Rozwój poglądów. Starożytność pogańska

Fragmenty książki "Etyczny problem samobójstwa" oraz spis wybranych rozdziałów

Rozwój poglądów. Starożytność pogańska

Ks. prof. Tadeusz Ślipko SJ

Etyczny problem samobójstwa

ISBN: 978-83-927267-1-5
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2008

Wybrane fragmenty
Rozdz.1 ROZWÓJ POGLĄDÓW
Starożytność pogańska
Starożytność chrześcijańska i średniowieczna
Czasy nowożytne
Filozofia współczesna
Rozdz.3 POJĘCIE SAMOBÓJSTWA
Dotychczasowe próby definicji samobójstwa
Krytyka stanowisk
Propozycja rozwiązania

ROZWÓJ POGLĄDÓW

1. Starożytność pogańska

Nie jest rzeczą łatwą ustalić dokładnie moment, w którym narodziła się filozofia moralności samobójstwa. Dzieje się tak dlatego, że filozofia ta wyłoniła się z potocznych intuicji moralnych danego społeczeństwa, określonych jego tradycją moralną i wpajanych od dzieciństwa w umysł późniejszego filozofa. Który z myślicieli i w jakim czasie wziął za przedmiot swojej refleksji filozoficznej zaczerpnięte z tego źródła przekonania o moralnej wartości samobójstwa, uświadomił sobie jakiś tkwiący w nim problem etyczny i wyraził swój pogląd w tej sprawie, dokładnej odpowiedzi na te pytania udzielić niepodobna. Posiadane przekazy źródłowe są nader fragmentaryczne i pochodzą z drugiej ręki. Toteż z pewnym tylko przybliżeniem można przyjąć, że najwcześniejsze próby sformułowania etycznej oceny samobójstwa z filozoficznego punktu widzenia pojawiły się, jak w wielu innych kwestiach, w kręgu filozofii Grecji. Filozofem, który pierwszy problem ten podjął i zajął wobec niego stanowisko, był Pitagoras i jego uczniowie Eukrystes i Filolaos.

Cała nasza wiedza o Pitagorasie opiera się na krótkich notatkach Cicerona. Ale już z tych krótkich wypowiedzi wynika, że Pitagoras formował swój sąd wychodząc z przesłanek teologicznych. Rządy nad światem i człowiekiem sprawuje najwyższy Władca, bez którego woli nie wolno człowiekowi opuścić miejsca, jakie mu wyznaczył na ziemi. Prawo harmonii określające naturę wszechrzeczy nadaje również sens ludzkiemu istnieniu. Eukrystes przyjął w zasadzie tezę swego mistrza, ale złagodził nieco jej absolutny charakter dopuszczając pewne wyjątki. Starzec stojący u kresu swego życia może nabrać przekonania, że bogowie nie potępią jego decyzji własnowolnego odejścia z tego świata.

Z wczesnych filozofów greckich na temat samobójstwa wypowiedział się również Heraklit. Jego poglądy kształtowały się w atmosferze pesymizmu; na życie ludzkie patrzył jako na arenę cierpień, walk i błędów. Wydało mu się ono bardziej podobne do śmierci, aniżeli do prawdziwego życia. Gdyby człowiek miał pewność, że po drugiej stronie istnienia czeka go inne, szczęśliwe życie, nic nie mogłoby go powstrzymać przed opuszczeniem doczesnej egzystencji. Ale strach przed śmiercią i niepewność przyszłości każe mu dźwigać swój los do końca.

Poglądy Sokratesa w sprawie moralności samobójstwa znane nam są tylko z relacji Platona. Nawiązał on do absolutnej koncepcji zakazu samobójstwa zarysowanej w ogólnym i niewyraźnym jeszcze kształcie przez Pitagorasa. Kierował się też podobną, jak wielki Samijczyk, ideą przewodnią: ludzie są „jedną z prywatnych własności bogów” i jest rzeczą niedopuszczalną, aby mogli siebie samych z tej zależności „wyzwalać” czy też od niej „uciekać”. Sam Sokrates popełnił wprawdzie samobójstwo, ale uczynił to dlatego, że „tak każą Ateny”. Kroku zaś tego dokonał mężnie i bez bojaźni śmierci, ponieważ kierował się przekonaniem, że w ten sposób szybciej uwolni się od więzów ciała i zmysłów, aby posiąść prawdę, czystą już i niepokalaną.

