Biojurysprudencja jest jedynym nurtem filozofii, który wyraża kompleksowe, uzasadnione i niepodważalne podstawy myślowe dla ochrony istot żywych, szczególnie ludzi i zwierząt. Swoją kompleksowość zawdzięcza porównawczemu uwzględnianiu w skali globalnej opisów, ocen i norm życia w religiach, moralności i prawie. Uzasadnienia czerpie z potwierdzonych wyników badań różnych dyscyplin naukowych, stwierdzających zarówno podobieństwa jak i różnice między ludźmi i zwierzętami. Opiera się na fundamentalnym i niepodważalnym założeniu, że obecność życia jest prewartością wszystkich innych wartości i prenormą wszystkich innych norm.

Według biojurysprudencji prewartość i prenorma życia mają charakter holistyczny, wykraczający swoim biocentryzmem ponad jednowymiarowość z jednej strony antropocentryzmu, z drugiej zaś strony animocentryzmu. Biojurysprudencja podkreśla konieczność odróżniania wartości życia od jakości życia. Życie, jako wartość, ma różną jakość na rozległych skalach religijnej czystości i grzeszności, moralnego dobra i zła, prawnej sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Każde życie ma wewnętrzną, naturalną, samoistną wartość ale odmiennie uświadamianą sobie przez poszczególne istoty obdarzone życiem. Odmiennie także jest odczuwana przez nie sama jakość życia i porównawczo oceniana przez inne istoty. Wartość i jakość życia splatają się w różnorodnych potrzebach istot żywych, będących przedmiotem naukowych dociekań i klasyfikacji. Najbardziej dojrzale bilansuje ich dobrostan utylitaryzm, poprzez uwzględnianie zarówno przyjemności jak i cierpień.

Problematyka ochrony normatywnej zwierząt wynika z zadawania im cierpienia przez ludzi w procesach hodowli na mięso, eksperymentowania, rozrywki i polowania. Biojurysprudencja, w swych opisach, ocenach i normatywnych powinnościach, posługuje się naukowymi ustaleniami dotyczącymi układu limbicznego, jako części mózgu wszystkich ssaków, odpowiadającej za doznawanie przez nie uczuć strachu, bólu, paniki i cierpienia. Doznania te są podobne u ludzi i wielu gatunków zwierząt, toteż podobnie powinny być oceniane i normowane. Warunkiem tego jest posiadanie empatii, czyli zdolności do emocjonalnego wczuwania się w sytuację innej istoty żywej, zwłaszcza cierpiącej. Na ogół empatia rozwija się wcześniej niż racjonalna świadomość i trwa przez całe życie ssaków. Obecność empatii odgrywa dla ochrony zwierząt większą rolę niż ludzka racjonalność. Okrucieństwo ludzi wobec zwierząt wynika z niedorozwoju empatii, szowinizmu gatunkowego i pseudoideologii posługujących się argumentami nie wytrzymującymi już obecnie druzgocącej je krytyki.

Ze względu na obecność lub brak empatii w osobnikach ludzi i zwierząt, biojurysprudencja posługuje się opisowo i porównawczo rozróżnieniami z jednaj strony między człowieczością a człowieczeństwem, z drugiej zaś strony miedzy zwierzością a zwierzęcością.  Człowieczość przejawia się głównie poprzez fizyczne i fizjologiczne cechy jednostki ludzkiej, ale bez empatii i uwarunkowanej nią wrażliwości moralnej. Człowieczeństwo natomiast to dojrzałość jednostki ludzkiej pod względami racjonalności i emocjonalności wyróżniającej się wrażliwością moralną. Rozróżnienie między zwierzością a zwierzęcością nasuwać może wnioski niemal analogiczne do rozróżnienia miedzy człowieczeństwem a człowieczością; zwierzęcość uzewnętrznia się empatią zaś zwierzość jej brakiem. Wyniki badań naukowych dowodzą, że niekiedy zwierzęcość obdarzona empatią wykazuje wyższy poziom wrażliwości moralnej niż sama tylko człowieczość, nie dorastająca do poziomu człowieczeństwa. Przykładem tego jest myśliwy, pod względem wrażliwości moralnej pozostający na padole zwierzości.

