nie występujące. Zatem w życiu może być tak, że wartość życia jednego człowieka na wyspie może być większa, niż suma żyć tych pięciu z drugiej wyspy. Oczywiście, człowiek zazwyczaj nie zna tych poszczególnych wartości, ale to wcale nie znaczy, że ma podejmować decyzję od razu na zasadzie ratowania większej ilości osób.
Dla zabezpieczania zatem jego moralności i w konsekwencji eliminacji wyrzutów sumienia, powinien decyzję podjąć na zasadzie chybił trafił (losowo), czyli np. policzyć swoje guziki (ev. muszelki na brzegu), licząc na przemian 1 człowiek - 5 ludzi, - a co mu wyjdzie --> tak powinien zrobić.
Wyśmienicie taką sprawę uzasadnia stara opowiastka:
"Do Nieba przychodzi nowa dusza i rozgląda się w okół. Zauważywszy wielki telebim podchodzi do niego i uważnie patrzy. A tam rozgrywa się akurat burza na oceanie pośród gór lodowych. W największej kipieli miotane są dwa statki pasażerski, jeden dosyć duży (na pokładzie 10 000 ludzi, a drugi mniejszy (na pokładzie 1000 osób). W pewnej chwili temu dużemu podwodna skała rozpruwa poszycie, a po 0,5 godziny całe 10 000 ludzi tonie. Natomiast ten mniejszy statek ma farta i jakoś obronną ręką wychodzi z opresji, a z nim owe 1000 osób. Po czym burza się uspokaja i nastaje względna cisza.
Nowa dusza widząc to wielce się oburza i w dychu sobie myśli. Ten Najwyższy jednak jest niesprawiedliwy, bo mógł uratować duży statek (10 000 osób) a ten mniejszy dopuścić do zatopienia, bo duża strata o 100 ludzi mniejsza!
Tak zafrapowanego nowicjusza widzi przechodzący anioł i powiada do niego: Co za ciężkie myśli trapią cię tak silnie. Nowicjusz opowiedział aniołowi dlaczego Najwyższego tak krytycznie ocenił i dalej drży z emocji.
Na to anioł: Widzisz, tyś tu nowy i jeszcze dużo nie rozumiesz. My aniołowie dla tego większego statku przez trzy lata kompletowaliśmy załogę i pasażerów, na zasadzie 90% ludzi złych + 10% ludzi starych jako tako sprawiedliwych, ale dla których ziemska pielgrzymka się już kończyła. Natomiast na tym mniejszym statku ludzie byli wymieszani tj. 10% ludzi złych, a 90% ludzi dobrych i relatywnie młodych!" I dodał: Najwyższy NIGDY się myli!"
cbdo.
Pozdrawiam