Chciałbym omówić problem związany z ustaleniem wartości, jaką dla konkretnych ludzi mają pewne rzeczy lub ich życie. Moja analiza będzie bardzo ogólna i z pewnością niepełna. Przedyskutuję niektóre ważne dla tego problemu kwestie i omówię kilka przykładów, aby pokazać, że posiadana przez nas wiedza o tym, czego tak naprawdę dotyczy sąd, iż coś jest dobre dla jakiejś osoby, nie jest precyzyjna i nie oddaje do końca tego, co, tak naprawdę, muszą mieć na myśli ci, którzy sąd ten wypowiadają.

Każdy z nas zdaje sobie zapewne sprawę, że istnieje powszechna skłonność do tego, aby myśleć,

(1) że jeśli ktoś pod wpływem pewnych doznań przypisuje taką lub inną wartość rzeczy, która doznania te spowodowała, to wynika z tego, iż nie tylko ta rzecz powoduje takie same doznania w każdych innych okolicznościach, ale również jakakolwiek inna rzecz, która jest podobna do niej, musi także wywoływać takie same doznania w każdych okolicznościach, zarówno w odniesieniu do tej osoby, jak i w odniesieniu do wszystkich innych osób,

oraz

(2) że jeśli określony rodzaj stanu, w jakim się ktoś znajduje, czy doznań, jakie przypadają mu w udziale, generuje taką lub inną wartość tej rzeczy, która wywołała ten stan lub te doznania, to wynika z tego, iż nie tylko te same stany i doznania generują zawsze takie same wartości w każdych innych okolicznościach, ale także jakiekolwiek inne przeżycia, które są do nich podobne, muszą także generować takie same wartości w każdych okolicznościach, zarówno w odniesienie do tej osoby, jak i w odniesieniu do wszystkich innych osób.                              

Zwolennicy stanowiska, które obejmuje przekonania (1) i (2), sugerują najwyraźniej, że wartości odnoszące się do czyjegoś dobrostanu mogą być formułowane niezależnie od tego, kim faktycznie jest i co aktualnie myśli na ten temat ich podmiot. Przekonania te tak dalece pozbawiają go umiejętności i kompetencji w tym zakresie, że nie mógłby odrzucić przypisywanych mu w odniesieniu do pewnych rzeczy ocen, nawet jeśli byłyby one ewidentnie niezgodne z jego własnymi na ten temat przekonaniami, wynikającymi bezpośrednio z doświadczanych przez niego wówczas doznań lub ze stanu, w jakim znajdował się w tym czasie. Nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju aksjologiczne ubezwłasnowolnienie może być czasami wielce użyteczne: pozwala nam łatwiej i bardziej efektywnie planować nasze własne przyszłe życie, podpowiada jak zachować się w stosunku do innych ludzi stojąc w obliczu przydarzających im się rzeczy, rodzicom pomaga w podejmowaniu decyzji dotyczących dobra ich dzieci, a rządowi w określaniu praw i obowiązków obywateli czy w formułowaniu zasad, jakimi powinna kierować się szeroko rozumiana polityka społeczna. Ma jednak tę wadę, że osoby w pełni normalne i świadomie przeżywające własne życie traktuje jak marionetki w ich własnych, bądź też w cudzych, rękach. Prawidłowy pogląd w tej sprawie powinien być taki, że jeśli jakieś zdarzenie jest dla nas złe, to dzieje się tak dlatego ponieważ cierpimy z jego powodu i na tej podstawie tak oceniamy jego zajście, a nie, że cierpimy i oceniamy je w taki sposób dlatego, iż jest ono dla nas złe.

Sądy składające się na (1) i (2) są niewiarygodne, gdyż w wielu przypadkach nie mają w ogóle zastosowania lub po prostu zawodzą. Aby się o tym przekonać rozważmy życie pewnej kobiety. Wyobraźmy sobie, iż miała ona niegroźny wypadek samochodowy i zastanawia się – z powodów, które nie są istotne dla rozważanego tematu, lecz które można by określić mianem estetycznych – czy poddać się operacji usunięcia prawej piersi. Pytanie, czy amputacja zdrowej piersi jest dla tej kobiety dobra czy zła, w perspektywie (1) i (2) przybiera następujące dwa znaczenia:

(A) czy gdyby w tej konkretnej sytuacji amputacja piersi okazała się dla niej zła z jej własnego punktu widzenia, to czy na tej podstawie mogłaby ona sądzić, że amputacja jej zdrowej piersi byłaby dla niej zła z jej własnego punktu widzenia w każdych innych okolicznościach?

lub

(B) czy jeśli z punktu widzenia osób trzecich, dla których amputacja ich piersi faktycznie była lub, ich zdaniem, byłaby dla nich zła, również amputacja zdrowej piersi tej kobiety musi być dla niej zła z jej własnego punktu widzenia, zarówno w tym konkretnym przypadku, jak również w każdych innych okolicznościach?          

