Krzysztof Saja

Krzysztof Saja

Adiunkt w Zakładzie etyki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor książki "Język etyki a utylitaryzm. Filozofia Moralna R.M.Hare'a"

Strona www: www.us.szc.pl/saja/
sobota, 18 września 2010 21:00

Beefizm - Dlaczego wegetarianie powinni promować jedzenie wołowiny?

W pewnym momencie mojego życia znany obrońca praw zwierząt Peter Singer przekonał mnie, że niemoralne jest spożywanie mięsa. Postanowiłem zostać wegetarianinem, obiecując sobie, że wytrwam choć jeden rok. Nie jadłem mięsa prawie rok. Trudności w byciu polskim wegetarianinem zwyciężyły. Po tym eksperymencie pozostało jednak we mnie przekonanie, że spożywanie mięsa, choć powszechnie akceptowane i kulturowo bardzo wspierane,  jest niemoralne. Zacząłem mieć jednak w tej sprawie wątpliwości. Doszedłem bowiem do wniosku, że, biorąc pod uwagę utylitarystyczną etykę P.Singera, mogę pozwolić sobie na jedzenie wołowiny. Wbrew stereotypom i zgodnie z utylitaryzmem spożywanie wołowiny jest bowiem wielokrotnie mniej niemoralnie niż np. spożywanie ryb. W gruncie rzeczy osoby, które nakłaniają do pełnego wegetarianizmu działają moralnie gorzej niż te, które promują jedzenie mięsa wołów. Stanowisko to nazywa się beefizmem.

Beefizm (termin od ang. słowa beef oznaczającego wołowinę) to koncepcja etyczna głosząca, iż z punktu widzenia moralności utylitarystycznej powinniśmy preferować spożywanie wołowiny nad inne sposoby podejścia do konsumpcji mięsa. Jest to stanowisko będące w sporze z wegetarianizmem, weganizmem czy tzw. “dietą normalną”. Ponieważ oparte jest ono na utylitaryzmie oraz dodatkowych przekonaniach, których obrońcą był P.Singer (np. beefizm wychodzi z krytyki szowinizmu gatunkowego), w pierwszej części przypomnę założenia i wnioski Petera Singera.

Stanowisko P.Singera w kwestii jedzenia mięsa

Singer jest przykładem wzorcowego utylitarysty. Utylitaryści uważają za moralnie słuszne takie działania, które maksymalizują szczęście jak największej liczby istot. Jest on jednak bardziej nowoczesny niż jego dziewiętnastowieczni protoplaści: szczęście zastępuje pojęciem spełnienia interesu. Znany jest on również z ataku na powszechny wśród ludzi, w tym także etyków, tzw. “szowinizm gatunkowy”. Broni on więc tezy, że w punkcie wyjścia namysłu moralnego równa ochrona moralna przysługuje każdej istocie czującej, a nie tylko ludziom. Jego osobistym wkładem w rozwój utylitaryzmu jest rozpropagowanie przekonania, że utylitarystyczna zasada równego rozważania interesów (“każdy liczy się za jednego i nie więcej”) musi być stosowana konsekwentnie tak w stosunku do ludzi jak i zwierząt. Skutkiem przyjęcia takich zasad - jak dowodzi - jest to, że spożywanie mięsa przez współczesnych, mieszkających w rozwiniętych krajach ludzi, jest moralnie naganne. Zło tego działania, choć zapewne różni się ilościowo, jest tego samego rodzaju co zło kanibalizmu. Jeśli nie wolno nam jeść ludzi, to dlaczego możemy jeść zwierzęta?
P.Singer, aby wykazać niemoralność używania produktów pochodzenia zwierzęcego, zakłada:

UTYLITARYZM:

