Czy zwierzęta są osobami?
- Przeczytano: 6609
- 15 komentarze
- Subskrybuj zmiany
- Drukuj
- Ulubione
W samym USA w niewoli przebywa ok. 3000 wielkich małp człekokształtnych. Wiele z nich poddawanych jest badaniom biomedycznym, inne trzymane są w cyrkach, ZOO, lub prywatnych mieszkaniach. Prawa człowieka zostały stworzone, byśmy uniknęli dyskryminacji ze względu na płeć, pochodzenie, rasę. Czy możemy zatem utrzymać dyskryminację z uwagi na przynależność gatunkową? Jeśli zaś gatunek jest kryterium arbitralnym, to co jest jakością, jaka zapewnia prawa wszystkim ludziom, a jednocześnie odbiera je pewnej grupie zwierząt tak blisko z nami spokrewnionej?
W 1993 roku grupa sławnych etyków, prymatologów, psychologów oraz specjalistów z innych dziedzin nauki (w tym P.Singer, P. Cavalieri, J. Goodall), utworzyła Great Ape Project (dosłownie: Projekt Wielkich Małp) – międzynarodową organizację, która domaga się podstawowych praw (prawa do życia, wolności i zakazu tortur) dla wielkich małp człekokształtnych, czyli szympansów, bonobo, goryli i orangutanów. W tym celu stworzona została Światowa Deklaracja Praw Wielkich Małp Człekokształtnych (należących wraz z ludźmi do rodziny człowiekowatych - Hominidae), która miałaby pełnić funkcję podobną do Deklaracji Praw Człowieka i być respektowana przez wszystkie narody. GAP jest właściwie pierwszym poważnym projektem, który dąży do całkowitej zmiany naszego poglądu na życie zwierząt i jest pierwszym krokiem ku uznaniu ich podmiotowości etycznej i w konsekwencji pociągnięcie ludzi do odpowiedzialności za ich los. GAP skupiło się na grupie wielkich małp człekokształtnych nie bez powodu. Jedną z przyczyn jest chociażby to, że szympansy należące do tej rodziny, współdzielą z nami 98,4% genów (czyli łączy nas większe podobieństwo genetyczne niż słonia afrykańskiego z indyjskim). Są naszymi najbliższymi krewnymi w świecie zwierząt. Decydującym jednak argumentem jest spostrzeżenie, że zwierzęta te są osobami. Takie stwierdzenie może się nam wydać kontrowersyjne i sprzeczne z naszymi zazwyczaj antropocentrycznymi intuicjami, postaram się jednak tę tezę dobrze uzasadnić.
Zacznijmy może od krótkiego zdefiniowania pojęcia „osoby”. Odwołam się tutaj do definicji Johna Lock’a, wyróżniającej cechy, które mają być wyjaśnieniem tego pojęcia. Do tych własności należą: myślenie, inteligencja, rozum, zdolność do refleksji, ujmowanie siebie jako odrębnej całości z przeszłością i przyszłością. Nie jest w etyce bez znaczenia, że takich cech nie posiadają niektórzy ludzie, jak np. ci z nieodwracalnie uszkodzonym mózgiem, niemowlęta, czy dzieci chore na autyzm, którym, choć wymagają opieki, nie odmawiamy podstawowych praw, jakich domaga się GAP dla wszystkich człowiekowatych – prawa do życia, wolności i zakazu tortur.
Moim celem jest zwrócić uwagę na świat zwierząt pozaludzkich gdzie znajdziemy wiele istot, którym według definicji można przypisać status osoby, jak chociażby wspomniane już wcześniej szympansy, goryle, czy orangutany. Liczne badania wykazały, że są one nie tylko zdolne do nauki języka, rozpoznawania siebie w lustrze, myślenia pojęciowego, ale także świadome przeszłości i przyszłości. Potrafią zarówno używać narzędzi do zdobywania pokarmu, ale także mają świadomość swojego ciała i otoczenia, potrafią nawet używać lustra w celu dotarcia do niewidocznych miejsc na ciele. Ważne jest, że wykazują głęboką świadomość relacji społecznych takich, jak: hierarchia, długoterminowe związki. Zdolne są także do czynów altruistycznych, jak np. adoptowania porzuconych niemowląt, pomoc rannym. U wszystkich małp człekokształtnych możemy również zaobserwować relację przyjaźni objawiającą się nie tylko dzieleniem się pożywieniem, iskaniem, czy pomaganiem w walce z wrogami, ale także pocieszaniem i oburzeniem wobec zdrady.