Pozytywna odpowiedź na pytanie (A) w świetle przekonania (1) oznaczałaby, że jeśli kobieta ta doświadcza doznań, na podstawie których dochodzi do wniosku, że zabieg mastektomii jest dla niej zły, to każdy tego rodzaju zabieg spowoduje u niej takie same doznania w każdych okolicznościach. Pozytywna odpowiedź w odniesieniu do konfiguracji (A)-(2) oznaczałaby natomiast, że jeśli kobieta ta pod wpływem doznań, które wywołuje w niej ten zabieg, dochodzi do wniosku, że jest on dla nie zły, to doświadczenie przez nią tego typu doznań doprowadzi ją do takiej samej oceny tego zabiegu w każdych okolicznościach. Wynika więc z tego, że jeżeli zabieg mastektomii spowoduje u niej takie same doznania w każdych okolicznościach, i jeśli doznania te w każdych okolicznościach doprowadzą ją do wniosku, że zabieg ten jest dla niej zły, to dla osoby tej musi mieć on negatywną wartość z jej punktu widzenia w każdych okolicznościach jej życia.

Z kolei pozytywna odpowiedź na pytanie (B) w świetle przekonania (1) oznacza, że jeśli ktoś pod wpływem amputacji piersi faktycznie doświadczył lub, jego zdaniem, doświadczyłby określonych doznań, ze względu na które doszedłby do przekonania, że zabieg ten jest dla niego zły, to każdy tego rodzaju zabieg spowoduje takie same doznania u tej kobiety w każdych okolicznościach. Pozytywna odpowiedź na (B)-(2) oznacza natomiast, że jeśli ktoś pod wpływem doznań, jakie faktycznie wywołała lub jakie, jego zdaniem, wywołałaby amputacja jego piersi, doszedłby do wniosku, że z jego własnego punktu widzenia zabieg ten jest dla niego zły, to również doświadczenie przez tę kobietę tego samego rodzaju doznań spowoduje, że z jej punktu widzenia zabieg ten będzie miał dla niej negatywną wartość w każdych okolicznościach. Wynika z tego, że jeżeli amputacja piersi jakiejś osoby faktycznie spowodowała lub, jej zdaniem, spowodowałaby powstanie u niej pewnego rodzaju doznań, i jeśli te doznania doprowadziły ją lub, jej zdaniem, doprowadziłyby ją do wniosku, że z jej własnego punktu widzenia zabieg ten jest dla niej zły, to również dla tej kobiety, z jej punktu widzenia, amputacja piersi musi mieć negatywną wartość w tym konkretnym przypadku, jak i w każdych okolicznościach jej życia.

Ostateczny wniosek, jaki powstaje w następstwie (A)-(1)-(2) oraz (B)-(1)-(2) można sprowadzić do homogenicznej, w istocie rzeczy, idei sądów wartościujących, na którą składa się

Twierdzenie o możliwości czasowego i podmiotowego przeniesienia wartości osobowej (T1): jeśli jakieś zdarzenie u pewnej osoby wywołało lub, jej zdaniem, wywołałoby doznania, na podstawie których ta osoba faktycznie stwierdziła, lub, jej zdaniem, z pewnością stwierdziłaby, że z jej własnego punktu widzenia ma ono dla niej taką a nie inną wartość, to należy zakładać, że miałoby ono taką samą wartość w każdych okolicznościach nie tylko dla tej osoby, ale również dla wszystkich innych osób,

oraz

Twierdzenie o możliwości orzekania o wartości osobowej bez odwoływania się do aktualnych doznań (T2): jeśli jakieś zdarzenie u pewnej osoby wywołało lub, jej zdaniem, wywołałoby doznania, na podstawie których osoba ta faktycznie stwierdziła, lub, jej zdaniem, z pewnością stwierdziłaby, że z jej własnego punktu widzenia ma ono dla niej taką a nie inną wartość, to należy zakładać, że miałoby ono taką samą wartość w każdych okolicznościach nie tylko dla tej osoby, ale również dla wszystkich innych osób, nawet jeśli żadna z nich nie doświadczałaby jakichkolwiek doznań umożliwiających taką ocenę.   

Załóżmy jednak, że losy kobiety potoczyły się inaczej: została łuczniczką i zaczęła odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej[1]. Ponieważ chciała osiągać w tej dziedzinie sportu jak najlepsze wyniki postanowiła, wzorem mitycznych amazonek, usunąć sobie prawą pierś. Czy można wiarygodnie twierdzić, że w tym konkretnym przypadku amputacja zdrowej piersi jest dla niej czymś złym? Jeżeli wyrazilibyśmy zgodę na T1 i T2, to odpowiedź musiałaby być twierdząca zarówno wtedy, gdyby ta kobieta tak właśnie oceniała wartość zabiegu usunięcia jej piersi niezależnie od tego przypadku, jak również wówczas, gdyby ktokolwiek inny przyznał taką wartość podobnemu zabiegowi usunięcia jego własnej piersi.

Ten pogląd wydaje się jednak mało zrozumiały, a nawet niedorzeczny, albowiem nie zakłada tylko, że taka odpowiedź byłaby wiarygodna w tym stanie rzeczy, lecz z równą mocą stwierdza, iż wartość, jaką w tej sytuacji może mieć dla tej kobiety amputacja jej piersi, nie powinna być w żadnym razie odmienna od tej, jaką można sformułować na jeden z podanych sposobów. To, że jakaś osoba po dokładnym rozważeniu całej sprawy dochodzi do wniosku, iż amputacja jej zdrowej piersi byłaby dla niej zła ponieważ bezpowrotnie pozbawia ją ważnego atrybutu kobiecości i prowadzi do trwałego uszkodzenia jej ciała, nie może jednak stanowić wystarczającej racji za tym, aby uważać, że taką samą wartość będzie miała amputacja zdrowej piersi dla kobiety, która w ten sposób pragnie odnieść sportowy sukces. Każdy zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że niezdolność do zrozumienia czy podzielania osądu innego człowieka, w najmniejszym nawet stopniu nie świadczy o jego prawdziwości czy słuszności, gdy osąd ten dotyczy wartości jego życia lub wartości rzeczy, które sprawiają, że jest ono dobre lub złe dla niego samego. Nawet jeśli nikt z nas we własnym życiu nie podjąłby decyzji, w wyniku której musielibyśmy znosić niemałą udrękę z powodu bólu, któremu można by stosunkowo łatwo zapobiec poprzez zastosowanie właściwych leków, nie oznacza to, iż z tego powodu powinniśmy uważać, że dla każdej innej osoby uśmierzenie dotkliwego bólu będzie z pewnością dla niej lepsze od doznawanego z tego powodu cierpienia. Podobnie przedstawia się sprawa, gdy pod uwagę bierzemy tę samą osobę w różnym czasie i w odmiennych okolicznościach. Z własnego doświadczenia wiemy, że te same rzeczy mogą powodować w nas zupełnie odmienne doznania, i że z tego powodu możemy przypisywać im różne wartości. Potrafię na przykład bez trudu wyobrazić sobie, że to, co teraz jest dla mnie złe, w przyszłości może być najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafi. Nawet moralnie jednoznaczne zdarzenia, jak oszustwo, zdrada czy pomówienie, mogą stanowić dla nas jakieś dobrodziejstwo pomimo, że w większości przypadków zwykle głęboko ubolewamy nad faktem ich zaistnienia. Tak samo jest z usunięciem zdrowej piersi. Z punktu widzenia tej kobiety zabieg mastektomii prawdopodobnie był dla niej zły za pierwszym razem, jednak po tym, jak postanowiła poprawić swoje wyniki i zostać najlepszą na świecie łuczniczką, kolejna amputacja mogła już mieć wartość całkowicie odmienną, w wyniku czego za poprawny być może należałoby uznać sąd, że była ona dla niej rzeczą szczególnie pożądaną i dobrą.               