  1. Przy ocenie czynu liczą się wyłącznie jego konsekwencje.
  2. Ocena czynu zależy od faktycznych konsekwencji tego czynu.
  3. Istotną konsekwencją jest spełnienie bądź niespełnienie interesów istot (np. tego żeby nie czuć bólu, mieć swobodę poruszania się, nie zostać zabitym, smacznie i zdrowo zjeść, nie mieć trudności ze zdobyciem pożywienia, itd.).
  4. Czyn jest słuszny jeśli maksymalizuje realizację interesów jak największej ilości istot czujących.
  5. Wszystkie istoty czujące są równymi podmiotami moralnymi (człowiek W PUNKCIE WYJŚCIA namysłu moralnego nie jest bardziej wartościowy niż mysz).
  6. Szczęście ogółu polega na sumowaniu szczęścia jednostek.
  7. Jedna jednostka spełnienia interesu może być zneutralizowana jedną jednostką niespełnienia innego interesu, bowiem o wartości danego działania decyduje suma “plusów i minusów”.

FAKTY DOTYCZĄCE PRODUKCJI I SPOŻYWANIA MIĘSA :

  1. Mięso spożywane przez mieszkańców rozwiniętych krajów w przytłaczającej większości pochodzi z przemysłowej hodowli zwierząt.
  2. Przemysłowa hodowla generuje olbrzymie ilości cierpienia zwierząt, co jawnie gwałci ich podstawowe interesy.
  3. Dieta bezmięsna może być równie zdrowa, pożywna i smaczna jak dieta mięsna.
  4. Jedną z niezbędnych form skutecznej walki z cierpieniem zwierząt jest zostanie wegetarianinem. Eliminuje to podaż mięsa, wzmacnia wiarygodność oraz motywację walczących.

Sprzeciw Singera wobec jedzenia mięsa ma utylitarystyczne założenia. Koniecznymi przesłankami są dla niego jednak również pochodzące z empirii przekonania, iż współczesna produkcja mięsa powoduje olbrzymie ilości cierpienia, które nie są rekompensowane przez równoważne im pozytywne skutki dla mięsożerców. Zjadacze kotletów mięsnych doznają przyjemności, które w gruncie rzeczy są wynikiem ich kulinarnych przyzwyczajeń i mogą być zastąpione przez porównywalne przyjemności płynące ze spożywania kotletów sojowych (amatorzy mięsa raczej się tu nie zgodzą - jest to jednak zapewne wynik ich nieznajomości kuchni wegetariańskiej oraz mechanizmów ludzkich przyzwyczajeń). Nawet jeśli pozbawienie mięsożerców tych przyjemności nie może zostać w pełni zrekompensowane kuchnią roślinną, ich niedogodności i tak nie przebiją cierpień zwierząt przemysłowo hodowanych i zabijanych w miliardach sztuk każdego roku. Skali cierpień zwierząt hodowlanych może doświadczyć każdy, kto zebrał się na odwagę aby przebrnąć przez różnorodne filmy, zdjęcia i opisy publikowane przez obrońców zwierząt i wegetarian (niewielka część z nich zebrana jest również w naszej galerii filmów).

Aby móc wyprowadzić prowegetariańską konkluzję, każda z powyższych przesłanek musi być prawdziwa. W tym miejscu nie będę podważał wartości utylitaryzmu lecz przyjmę go w formie w jakiej rozwijał go P.Singer. Podniosę jednak pewne wątpliwości dotyczące faktycznego cierpienia zwierząt podczas chowu oraz wyprowadzę pewne niespodziewane konkluzje płynące z jego przyjęcia.

Jakość życia woła na pastwisku

Ponieważ w czasie urlopu intensywnie jeździłem na rowerze wśród niemieckich pól i łąk, natkąłem się na wiele pastwisk z bydłem hodowanym na mięso. Ku mojemu zdziwieniu obraz który zobaczyłem, kłócił się z oglądanymi przeze mnie wcześniej zdjęciami i filmami zniewolonych, trzymanych w ciasnych klatkach, cierpiących zwierząt hodowanych przemysłowo. Uświadomiłem sobie, że materiały które zwykłem oglądać dotyczyły w głównej mierze chowu drobiu.