Walenie, a w szczególności delfiny również budują więzi społeczne (np. poprzez wspólne polowania), potrafią także doskonale naśladować ruchy i pozy, uczyć się skomplikowanych układów ruchowych na podstawie własnej obserwacji, są w stanie także rozpoznawać się w lustrze, oraz porozumiewać ze sobą i rozróżniać inne osobniki po indywidualnych, odmiennych dla każdego z nich, gwizdach.
W niesamowicie pasjonującej książce „Najbliżsi krewni. Jak szympansy uświadomiły mi, kim jesteśmy” R.Fouts opisuje pierwszą grupę szympansów, które nauczono nie tylko rozumienia języka ludzkiego, ale przede wszystkim posługiwania się językiem migowym. Szympansica o imieniu Washoe potrafiła na przykład zrozumieć 350 różnych znaków i posługiwać się połową z nich. Autor opisuje bardzo wiele ciekawych zachowań swojej bohaterki w tym te, które do złudzenia przypominają ludzkie. Przykładem może być mówienie do siebie. Kiedy Washoe zostawała sama w pomieszczeniu, próbowała np. rozmawiać z ułożonymi wokół siebie lalkami, tak jak to robią ludzkie dzieci. W momencie, kiedy nie znała nazwy danego przedmiotu tworzyła własne nazwy stosując nowe połączenia znaków np. „brudny-dobry” – miało oznaczać ubikację, zaś „otwarte-jedzenie-picie” – lodówkę. Potrafiła także poprawiać swoje błędy językowe np. widząc w gazecie szklankę z napojem zasygnalizowała „to jedzenie” potem jednak przyjrzała się swojej ręce zmieniając znaki na „ten napój.” Nie będzie niczym niezwykłym, jeśli wspomnę tutaj także o zdolności do myślenia abstrakcyjnego. Nauczone znaku „drzewo” szympansy potrafią go stosować do różnych gatunków drzew. Wiele osób uważa właśnie język za coś wyjątkowo ludzkiego, coś, co odgranicza nasz świat od świata zwierząt. Faktem jest, że narządy mowy szympansów nie są przystosowane do mówienia ludzkim językiem, choć istnieją przypadki nauczenia ich wypowiadania jednego czy dwóch słów. Niemniej w swoim naturalnym środowisku szympansy porozumiewają się między sobą poprzez rozmaitego rodzaju pohukiwania, ale przede wszystkim bardzo bogaty język gestów. Są one wręcz mistrzami w rozpoznawaniu przekazów niewerbalnych, co sprawiło, że zaczęto je w laboratoriach psychologii eksperymentalnej uczyć języka migowego. Dzięki tym badaniom mogliśmy się dowiedzieć jak wysoce rozwinięte to zwierzęta. Według Noama Chomsky’ego tylko ludzie powinni być zdolni do tworzenia nowych zestawień słów, okazało się jednak, że zdolne są do tego również szympansy. Wspomniana przeze mnie Washoe nauczyła się podstawowej składni, stawiając zawsze podmiot przed orzeczeniem. Przykładem tego mogą być zdania: „ty mnie na zewnątrz”, „proszę ty mnie wypuść”. Potrafiła nawet tworzyć dłuższe kombinacje słowne. Niesamowicie dowcipna jest pewna rozmowa między nią a Fouts’em, którą muszę tutaj przytoczyć:
Kiedyś naprzykrzała mi się, żebym dał jej pociągnąć papierosa, którego akurat paliłem: DAJ MI DYMKA; DYMKA WASHOE, SZYBKO DAJ MI DYMKA. Na koniec zasygnalizowałem: POPROŚ GRZECZNIE. Odparła: PROSZĘ DAJ MI TEGO GORĄCEGO DYMKA.