Platon nie ograniczył się tylko do przekazania potomności myśli Sokratesa (przy czym zawsze pozostaje kwestia, w jakim stopniu odtworzył on wiernie myśl swojego nauczyciela, w jakim zaś wplótł w nią własne swoje idee). W Prawach podejmuje ten sam temat i już we własnym imieniu wypowiada pogląd, w którym nie kwestionując niedopuszczalności samobójstwa ogranicza ją ró­wnocześnie szeregiem wyjątków. Zalicza do nich „jakieś ogromne i nie dające się odwrócić nieszczęście” oraz „hańbę, z której nie ma wyjścia i która żyć nie pozwala”, nie mówiąc o przypadku (Platon nie mógł go wymazać ze swej pamięci), gdy ktoś pozbawia się życia, bo „na mocy prawnego wyroku żąda tego państwo”. Mimo to jednak ogólna ocena samobójstwa w oczach Platona jest nadal surowa. Kto zabija „najbliższą sobie istotę i najmilszą” tzn. samego siebie, winien być pochowany „bez rozgłosu i ani kamień grobowy ani napis nie będą wskazywać miejsca, gdzie spoczywa”.

Arystoteles omawia zagadnienie samobójstwa w Etyce Nikomachejskiej w trzech różnych kontekstach: najpierw w ramach analizy cnoty męstwa, następnie — sprawiedliwości, na koniec — przyjaźni. Chociaż więc zajęty przez niego kąt widzenia ustawicznie się zmienia i ukazuje mu wciąż inne aspekty samobójstwa, etyczna konkluzja, do której dochodzi, stale pozostaje negatywna. Samobójstwo w pojęciu Arystotelesa jest aktem moralnie złym, ponieważ wynika z pobudek tchórzostwa i chęci ucieczki przed trudnościami, narusza prawa państwa do osoby obywatela, jest wreszcie następstwem niegodziwości popełnionych w życiu. Punkt ciężkości moralnego potępienia samobójstwa przez Arystotelesa spoczywa niewątpliwie na dwu pierwszych racjach. Człowiek pozbawiając się życia nie spełnia co prawda aktu niesprawiedliwości względem samego siebie, ponieważ sprawiedliwość odnosi się zawsze do kogoś innego aniżeli sam podmiot, o który tu chodzi. Mimo to samobójca okazuje się niesprawiedliwy względem państwa, którego ustawom podlega. Jednakże państwo nie wkracza w sferę osobistych motywów, którymi człowiek kieruje się w akcie samobójstwa. Tę znowu stronę moralnej wartości samobójstwa określa cnota męstwa. Zło samobójstwa polega na tym, że człowiek ucieka w nim przed złem, któremu winien się przeciwstawić. A zatem Arystoteles formuje swój sąd o samobójstwie nie tylko ze społecznego punktu widzenia, jak się zazwyczaj przyjmuje, ale również ze stanowiska samej osoby działającej i jej wewnętrznych przeżyć. Te dwie różne determinanty moralnego zła samobójstwa wiążą się u niego ze sobą i nawzajem dopełniają. Widoczna jest również zmiana kierunku argumentacji. Nie odwołuje się już do racji teologicznych, ale szuka uzasadnienia w sferze czynników czysto ludzkich i doczesnych.