Stada wołów leniwie wędrowały w dużych grupach po obszernych pastwiskach, skubiąc trawę, jedząc świeże, dowożone im siano, chroniąc się w zadaszonych wiatach. Widok ten nie przypominał koszmarnej, przemysłowej eksterminacji pokrzywdzonych, ale swobodne, szczęśliwe stada bizonów z filmów o dzikim zachodzie.

Czy obraz ten był ewenementem, odstępstwem od bolesnej rzeczywistości? Okazuje się, że sposób hodowli różnych gatunków zwierząt cechuje się innymi, istotnymi z punktu widzenia utylitarysty, cechami. Inaczej wygląda hodowla kurczaków, świń, ryb czy wołów. Inaczej też musi wyglądać zatem ocena spożywania ich mięsa. Po przejrzeniu kilku portali rolniczych i zalecanych tam sposobów hodowli bydła mięsnego oraz przejrzeniu broszury naukowej Chów bydła mięsnego metodami ekologicznymi, doszedłem do wniosku, że widziane przeze mnie pastwiska nie są odstępstwem, ale zalecaną przez samych hodowców normą (oczywiście nie neguję występowania bestialskiego traktowania wołów - jednak istnienie, np. wypadków samochodowych nie jest  argumentem za rezygnacją z motoryzacji).

W załączonym podręczniku chowu ekologicznego zaleca się, np. aby bydło większość swego życia spędziło na obszernych pastwiskach z dostępem do osłoniętych od wiatru wiat, spożywało naturalne produkty roślinne oraz było naturalnie zapładniane.

Powyżej wymienione zalecenia jak również moja osobista obserwacja przekonują mnie, że życie karmionego, leczonego, chronionego przed drapieżnikami, żyjącego na obszernym pastwisku w dużym stadzie woła mięsnego jest, ostrożnie rzecz ujmując, bardziej szczęśliwe niż nieszczęśliwe. To natomiast podważa jedną z przesłanek argumentacji P.Singera przeciwko spożywaniu mięsa hodowanego przemysłowo. Jeśli prawdą jest, że życie tuczonego woła na europejskich pastwiskach często bywa całkiem przyjemne, argument prowegetariański Singera upada.

O moralnej wyższości wołowiny w świetle rachunku utylitarystów

Jeśli powyższe rozumowanie nie do końca przekonuje, istnieje kolejna, ważniejsza racja, żeby różnicować moralną ocenę spożywania różnych rodzajów mięs i promować beefizm. Polega ona na konsekwentnym wyprowadzeniu wniosków płynących z utylitarystycznych przesłanek. Przyjrzyjmy się kilku faktom dotyczącym produkcji wołowiny, które należy wziąć pod uwagę prowadząc namysł nad tym zagadnieniem (poniższe dane są przybliżone - można je zweryfikować na wzmiankowanych stronach):

  • średnia długość życia woła mięsnego to 30 mcy. Waży on wtedy około 600kg (nawet do 1500kg w zależności od rasy);
  • średnia efektywność rzeźna jednego woła to 60%, co daje około 400kg mięsa z jednego zwierzęcia;
  • obecnie w naszym kraju przeciętne spożycie mięsa i jego przetworów wynosi rocznie 65-73 kg na osobę.

Informacje te są bardzo istotne, a w zestawieniu z analogicznymi danymi dotyczącymi hodowli innych gatunków zwierząt, dają bardzo ciekawe wyniki. Poniższa tabela zawiera porównanie moralnie istotnych rezultatów spożywania pewnych rodzajów mięs.

 

Bydło


Drób (kurczaki)


Ryby (karp)

(A) Średnia masa rzeźna

400kg

2 kg

1.5 kg

(B) Średnia długość życia w hodowli

30 mcy

4,5 mcy

40 mcy

(C) Ilość zabitych zwierząt danego gatunku w celu zaspokojenia całkowitego średniego spożycia mięsa w ciągu roku (70kg/rok) (gdyby spożywać mięso tylko tego gatunku)

0.175 zwierzęcia

35 kurczaków

46 karpi

(D) Ilość wszystkich zabitych zwierząt w ciągu średniego życia mięsożercy (70 lat)