Co ciekawe między szykiem zdań, jaki stosowała Washoe, a szykiem, jaki stosują dzieci uczące się amerykańskiego języka migowego nie było różnicy, jej nauka języka migowego przebiegała zresztą dokładnie tak jak u ludzi. Najpierw nauczyła się pojedynczych znaków, potem zestawów dwuznakowych, na końcu zdań składających się z 3,4, znaków. Ważne jest też zwrócenie uwagi na produktywność kombinatoryczną, czyli tworzenie przez szympansy nieskończonej liczby nowych znaczeń poprzez łączenie poznanych słów. Badania wykazały, że szympansy potrafią też zrozumieć różnice w znaczeniu biorące się z zastosowania różnych reguł gramatycznych, a gdy nauczyły się jakiejś reguły nie popełniały już błędów. Wspomniana książka jest niesamowitą opowieścią o tym jak wiele łączy nasz z szympansami, lecz również goryle czy orangutany zdolne są do uczenia się języka migowego, porozumiewania poprzez użycie nieikonicznych symboli, rozumienia języka mówionego. Co więcej przeniesiona do stada Washoe zaadoptowała w nim osierocone młode, które zaczęła uczyć języka migowego i komunikowała się nim z innymi członkami stada, ucząc ich nowych znaków.
Wspomniany przeze mnie GAP to przedsięwzięcie długoplanowe, które już dziś stanowczo głosi, że życie człowiekowatych, m.in. ze względów, o których wspomniałam, musi być chronione do tego stopnia, że zabicie indywidualnej jednostki może mieć miejsce jedynie w tak specyficznych sytuacjach jak samoobrona. Nie można przetrzymywać ich z dala od naturalnego środowiska, mają prawo do wolności, nie zaś życia spędzonego za kratkami ZOO, w cyrku, czy prywatnych domach, gdzie warunki nie pozwalają im na naturalną aktywność: przemieszczanie się, zabawy, aktywność seksualną. Należy także zabronić wszelkich tortur, w tym w postaci tak wyrafinowanej jak eksperymenty medyczne czy psychologiczne. GAP zajmuje się także poprawą warunków dla tych szympansów, których nie da się przywrócić naturalnemu środowisku. W brazylijskich sanktuariach prowadzi się leczenie zwierząt, które mają bardzo często głęboką traumę po trzymaniu ich w klatkach, czy odosobnieniu. Niewątpliwie GAP jest odważnym krokiem w stronę zmiany ludzkiego myślenia, niemniej krokiem, który już dziś powinien być oczywisty.
Przykładów rozumności, intencjonalnych działań czy sprytu, wykazywanego chociażby podczas polowania, jest w świecie zwierzęcym bardzo wiele, niemniej przytoczone przeze mnie przykłady miały ukazać dysproporcję, jaka występuje między tzw. przypadkami marginalnymi wśród ludzi, (czyli np. ludźmi znajdującymi się w stanie wegetatywnym, autystycznymi dziećmi, silnie upośledzonymi) a rozwiniętymi, pod względem inteligencji i umiejętności, zwierzętami.
Jeśli przyjmiemy kryterium bycia osobą jako swojego rodzaju linię demarkacyjną wyznaczającą zbiór podmiotów moralnych, możemy być pewni, że nie znajdą się w nim niektórzy ludzie albo znajdą niektóre zwierzęta. Niemożliwe jest przeprowadzenie tego podziału tak, aby po jednej stronie znalazł się człowiek, a po drugiej inne gatunki.