Z podobieństwa układu limbicznego ludzi i zwierząt wynikają powinności normatywne – religijne, moralne i prawne – nie zadawania cierpień przez tych pierwszych tym drugim. Sama tylko przynależność człowieka do gatunku ludzkiego, jedynie już w przesądach, dogmatach i fałszywych ideologiach, arbitralnie przyznaje wyższą wartość jego życiu. Posiadanie rozumu przez człowieka przestaje być moralnie pozytywnym wyróżnikiem, gdy rozum jest nadużywany dla wyboru i uzasadnienia oczywiście niegodnych człowieczeństwa celów. Tylko rozumność zharmonizowana z empatią jest w stanie dostrzegać i wspierać rozwój postępu moralnego kruszącego bastiony tradycji zastygłej w ślepocie i obojętności moralnej. Podtrzymują je irracjonalnie i uporczywie duchowni, bez skrupułów moralnych poświęcający ubojnie zwierząt i celebrujący nabożeństwa z intencjami aprobaty dla okrucieństwa myśliwych. Porażają hipokryzją nabożeństwa i rozpasane biesiady z okazji dnia świętego Huberta, który porzucił polowanie, ale wbrew jakiejkolwiek logice, uznawany jest za patrona myśliwych. Pozostaje wszakże nadzieja, że w ślad za upadkiem uprzedzeń niewolnictwa, stanowych nacjonalistycznych, rasowych i płciowych upadną i uprzedzenia ludzi wobec zwierząt.

Biojurysprudencja wykazuje swoją oryginalność i przewagę w konfrontacjach z mnożącymi się koncepcjami ochrony zwierząt. Wbrew koncepcji Petera Singera odrzuca kategorie interesów zwierząt i wysuwanie ich cierpienia na plan pierwszy w ochronie zwierząt. Kategoria interesów jest zbyt wyrafinowana intelektualnie i nienaturalna, aby mogła być poznawczo adekwatna i konkurować z bardziej adekwatną kategorią potrzeb naturalnych zwierząt uzasadnianych przez biojurysprudencję. Natomiast cierpienie traci pierwszoplanowe znaczenie gdy jest uśmierzane, przede wszystkim w nowoczesnych technikach przemysłowego uboju zwierząt na mięso. Nie traci takiego znaczenia odnośnie do wykorzystywania zwierząt dla eksperymentowania, rozrywki i polowania. Niemniej, kategoria potrzeb zwierząt, w tym kontekście unikania cierpienia, jest bardziej adekwatna ponieważ ogarnia swoim zasięgiem ogół ich doznań. Odmiennie od Toma Regana koncepcji praw zwierząt, biojurysprudencja postuluje tworzenie i stosowanie bioprawa w sensie praw ludzkich dla ludzi zobowiązanych ochroną zwierząt. Jeśli Regan zauważa podobieństwo praw zwierząt do praw człowieka, to biojurysprudencja wskazuje na przestarzałość już praw człowieka i niezwłoczną konieczność transformacji ich w prawa ochrony życia. W świetle biojurysprudencji zamiary przyznania zwierzętom jakiejkolwiek podmiotowości są iluzoryczne, toteż i Regana rozważania o aktywnych – ludziach i pasywnych – zwierzętach jako podmiotach zawieszone są w myślowej próżni.

Skoro, na gruncie biojurysprudencji, potrzeby zwierząt, wśród nich zaś oczekujące na normatywną definicję ich cierpienie, należą do praw ludzkich, a nie jakichś wyimaginowanych praw zwierząt to nie może być trudności z wykorzystywaniem do tego celu teorii kontraktualizmu. Racjonalni i obdarzeni empatią ludzie społeczeństw liberalnych i demokratycznych mają nieograniczone normatywnie możliwości zawierania umów dotyczących ochrony życia zwierząt przed niekoniecznym ich cierpieniem i zabijaniem. Wydumana jest rzekoma odrębność tak zwanego welferyzmu od utylitaryzmu ponieważ ten pierwszy należy do istoty tego drugiego. Oczywiście, zamiana ludzkiej diety z mięsnej na wegetariańską unicestwiłaby jednocześnie powinność ochrony zwierząt hodowlanych z tej prostej przyczyny, że by już ich nie było. Powstawałaby taka powinność wobec zwierząt wykorzystywanych dla eksperymentowania, rozrywki i polowania. Otwarte byłoby, oczekujące na uzasadnioną odpowiedź pytanie, czy zupełny brak życia zwierząt pochodzących z hodowli byłby moralnie czymś lepszym niż jednak życie obciążone ewentualnym cierpieniem i przeznaczeniem zabijania.

Promowanie przez beefizm, whalizm, cemelizm i fishizm spożywanie mięsa zwierząt dużych rozmiarów, jako bardziej uzasadnionego moralnie niż zwierząt mniejszych, nie jest jeszcze dostatecznie uzasadnione. Dotychczasowe bowiem uzasadnienia mają charakter tylko ilościowy, ale nie jakościowy. Zakłada się w nich, że suma liczby zabijanych na mięso zwierząt przekłada się wprost na wielkość sumy ich cierpienia. Należałoby jednak rozwiać także wątpliwość czy wielkość cierpienia jednego zabijanego zwierzęcia dużych rozmiarów nie jest większa od sumy cierpienia zabijanych zwierząt mniejszych. Wątpliwość tę łagodzi jednak uznawanie samoistnej, wewnętrznej, wrodzonej wartości każdej istoty żywej, nawet bez sięgania po wyspekulowaną kategorię jakiejkolwiek podmiotowości zwierząt.

Obecnie w krajach dostatku żywności i nadmiaru rozrywki, utraciły już całkowicie przekonywującą moc argumenty na rzecz utrzymywania legalności myślistwa.  W percepcji ludzi myślących i obdarzonych empatią, nazwa „myśliwy” jest już zwodnicza. Sugeruje bowiem jakieś nieobecne związki tak zwanego myśliwego z myśleniem. Jeśli tak zwany myśliwy usiłuje nieudolnie dowodzić, że swoim okrucieństwem zabijania dzikich zwierząt reguluje stan ich populacji, to przemilcza fakt większej skuteczności w tym względzie tabletek antykoncepcyjnych. Jeśli tak zwany myśliwy w zabijaniu zwierząt znajduje rozrywkę i patologiczną przyjemność, to zapewne bywają one największe gdy zabija naganiacza, innego myśliwego, czy też nawet taki nierozpoznawalny przez niego cel jak własna żona. W naszych czasach, w ocenie zdecydowanej większości społeczeństw, myśliwy to jednocześnie wyrafinowany morderca, kat, rzeźnik i grabarz. To pazerny mięsożerca obciążony chorobliwym uzależnieniem, podobnie jak pijak i narkoman, którymi zresztą nierzadko także bywa. To wyobcowany z harmonii piękną naturalnej przyrody neurotyk, psychopata, pozorant i barbarzyńca, jękliwym głosem powołujący się na przebrzmiałą już kulturę łowiecką i należącą do lamusa historii tradycję.

Z rozważań nad odpowiedziami na pytanie „takie jak my?” wynikają konkretne postulaty. Po pierwsze, jest to postulat krzewienia wszędzie, zawsze i wobec wszystkich empatii. Po drugie, jest to postulat reformowania treści edukacyjnych w rodzinie, kościele, szkole, mediach i polityce w kierunku kompleksowej ochrony normatywnej zwierząt. Po trzecie, jest to postulat nie głosowania w wyborach do jakichkolwiek władz na kandydujących do  nich myśliwych. Kuriozalna jest publiczna wypowiedź polskiego urzędującego prezydenta, przed wyborami deklarującego obłudnie porzucenie myślistwa, że „myślistwo jest najpiękniejszym sposobem zdobywania przez człowieka białka”. Wygląd prezydenta i jego żony potwierdzają dobitnie jak bardzo ich ciała potrzebują białka. Po czwarte, jest to postulat, wynikający z naruszania przez mniejszość społeczeństwa, jaką są myśliwi, praw obywatelskich i praw człowieka większości społeczeństwa, wytaczania im procesów sądowych za ograniczenie dostępu do nienaruszonego stanu dzikich zwierząt. Wreszcie, po piąte, jest to postulat przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum pod hasłem delegalizacji myślistwa.