12

2450

3220

(E) Suma długości życia zwierząt hodowlanych w ciągu średniej długości życia człowieka (BxD)

30 lat

919 lat

10733 lat

(F) Założony, nieempiryczny współczynnik jakości życia podczas hodowli (skala od -3 do 3)

2

-2

-1

(G) Wartość moralna Q = Jakość życia (F) x ilość lat (E)

60Q

-1835Q

-10733Q

 

Powyższa tabela wymaga zapewne pewnych wyjaśnień. Dane podane dla poszczególnych gatunków zwierząt (w wierszu C,D,G i E) opisują statystycznego mięsożercę, który spożywałby tylko jeden gatunek zwierząt. Osoba taka w ciągu całego swojego życia zjadłaby bądź 12 wołów, bądź 2450 kurczaków bądź 3220 karpi. W podobnie rozłączny sposób należy czytać kolejne wiersze tabeli. Założenie, że mięsożerca konsumuje tylko jeden gatunek zwierząt czynię dla prostoty wywodu. Nierealność takiego założenia nie wpływa jednak na ostateczną konkluzję, a przeciwnie, pozwala jasno zobaczyć moralne koszty spożywania mięsa różnych gatunków.

Wyjaśnienia zapewne wymagają również dane z tabeli w wierszu (E). Jak to możliwe, że suma życia wszyskich zjedzonych karpi w ciągu życia człowieka wynosi 10733 lat? Dana ta jest iloczynem ilości zjedzonych karpi przez siedemdziesięcioletniego człowieka oraz długości życia jednego hodowlanego karpia. Katergoria taka, wbrew ewentualnym zarzutom, jest bardzo istotna dla namysłu utylitystycznego i nie jest błędem kategorialnym (przynajmniej dla utylitarystów). Pamiętać należy bowiem, że utylitaryści twierdzą, że wartość moralna czynu (np. spożywania mięsa) wyznaczona jest przez konsekwencje tego działania dla OGÓŁU, a te wyliczane są jako SUMA skutków dla JEDNOSTEK. Zgodnie z szacunkowymi informacjami z tabeli, aby zatem być mięsożercą muszę wyhodować i zabić w ciągu mojego życia 3220 karpi lub 2450 kurczaków lub jedynie 12 sztuk bydła.

Dlaczego istotna jest długość życia? Bezpodstawne wydaje się zakładanie, że dla każdej jednostki, którą bierzemy pod uwagę w naszym rachunku, należy założyć tylko po jednym jej interesie (np. 1 kura ma 1 interes aby żyć i 1 interes, aby nie cierpieć) nie biorąc pod uwagę długości ich życia. O ilości spełnionych interesów, preferencji czy pragnień, o ilości szczęścia jednostki decyduje również DŁUGOŚĆ jej życia. Utylitarystę interesuje bowiem ilość i jakość przeżyć, które są konsekwencją danego działania. Dziesięć razy gorsze jest zatem cierpienie przez 3 lata niż przez lat 30. Jeśli jedna osoba doświadcza szczęścia przez 3 lata, to dwie takie osoby łącznie doświadczają szczęścia przez 6 lat. Taki sposób liczenia umożliwia utylitaryście wyrażenie zgodnej z intuicjami oceny, że np. świat, w którym szcześliwe są 2 osoby przez trzy lata jest 2 razy lepszy niż świat, w którym szczęśliwa jest tylko jedna osoba.

Z powyższej cechy utylitaryzmu wynika zatem, że 70 letni mięsożerca przyczyniłby się do 24 lat życia (przeżyć, doświadczeń) bydła lub 919 lat życia kurczaków lub aż 10733 lat życia karpi! Gdy pomnoży się te lata przez prawdopodobny, aczkolwiek założony i kontrowersyjny współczynnik jakości życia (F), to ilość cierpienia przeżywanego przez kurczaki czy ryby okazuje się być o kilka tysięcy (sic!) punktów wyższa niż przy hodowli bydła. Na owe dysproporcje nie wpłyną również zmiany w założonej jakości życia wołów.