Przez wieki ludzie zaprzeczali, że zwierzęta mogą świadomie odczuwać ból, dziś takie twierdzenia to jedynie ślepe negowanie osiągnięć nauki. Co więcej to właśnie nieustanne zmiany w prawie (zakaz importu foczych futer do UE, zakaz tuczu gęsi na foie grass w Polsce, zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach w krajach UE, zakaz hodowli klatkowej kur itp. przepisy) uświadamiają nam jak ewoluuje stosunek ludzkości wobec nie będących ludźmi zwierząt. Są jednak istoty, których los powinien być nam szczególnie bliski, czyli wielkie małpy człekokształtne – nasi „najbliżsi krewni”.
1. R.Fouts, S. Tukel Mills "Najbliżsi krewni. Jak szympansy uświadomiły mi, kim jesteśmy.", przeł. A.Jankowski, Media Rodzina, Poznań 1999
2. P. Singer, " Etyka praktyczna", przeł. A. Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2003
3. "In Defense Of Animals" pod red. P.Singer, Blackwell Publ. 2006
4. www.greatapeproject.org
Komentarze
-
środa, 11 sierpnia 2010
Rozum a emocje
Mam mieszane odczucia jeśli chodzi o skuteczność etyki zarówno w opisie i wyjaśnianiu zjawisk społecznych (moralnych), jak i ich regulowaniu (normatywność etyki). Jeśli chodzi o funkcję deskryptywną, to podzielam pesymizm B. Williamsa, który argumentował, że zachowania moralne konstytuowane są tak licznymi i tak zmiennymi czynnikami, że nie istnieje możliwość wypracowania jednego, ogólnego systemu, który miałby je opisywać. Oczywiście można próbować wyjaśniać zachowania moralne, jednak tu znowu za Williamsem wydaje mi się, że przydaje się w tym względzie bardziej psychologia niż filozofia.Jeśli chodzi o kwestię normatywności etyki, to poruszony przez Panią Magister Zarosę problem praw zwierząt świetnie obrazuje, według mnie, problem doboru metody perswazji w etyce. Coraz bardziej skłaniam się do przekonania, że skuteczniejszą drogą przekonywania do określonych działań moralnych jest oddziaływanie na emocje, niż argumentacja zakładana przez podejście odwołujące się do ludzkiej racjonalności. Podejrzewam, że większość rozgarniętych ludzi doskonale zdaje sobie sprawę np. z tego, że w dzisiejszych czasach nie ma najmniejszego (racjonalnego) powodu by wykorzystywać zwierzęta w celach konsumpcyjnych, nie wspominając już o praktykach poruszanych przez Mgr Zarosę. Problem tkwi jednak, jak przypuszczam, w samej motywacji moralnej. Od zrozumienia danej kwestii do podjęcia danego działania droga jest niestety bardzo długa. Nieco lepiej wygląda to w przypadku tzw. szoku emocjonalnego (zarówno negatywnego, jak i pozytywnego). Niechęć lub zachwyt dla działania określonego rodzaju przekładają się niemal bezpośrednio na akt decyzyjny. Taka jest ludzka psychologia. Można doskonale rozumieć to, że zażycie gorzkiego leku nas uzdrowi, a mimo tego nie być w stanie go przełknąć.Co innego, gdy gorycz leku kojarzy nam się ze smakiem egzotycznej potrawy spożywanej podczas upojnych wakacji.Zachęcałabym do podkreślania w etyce roli emocji moralnych bez jednoczesnego rezygnowania z akcentowania roli rozumu w tym względzie. Wniosek jest taki: można siebie i innych świadomie krzywdzić doskonale zdając sobie sprawę ze swojej nikczemności, ale można również tak rozumnie kierować swoimi emocjami, aby minimalizować zadawane krzywdy. Taka właśnie zasada kieruje, jak mniemam, postępowaniem obrońców praw zwierząt, gdy systematycznie poddają się oglądaniu przerażających filmów, na których udokumentowane są akty przemocy wobec zwierząt. Podejrzewam, że robią to świadomie, aby „przypominać” swoim emocjom, jak powinny stymulować motywację moralną. Choć taka metoda może budzić opory, to warto pamiętać, że nie jest prawdą, iż cel nigdy nie uświęca środków.Podsumowując: etyka powinna przypisywać większą rolę w kształtowaniu się motywacji moralnej emocjom, niż rozumowi. Rozum w konstytuowaniu się aktu decyzji moralnej przydaje się o tyle, o ile urabia emocje moralne. Argumentacja moralna wpływałaby zatem nie na racjonalną stronę psychiki ludzkiej, ale na emocje.
-
środa, 11 sierpnia 2010
Odp. K. Saji
Jeśli chodzi o zagajenie Doktora Saji o rolę argumentacji teistycznej, tj. jak się domyślam chrześcijańskiej, w kwestii praw zwierząt, to mam dwa spostrzeżenia.Po pierwsze, brakuje mądrych, tj. wykształconych i krytycznie myślących chrześcijan, którzy znaliby różne interpretacje Biblii i potrafili zrozumieć kontekst, w jakim kształtuje się nauka Kościoła (pytanie jednak, czy wówczas pozostaliby dalej chrześcijanami, zakładam jednak, że jest to możliwe). Po drugie, jeśli z chrześcijaństwem kojarzy się głównie takie tezy, jak ta, że człowiek jest stworzony na obraz Boga, że powinien czynić sobie Ziemię poddaną, że jest jedyną wolną i rozumną istotą spośród całego Stworzenia, itp. to trudno się spodziewać innego, niż zastane traktowania zwierząt. Co do kwestii rozumności, to zapomina się na przykład, że jedną z czołowych zasad chrześcijaństwa jest idea wyższości miłosierdzia nad sprawiedliwością.Dla jasności chcę podkreślić, że nie krytykuję światopoglądu chrześcijańskiego jako takiego, sprzeciwiam się jedynie bezmyślności i związanej z nią wybiórczości polegającej na akceptowaniu tylko tych zasad, które gwarantują nam dobre samopoczucie.
-
czwartek, 12 sierpnia 2010
Perswazje a racje - odp dr A.Schetz
Droga Adriano, dziękuję za Twoją ważną uwagę. Wydaje mi się jednak, że nie doceniasz roli uzasadnionych przekonań oraz racji w dziedzinie etyki. Odpowiem więc pokrótce cytując fragmenty Twojej wypowiedzi:[quote name="dr Adriana Schetz"]Mam mieszane odczucia jeśli chodzi o skuteczność etyki zarówno w opisie i wyjaśnianiu zjawisk społecznych (moralnych), jak i ich regulowaniu (normatywność etyki).[/quote]Podzielam Twój pesymizm. Wyjaśnieniami zachowań zajmuje się psychologia i socjologia. Na działania najskuteczniej wpływa się poprzez pedagogikę (wychowanie), emocjonalne perswadowanie (media, sztuka) oraz prawo (kary). Celem etyki nie jest jednak ani wyjaśnianie, ani wpływanie na działanie (jeśli tak, to pośrednio). Celem etyki jest RACJONALNE UZASADNIENIE dlaczego i dla jakich celów powinniśmy zaangażować pedagogów, wychowawców, środki masowego przekazu (masowego wychowania), prawo i policjantów. Poza tym niektórzy ludzie (choć jest ich niewielu) pragną znać RACJE ze względu na które chcą dokonywać autonomicznych wyborów.[quote name="dr Adriana Schetz"]Coraz bardziej skłaniam się do przekonania, że skuteczniejszą drogą przekonywania do określonych działań moralnych jest oddziaływanie na emocje, niż argumentacja zakładana przez podejście odwołujące się do ludzkiej racjonalności. [/quote]Zgadzam się z Tobą. Dlatego nie ma co się dziwić np. perswazyjnemu charakterowi kazań czy homilii w kościołach. Każdy kto zajmuje się MORALIZOWANIEM (nakłanianiem do działania), powinien przede wszystkim umiejętnie perswadować (oczywiście byłoby jeszcze lepiej, gdyby znał racje dla których perswaduje).[quote name="dr Adriana Schetz"]Podejrzewam, że większość rozgarniętych ludzi doskonale zdaje sobie sprawę np. z tego, że w dzisiejszych czasach nie ma najmniejszego (racjonalnego) powodu by wykorzystywać zwierzęta w celach konsumpcyjnych, nie wspominając już o praktykach poruszanych przez Mgr Zarosę.[/quote]W tym miejscu się z Tobą nie zgadzam. Należałoby zrobić badania sondażowe, ale podejrzewam że około 95% społeczeństwa w Polsce jest PRZEKONE, że nie ma nic nagannego w spożywaniu mięsa. Również wśród rozgarniętych (?) filozofów odsetek ten byłby nie wiele mniejszy (popatrz na bankiety filozoficzne - nie widzę tam wyrzutów sumienia podczas konsumpcji szynek). I dlatego właśnie przedstawianie etycznych RACJI jest tak istotne. Wpływanie na motywację, czy za sprawą wychowania, presji mediów czy policji, to drugi etap każdej reformy moralnej.