Arystoteles był ostatnim wielkim filozofem starożytności pogańskiej, który stanął zdecydowanie po stronie niedopuszczalności samobójstwa bez żadnych wyjątków. Następne generacje filozoficzne odeszły od stanowiska Stagiryty nawiązując raczej do poglądu Platona. Zwrot ten jednak dokonał się na drodze wytyczonej przez Arystotelesa. Zagadnienie samobójstwa rozważano wyłącznie w ramach doczesnej egzystencji człowieka bez odniesienia się do świata transcendentnego. Owszem, jeżeli u Arystotelesa zaznacza się tendencja do uwzględnienia obydwu aspektów zła samobójstwa, indywidualnego i społecznego, spekulacje późniejszych filozofów patrzyły na problem samobójstwa przez pryzmat człowieka jako jednostki. Było to zresztą zgodne z ogólną tendencją filozofii poarystotelesowskiej. W centrum jej uwagi znalazł się człowiek, jego wewnętrzna autonomia i wyzwolenie spod nacisku sił kosmosu. W tych przeto kategoriach szukano elementów do rozwiązania zagadki moralnej wartości samobójstwa.

Pewnych bodźców w tym kierunku dostarczyli już cynicy. Głosząc z jednej strony pogardę dla dóbr tego świata, z drugiej zaś nędzę i znikomość ludzkiej egzystencji musieli dojść do uznania samobójstwa za jedną z form przezwyciężenia zła nieprzyjaznego losu. Dalej jeszcze niż cynicy poszedł Hegesias, zwolennik filozofii cyrenejskiej. Głosząc z wielkim zapałem zasadę, że śmierć jest największym dobrodziejstwem, zjednał sobie wśród współczesnych przydomek „namawiającego do śmierci” (Peisithanatos). Kiedy jednak wśród jego uczniów zaczęły się szerzyć przypadki samobójstwa, król Ptolemeusz I w trosce o dobro państwa zakazał mu dalszych wykładów.

Inaczej zorientowana była myśl Epikura. Był on przede wszystkim „piewcą życia”, a nie śmierci. Jeżeli nie cofnął się nawet przed karkołomną sofistyką, byle wykorzenić z serc ludzkich lęk przed śmiercią, czynił to w imię afirmacji życia i możliwości używania w pełni jego przyjemności. Również cierpienia usiłował pozbawić ich posmaku goryczy uciekając się do pomocy specyficznej sztuki pielęgnowania szczęścia we wszystkich sytuacjach życiowych. Ten jednak kult życia doprowadził Epikura tylko do uznania samobójstwa za dowód „klęski lub przynajmniej małej sprawności ducha”, nie zaś do wykluczenia wszelkich wyjątków od tej zasady. Epikur przyjmował, że przeciwności losu mogą się niekiedy spiętrzyć tak wysoko, iż nawet mędrzec nie ma przed sobą innej drogi jak tylko dobrowolne odejście z grona żyjących. Pozostaje jednak pytanie, jak Epikur godził tę argumentację na rzecz wyjątkowej dopuszczalności samobójstwa z podstawowym aksjomatem swojej etyki, że człowiek przy najgorszych nawet cierpieniach może pozostać szczęśliwy. Rozwiązaniem trudności okazuje się specyficzna rola myśli o samobójstwie w kształtowaniu stanów szczęścia. A mianowicie budzi ona „świadomość, że gdy już znikną wszelkie powaby życia, można usunąć się cierpieniom”, taka zaś świadomość „jest właśnie rozkoszą, która w najgorszym położeniu mędrca jeszcze czyni szczęśliwym”.