Pomimo, iż stanowisko to wydawać się może ze wszech miar słuszne, ma jednak trudne do zaakceptowania implikacje praktyczne. Zakłada się tu bowiem, iż mówiąc, że coś, co mieści się w granicach życia jakiejś osoby, jest dla niej dobre, albo mówiąc bardziej ogólnie, że życie tej osoby jest dla niej dobre, nie możemy nadawać takiego sensu naszym wypowiedziom, iż będą one zrozumiałe tylko w kategoriach tego co się nam samym przytrafia. Jeśli nie będzie możliwe zweryfikowanie tego typu sądów poprzez odwołanie się do osoby, której życie w ten sposób się ocenia, to nikt nie powinien przypisywać im zbyt dużego znaczenia. Wszyscy spodziewamy się, że ten, kto wypowiada tego typy oceny, ma rozległą i solidną wiedzę przede wszystkim o tym, jaką wartość miałoby życie tych osób dla nich samych z ich własnego punktu widzenia. Próba wyrokowania w tej sprawie nie może oznaczać, że pewni ludzie sądzą coś o tym, co jest dobre lub złe dla innych osób, wyłącznie na podstawie swoich własnych doświadczeń, albo na podstawie opinii i domysłów na temat doznań, jakie przypadają w udziale tym osobom, oraz na temat ocen, jakie mogłyby one wyrażać z tego powodu. To nie wszystko. Równie restrykcyjne warunki muszą zostać nałożone także na podmiot, dla którego określona zostaje wartość osobowa. Powiedzenie, że coś jest dobre lub złe dla jakiejś osoby tylko wtedy, gdy jest dla niej dobre lub złe z jej własnego punktu widzenia, nie zakłada w żadnej mierze, że ta osoba może prawidłowo ocenić wartość osobową jakiejś rzeczy na podstawie konkretnego przypadku, który zdarzył się jej w przeszłości, i który być może stanowi uzasadnioną analogię z sytuacją, w jakiej znajduje się obecnie; nie zakłada też, że potrafi dokonać tego na podstawie swoich domniemań o tym, jaką wartość ta rzecz stanowiłaby dla niej, gdyby się jej kiedykolwiek przydarzyła. Tak naprawdę, nikt nie może wiarygodnie orzekać o tym, jaką wartość osobową ma dla niego ta lub inna rzecz, jeśli nie odwoła się do własnych doznań, które zostały przez nią wywołane. Często jednak wydaje się nam, że jest inaczej, i takie odnosimy wrażenie albo na podstawie przekonania, że w ramach  własnego życia możemy bez przeszkód przenosić wartość osobową tych samych oraz podobnych do siebie rzeczy, albo dlatego, że głęboko wierzymy w to, iż wystarczająco dobrze znamy samych siebie. Nic bardziej mylącego. W granicach własnego dobrostanu nie jesteśmy zobligowani do przemyślanego i konsekwentnego oceniania. Zmieniają się bowiem nie tylko rzeczy, które nadają taką lub inną wartość naszemu życiu, ale bezustannie zmienia się również ich ocena.

Świadczyć o tym może przypadek Zygmunta Freuda. Jest rzeczą znaną, że przez ostatnie lata swojego życia Freud zmagał się z cierpieniem powodowanym przez nowotwór jamy ustnej. Poddał się ponad 30 zabiegom oraz operacjom mającym na celu poprawę jego zdrowia, zgodził się nosić specjalną protezę, która utrudniała mu swobodne mówienie, jednak stanowczo odmawiał przyjmowania mocnych leków uśmierzających ból, ponieważ nie chciał aby nienaturalny stan dobrego samopoczucia, czy błogostanu, jaki często temu towarzyszy, zakłócał bądź uniemożliwiał logiczne i wnikliwe myślenie, które potrzebne mu było w pracy twórczej[2]. Zastanawiając się, co w takiej sytuacji było dla Freuda dobre lub lepsze z jego własnego punktu widzenia, nie możemy pominąć faktu, że odpowiedź może być niezgodna z tym, w co wielu z nas wierzy gdy ma na uwadze swoje własne życie, i co chciałoby uznać z tego powodu za niekwestionowaną prawdę. Jeśli  jednak rozumiemy głęboki sens poglądu, zgodnie z którym coś jest dobre dla jakiejś osoby tylko wtedy, gdy jest dla niej dobre z jej własnego punktu widzenia, to nie powinniśmy odrzucać sugestii, że w sytuacji nieuchronnej męki, w jakiej Freud faktycznie się znalazł, cierpienie było dla niego czymś dobrym, oraz że było dla niego lepsze, niż jakikolwiek stan euforii, który byłby możliwy do osiągnięcia na skutek przyjmowania leków przeciwbólowych. Jest tak nawet jeśli założymy, że Freud przed rokiem 1923, kiedy to zdiagnozowano u niego raka jamy ustnej, mógł nie zakładać, że z jego własnego punktu widzenia lepiej będzie dla niego znosić przejmujący ból z powodu tej choroby, niż zażywać lekarstwo, które go skutecznie uśmierza.

Z tych samych powodów trudno byłoby uzasadnić przypuszczenie, że opisana przeze mnie kobieta niezmiennie utrzymywała przekonanie, że z jej własnego punktu widzenia usunięcie jej zdrowych piersi zawsze było i będzie dla niej rzeczą dobrą.  Okoliczności, w jakich przychodzi nam żyć, cele, jakie sobie wyznaczamy, czy wyzwania, przed którymi nie zawsze stajemy z własnej woli, mogą skutecznie determinować nasze sądy na temat tego, co sprawia, że nasze życie jest dla nas dobre lub złe. Nie potrafiąc tego wszystkiego przewidzieć pozbawieni jesteśmy możliwości zdobycia wiedzy o tym, co będzie dla nas dobre a co złe, dopóki nie doświadczymy z jakiegoś powodu takich lub innych doznań i nie zorientujemy się w jakim jesteśmy stanie. Stąd też prawdopodobnie wynika pojawiające się w nas od czasu do czasu zdziwienie, że oto z własnego punktu widzenia skłonni jesteśmy pochwalać to, co do tej pory odrzucaliśmy i uważaliśmy za złe.         

Aby móc bezpiecznie utrzymywać ten pogląd trzeba założyć, że dla ustalenia wartości osobowej nic prawdopodobnie nie ma większego znaczenia od tego, co przeżywamy i tego, jak odczuwamy te przeżycia od wewnątrz.  Nie można jednak zapominać, że opowiedzenie się za tego rodzaju zależnością niechybnie pociąga za sobą określone konsekwencje w odniesieniu do właściwego pojmowania naszego dobrostanu. Jeżeli bowiem zgadzamy się co do tego, że dobrostan jakiejś osoby polega na ustaleniu wartości, jaką ma prowadzone przez nią życie z jej własnego punktu widzenia, to musimy konsekwentnie bronić stanowiska, zgodnie z którym jego poziom zależy wyłącznie od zdarzeń, które wywierają wpływ na doświadczane przez nią doznania[3]. Oznacza to, że jeśli zdarzenie występujące w obrębie naszego życia nie ma wpływu na to, jakie doznania przypadają nam w udziale lub w jakim znajdujemy się stanie, to nie wywiera ono również wpływu na wartość, jaką ma dla nas nasze własne istnienie. W ten właśnie sposób należałoby definiować pojęcie dobrostanu w kategoriach doznań i przeżyć, których doświadczamy z wewnętrznego punktu widzenia.  

[1] T. Schramme, Should We Prevent Non-Therapeutic Mutilation and Extreme Body Modification?, Bioethics 2008, t. 1, s. 8-15

[2] J.P. Griffin, Are There Incommensurable Values?, Philosophy and Public Affairs, 1977, t. 7, s. 39-59. Nieco odmienne wnioski z tego przypadku wyciąga D, Parfit, Racje i Osoby, Warszawa 2012, s. 564

[3] J. Kawall, The Experience Machine and Moral State Theories of Well-Being, The Journal of Value Inquiry 1999, t. 33, s. 382. O różnych znaczeniach, jakie może mieć pojęcie dobrostanu kompetentnie pisze T.M. Scanlon, What We Owe to Each Other, Cambridge, Mass. 1998, s. 108-147. Temat ten rozważają również: L.W. Sumner, “Two Theories of the Good”, w: The Good Life and the Human Good, red. E.F. Paul, F.D. Miller, J. Paul, New York 1992, s. 4-5, J. Griffin, Well-being: Its Meaning, Measurement and Moral Importance, New York 1986, s . 7 

 

*Niniejszy tekst jest fragmentem przygotowywanego do druku artykułu “Wartość osobowa”