-
czwartek, 12 sierpnia 2010
Mięsożerne chrześcijaństwo
[quote name="dr Adriana Schetz"]brakuje mądrych, tj. wykształconych i krytycznie myślących chrześcijan, którzy znaliby różne interpretacje Biblii i potrafili zrozumieć kontekst, w jakim kształtuje się nauka Kościoła[/quote]Droga Adriano, wypowiedź ta wydaje mi się niesprawiedliwie surowa. Zajmują się tym teologowie na uniwersytetach - owszem, może w Polsce mniej wolnomyślicielscy niż w innych krajach - ale jednak. Myślę że ani ja, ani Ty (choć może się mylę), nie studiowaliśmy rozważań teologów w tej kwestii.[quote name="dr Adriana Schetz"] jeśli z chrześcijaństwem kojarzy się głównie takie tezy, jak ta, że człowiek jest stworzony na obraz Boga, że powinien czynić sobie Ziemię poddaną, że jest jedyną wolną i rozumną istotą spośród całego Stworzenia, itp. to trudno się spodziewać innego, niż zastane traktowania zwierząt.[/quote]Przytaczane przez Ciebie tezy z antropologii biblijnej wydają mi się rdzennymi przekonaniami chrześcijaństwa (a przynajmniej katolicyzmu) i nie wyobrażam sobie ich odrzucenia przez teologów. Jednakże zawsze pozostaje kwestia interpretacji "bycia poddanym". W pomarksowskim, nowoczesnym świecie kojarzy się ono niechybnie z byciem niewolnikiem. Nikt nie chce być nikomu poddany. Ale w myśli teologicznej bycie poddanym czy posłusznym znaczy coś o wiele bardziej skomplikowanego (np. (1) Jezus był poddany i posłuszny Ojcu, co nie znaczy, że był jego niewolnikiem; (2) Mowa o poddaniu człowiekowi ziemi i zwierząt dotyczy kontekstu Raju - sytuacji nieskalanej grzechem. To jak ludzie dziś realizują to poddanie niekoniecznie jest zgodne z wolą Bożą).Jak pisałem:[quote name="Krzysztof Saja"] Zastanawiam się jak wielki wpływ na przekonania moralne dotyczące zwierząt mają argumenty i perswazje teistyczne, a na ile są to tylko wtórne racjonalizacje naszych atawistycznych i stronniczych emocji. [/quote]Jestem raczej skłonny przypuszczać, że nie jest tak, iż chrześcijaństwo w swych przekonaniach z teologicznych konieczności musi być mięsożerne. Jest ono raczej wyrazem mięsożernej kultury i pewnych utrwalonych przekonań za sprawą takich filozofów jak Arystoteles, Tomasz z Akwinu czy Kant. Ostatnio uderzyło mnie podczas lektury Starego testamentu brzmienie znanego fragmentu z Księgi Rodzaju:[quote name="Księga Rodzaju 1, 28-31"]Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi».I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. [/quote]Uderzyło mnie, że Bóg w sytuacji idealnej, Raju, gdzie realizowała się JEGO WOLA, dał ludziom rośliny do jedzenia, nie dał im natomiast zwierząt. Nad zwierzętami człowiek ma "panować" - panowanie w Biblii bardzo często równoznaczne jest natomiast z opieką (Bóg panuje nad ludźmi i światem, mężczyzna