Samobójstwo spotkało się z częściowym usprawiedliwieniem w oczach Epikura, ponieważ widział jakąś możliwość zintegrowania samobójstwa z naczelnym dobrem moralnym człowieka w postaci błogostanu pokoju i szczęśliwości. Filozofia stoicka podjęła próbę jeszcze śmielszą. Usiłowała dowieść, że samobójstwo nie tylko da się wyjątkowo uzgodnić z wymogami etyki, ale stanowi ich prostą i ostateczną konsekwencję. Do tego wszakże konieczny jest odpowiednio dobrany punkt wyjścia. U stoików rolę tę pełni teza, że źródło i siła twórcza moralnego postępowania człowieka polega na działaniu zgodnym z jego naturą i powszechnym porządkiem świata. W ten sposób osiąga człowiek pełną niezależność od sił zewnętrznych i własnych nierozumnych popędów, zamykając się w sobie wchodzi na drogę wolności. Bezpośrednio dzieła tego dokonuje rozum, który potrafi wznieść się ponad ślepą konieczność, by dać człowiekowi władztwo nad własnym postępowaniem. Rozum okazać musi swą moc również w obliczu śmierci. Zdobywa zaś ją rozumiejąc jej naturę. Do osiągnięcia tego celu pomocne okazuje się ustawiczne rozważanie o śmierci, z czego rodzi się przekonanie, że śmierć nie jest złem samym w sobie. Stanowi ona cząstkę rozwoju Kosmosu, małe ogniwo w wielkim procesie zanikania i powstawania rzeczy. Przynosi zagładę poszczególnym bytom, ale nie narusza samej substancji bytu. Złem jest dopiero, kiedy narzuca się człowiekowi jako siła niszcząca jego przywiązanie do życia i napawa go strachem przed nicością, albo też, kiedy przeradza się w namiętność, która zmusza człowieka do zamachu na własne życie. Przeto zadaniem człowieka jest, aby przy pomocy rozumu opanował te przeciwne sobie instynkty i zyskał moc decydowania o swoim losie. Z chwilą, kiedy się wzniesie na te wyżyny, staje się panem samego siebie. Jeżeli dla rozumnych racji wybiera życie, postępuje zgodnie z naturą. Niemniej jednak, jeżeli znajdzie rozumne motywy, które przemawiają za dobrowolnym pozbawieniem się życia, niech się nie waha pójść za ich głosem. Życie i śmierć jednakowo leżą w mocy człowieka. Już Zenon, założyciel szkoły stoickiej, przyznawał człowiekowi prawo do wyboru własnej śmierci. Najwymowniej jednak bronił tego prawa Seneka. „Dla kogo życie jest męką, komu choroba sprawia cierpienie, temu wolno skończyć ze sobą, zarazem ze swym cierpieniem”. Przejawia się w tym wolność człowieka i jego protest przeciwko zewnętrznej konieczności. I wtedy — przemawia Seneka do człowieka — „w którąkolwiek rozejrzysz się stronę, tam wszędzie jest kres wszelkiego nieszczęścia. Czy widzisz tamtą urwista górę? Z niej zstępuje się do wolności. Widzisz tamto, hen, morze, tamtą rzekę i tamtą studnię? Tam na dnie mieszka wolność. Widzisz te gałąź niską, uwiędłą w słońcu i nie rodzącą owoców? Z niej zwisa wolność”. Stoicka apoteoza wolności przeradza się ostatecznie w pochwałę samobójstwa. I niepodobna odmówić jej swoistej wielkości. Znajduje się w niej wszystko, na co może zdobyć się samotny człowiek w obliczu bezosobowego kosmosu: tragiczny wysiłek o zachowanie spokoju, odwagi, nawet wyjście naprzeciw najokrutniejszej próbie ludzkiego losu. I ten chyba elitarny charakter stoickiej koncepcji wzniosłego sposobu umierania sprawia, że prawo do podejmowania samobójczej decyzji przyznawali stoicy wyłącznie mędrcom. Człowiekowi z gminu taki przywilej nie przysługuje.

Jest przeto faktem, że w okresie poarystotelesowskim kultura antyczna ustami swych najwybitniejszych myślicieli przechyliła się zdecydowanie na stronę aprobaty samobójstwa, a nawet jego apologii jako ostatniej, możliwej do realizowania ludzkiej wartości. Wydaje się to zresztą zupełnie zrozumiałe. Wszystko niejako spychało myśl filozoficzną w tym kierunku: absolutyzm cezara i pogańskiego państwa, w obliczu którego osobowe uprawnienia pojedynczego obywatela utraciły rację bytu, społeczna degradacja człowieka w osobie niewolnika, materialistyczne podłoże panujących filozofii, pozbawiające go transcendentnego oparcia i nadziei. Życie ludzkie uległo powszechnej deprecjacji, nad myślą filozoficzną zaciążyła atmosfera niepewności i rezygnacji. W tej sytuacji prawo do samobójstwa stwarzało człowiekowi pewną enklawę osobowej autonomii i władztwa, w której szukał schronienia w momentach krańcowego zagrożenia.

 

UWAGA! W wersji internetowej nie zachowano przypisów

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama