Słyszymy to ostatnio w wielu mediach w Polsce. Zwolennicy rewizji zastanej moralności głoszą, że nieprzyznawanie parom homoseksualnym takiego samego statusu jak małżeństwom jest moralnie oraz prawnie dyskryminujące. Tym, którzy mają odmienne zdanie, przypisuje się najczęściej defekty psychiczne zwane homofobią. Czy jednak każde nierówne traktowanie osób czy grup jest nieuzasadnioną i niesprawiedliwą „dyskryminacją”? Wbrew temu, co głosi Robert Biedroń, nie ma żadnych etycznych podstaw, aby tak twierdzić.

Prawdą jest, że wszyscy jesteśmy równi pod względem moralnym. Jest to jedna z ważniejszych idei nowoczesnej tożsamości, kluczowa idea cywilizacji chrześcijańskiej. Równość ludzi gwarantuje, że przysługują nam te same podstawowe uprawnienia moralne bez względu na płeć, kolor skóry, przynależność etniczną czy orientację seksualną. Nikogo nie można więc poniżać, niewolić, uśmiercać czy wykorzystywać seksualnie. Ta ważna, etyczna idea równości, zapisana w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka czy polskiej konstytucji, nie implikuje jednak w żaden sposób, że wszyscy ludzie muszą być równi ekonomicznie, prawnie i politycznie.

Pojęcie dyskryminacji, używane w prawie i debacie publicznej, nacechowane jest pejoratywnie. Przez dyskryminację rozumie się bowiem nie tyle nierówne traktowanie osób, co traktowanie ich niesprawiedliwe. Jest prawdą, że pary homoseksualne nie mają tych samych uprawnień co małżeństwa. Czy automatycznie jest to jednak niesprawiedliwe? Nie każda nierówność w państwie jest dyskryminująca. Prowadziłoby to bowiem do absurdów. Zgodnie z tym tokiem myślenia dyskryminacją byłoby to, że niewykształcony nastolatek nie może być senatorem, że policjant może nosić broń, że parlamentarzyści i sędziowie mają immunitet, że dzieci nie wsadza się do więzień, nauczyciele mają płatne wakacje, żołnierze wczesne emerytury, bezdzietni kawalerowie nie biorą urlopów macierzyńskich a ludzie bogaci płacą wyższe podatki niż biedni.

Choć uprawnienia etyczne są równo rozdzielone, nie musi dotyczyć to przywilejów ekonomicznych, prawnych i politycznych. Prawo do dziedziczenia, wstąpienia w stosunek najmu po zmarłym partnerze, ubiegania się o obywatelstwo, odmowy składania zeznań obciążających partnera, wspólnego opodatkowania, korzystania z zabezpieczenia socjalnego, renty rodzinnej czy emerytury po zmarłym partnerze nie są podstawowymi prawami człowieka. Są to uprawnienia pozaetyczne, przysługujące jedynie tym, którzy na to zasługują. Nie jest więc automatycznie dyskryminacją fakt, że stowarzyszenia piłkarskie, grupy biznesowe, towarzystwa naukowe czy osoby uprawiające ze sobą seks nie mogą się wspólnie rozliczać czy dziedziczyć po sobie mieszkań. Jeśli jakaś grupa miałaby zdobyć dane uprawnienie, musiałaby to najpierw uzasadnić przed tymi, którzy na nie łożą. To, czy pary homoseksualne zasługują na ekonomiczne i prawne wyróżnianie ich spośród innych formalnych i nieformalnych grup, powinno być właśnie przedmiotem dyskusji. Nie zaś rzekoma ich dyskryminacja. Każda poważna debata dotycząca związków homoseksualnych właśnie na tym musi się koncentrować. Chciałbym więc poznać realne powody, dla których geje zasługiwać powinni na te same przywileje co ludzie żyjący w małżeństwach. Małżeństwach, które ponoszą zazwyczaj olbrzymie ciężary i obowiązki kluczowe dla całego społeczeństwa. 

Rozwinięcie i uzasadnienie powyższego wpisu przeczytać można w kolejnym artykule Czy zakaz małżeństw jednopłciowych jest dyskryminujący