Nawet jeśli niezgodzilibyśmy się na argument pierwszy twierdząc, iż jakość życia oraz umierania hodowlanego bydła jest równie niska jak kurczaków czy ryb (co wydaje się być, jak już wspomniałem, nieprawdą), dysproporcie w ocenie moralnej spożycia ich mięsa ciągle pozostaną olbrzymie. Jeśli jakość życia wszystkich zwierząt hodowlanych równa się -1, to wartość moralna Q dla bydła wyniosłaby -30, podczas gdy np. dla karpia -10733 (proszę pomyśleć, ile wynosiłaby wartość Q dla śledzi, które są znacznie lżejsze niż karpie).

Uśmiercanie zwierząt a etyka P.Singera

Trzeci argument wspierający beefizm przeciwko wegeterianizmowi, tzn. moralną przewagę promowania spożycia wołowiny nad przestrzeganiem innych diet, odwołuje się da faktu uśmiercania. Dla wielu obrońców wegetarianizmu racją przeciwko spożywaniu mięsa jest bowiem sam fakt zabijania zwierząt. Zwracają oni często uwagę na bolesny, “niehumanitarny” proces uśmiercania.

Załóżmy więc to, co  w rzeczywistości jest niezbyt prawdopodobne, że uśmiercanie zwierząt przez człowieka jest dla nich bardziej bolesne fizycznie i psychicznie niż naturalne, nieuchronne zdychanie. Gdybym spożywał wyłącznie wołowinę w przeciętnych dla Polaków ilościach w ciągu całego mojego życia przyczyniłbym się do uśmiercenia 12 wołów. Analogicznie, straciłoby życie 2450 kurczaków lub 3220 karpi. Co więcej, gdybym ograniczył spożywanie mięsa np.  o połowę (jak wskazują dietetycy, Polacy zbyt dużo jedzą mięsa), w ciągu całego mojego życia przyczyniłbym się do życia i śmierci 6 wołów.

Przy takich proporcjach 12 lat bycia wegetarianinem ratuje od życia i agonii jednego byka! Liczby te można jeszcze zmniejszyć o połowę hodując tylko takie rasy wołów, których masa rzeźna jest dwukrotnie wyższa od przeciętnej (około jednej tony mięsa z jednego wołu).

Może powinniśmy jednak wziąć pod uwagę sam fakt pozbawiania życia zwierząt, a nie tylko bolesny proces umierania? Może to, co jest złe w zabijaniu, to sam fakt uśmiercania? Niestety przyjęcie etycznej perspektywy P.Singera uniemożliwia nam taką ścieżkę argumentacji. Musimy bowiem pamiętać, że P.Singera oraz większości utylitarystów wyznaje stanowisko welfaryzmu. Życie jako takie nie ma dla nich wewnętrzej wartości jeśli nie jest doświadczane (np. życie wczesnego płodu) lub jest pasmem doświadczeń negatywnych (np. życie osoby ciężko, boleśnie, nieuleczalnie chorej). Samo życie nie jest wartościowe, liczy się pozytywna jakość życia (stąd proeutanatyczne czy proaborcyjne argumenty P. Singera). Pozbawianie życia jest więc złe jedynie ze względu na cierpienia, które powoduje lub może powodować. Istotny jest więc jedynie bolesny proces umierania oraz pośrednie skutki dla innych istot świadomych (żal, strach, gniew, poczucie straty, problemy życiowe po stracie, itd.). Pozbawianie życia zwierząt hodowlanych nie wydaje się generować jednak tego typu istotnych negatywnych konsekwencji. Zwierzęta nieprzewidują swojej przyszłości, nie zdają sobie sprawy ze śmierci towarzyszy. A newet jeśli zdają, to tylko w rzeźni przez krótką chwilę. Nie jest ona zapewne dłuższa niż świadomość naturalnego zdychania.

Nie pomoże również zwolennikowi P.Singera przyjęcie dwóch innych tez: że (1) śmierć jest zła bowiem nie respektuje interesu żyjących, aby żyć lub że (2) śmierć jest zła, bowiem pozbawia daną istotę jej przyszłych pozytywnych doświadczeń. Zaznaczę tu tylko, czego nie będę rozwijał, że Singer w swojej etyce nie respektuje takich uzasadnień, co widać w jego podejściu do aborcji. Jeśli bowiem zwierzęta posiadają interes aby żyć (ad. 1) , nie może różnić się on znacznie od podobnego interesu czującego płodu czy noworodka. Czytelnicy Singera wiedzą jednak, że przy namyśle nad aborcją interes ten dla niego nie jest interesem istotnym. Również teza (2) nie wydaje się być spójna z jego przekonaniami na temat aborcji. Jeśli bowiem zło zabicia zwierzęcia polega na tym, iż pozbawia się go przyszłych doświadczeń, które miałoby ono, gdyby żyło, z tego samego powodu niemoralna musiałaby być również aborcja (pozbawia ona bowiem płody możliwych, przyszłych doświadczeń). Peter Singer, o czym wiedzą jego czytelnicy, odrzuca jednak tzw. argument z potencjalności (rozumowanie, które głosi, że aborcja jest zła bowiem pozbawia płody potencjalnych, przyszłych praw lub doświadczeń, które stałyby ich udziałem).

Beefizm - racjonalna strategia walki z cierpieniem zwierząt hodowlanych

Utylitaryzm Singera jest teorią moralną, dla której ważny jest świat taki jakim jest. Nie interesują go pytania co byłoby gdyby wszyscy np. byli pacyfistami czy wegetarianami. Nie jest istotne dla oceny naszych działań to, co byłoby zalecane w idealnym świecie braku cierpienia, konfliktów czy wojen. Nie są ważne hipotetyczne, idealne światy możliwe, w których np. każdy postępowałby wedle danej maksymy. Nie jest istotne to, że np. świat w którym nikt nie jadłby mięsa byłby lepszy od świata, w którym są mięsożercy. Z perspektywy utylitaryzmu dla oceny naszych czynów liczą się bowiem jedynie faktyczne lub najbardziej prawdopodobne skutki w świecie, w którym żyjemy. W tych kategoriach należy również oceniać strategie walki z cierpieniem zwierząt.

Jeśli więc utylitarysta stąpa twardo po ziemi to powinien przewidzieć, że w naszym świecie mięsożerców jest przytłaczająca większość i przekonywanie ich do bycia wegetarianami spotka się najprawdopodobniej z nikłym skutkiem. Konsekwencją tej porażki jest cierpienie i śmierć milionów kurczaków i ryb. Przez ostatnie trzydzieści lat działalności społecznej zwolenników wegetarianizmu konsumpcja mięsa, w tym kurczaków, systematycznie wzrasta (zob np. tu).

Z tego względu, jeśli przyjmiemy stanowisko etyczne P.Singera i zaakceptujemy utylitaryzm oraz zasadę równego rozważania interesów tak w stosunku do ludzi jak i zwierząt, jako racjonalne osoby powinniśmy odrzucić wegetarianizm.  Realną, najbardziej racjonalną i użyteczną z perspektywy etyki P.Singera strategią minimalizacji cierpienia zwierząt powinna być promocja beefizmu. Beefizm bowiem ma bardzo wiele zalet:

Zalety beefizmu:

  • można cieszyć się smakiem i dietetycznymi walorami mięsa;
  • można odrzucić szowinizm gatunkowy;
  • można znacząco przyczynić się do eliminacji cierpienia zwierząt hodowlanych;
  • można znacząco podnieść efektywność przekonywania innych do zmiany diety;
  • można przyjąć ciekawą i unikalną koncepcję wykraczającą poza schemat wegetarianie - mięsożercy.
Ostatnia modyfikacja: środa, 22 września 2010 08:21
Spodobał Ci się artykuł? Subskrybuj biuletyn i podziel się z innymi!

Ostatnie od Krzysztof Saja

Artykuły pokrewne

W górę