nad kobietą, człowiek nad zwierzęciem, rodzic nad dzieckiem). Panowanie jednych nad drugimi w Edenie to nie to samo co panowanie w XIX wiecznym wyzyskującym kapitalizmie. Gdy dodać do tego reformę moralną, której dokonywał Jezus (gdy np. odpowiada, że pewne przykazania w Starym Testamencie mają taką a nie inną formę ze względu na ZATWARDZIAŁOŚĆ SERC LUDZI, a nie Wolę Bożą (patrz kwestia rozwodów), otwarta wydaje mi się próba odczytania woli chrześcijańskiego Boga jako tej, która potępiałaby współczesne formy hodowli i konsumpcji zwierząt. Obrona takiej tezy wymagałaby oczywiście pogłębionych studiów teologicznych, na co nie miałem zbytnio czasu ani odwagi.
-
piątek, 13 sierpnia 2010
Odp. K. Saji 2
Bardzo dziękuję Krzysiek za Twoje uwagi. Krótko się do nich ustosunkuję.Zacznę od tematu: Perswazje a racje.Piszesz: „Celem etyki nie jest jednak ani wyjaśnianie, ani wpływanie na działanie (jeśli tak, to pośrednio). Celem etyki jest RACJONALNE UZASADNIENIE dlaczego i dla jakich celów powinniśmy zaangażować pedagogów, wychowawców, środki masowego przekazu (masowego wychowania), prawo i policjantów. Poza tym niektórzy ludzie (choć jest ich niewielu) pragną znać RACJE ze względu na które chcą dokonywać autonomicznych wyborów”.Nie zgadzam się z pierwszym zdaniem. Istnieje zarówno etyka opisowa, która opisuje i wyjaśnia, jak i etyka praktyczna (jak sugeruje choćby nazwa portalu). Celem tej ostatniej jest m. in. odpowiedź na pytania: Czy eutanazja jest dopuszczalna? Czy aborcja jest dopuszczalna? Czy powinniśmy przeznaczać nadwyżki finansowe na niwelowanie różnic dochodowych u najbiedniejszych członków społeczności? itp. Roszcząc sobie prawo do odpowiedzi na pytania tego typu ZALECA pewne postawy.Co do upatrywania celu etyki w uzasadnianiu dlaczego powinniśmy angażować od pedagogów po policjantów, to tym razem wydaje mi się, że nie doceniasz roli etyki. Odpowiedź na pytanie dlaczego i dla jakich celów to robić jest prosta i znajduje się poza dziedziną etyki: dla porządku społecznego. Kwestia druga, tj. Twoje spostrzeżenie, że „niektórzy ludzie (choć jest ich niewielu) pragną znać RACJE”. Odpowiem żartobliwie: Ja kocham racje. W swojej wypowiedzi nie poruszam jednak problemu racjonalnego uzasadnienia w etyce, ale problem doboru narzędzia perswazji. Piszę: „Jeśli chodzi o kwestię normatywności etyki, to poruszony przez Panią Magister Zarosę problem praw zwierząt świetnie obrazuje, według mnie, problem doboru metody perswazji w etyce. ”.Jeśli chodzi zaś o opinię społeczeństwa na temat racjonalności poglądu, że zwierzęta powinny być wykorzystywane w celach przemysłowych, to zgadzam się z Tobą, że należałoby przeprowadzić sondaż. Przypuszczam jednak, – a mowa o „rozgarniętych” ludziach po to, by wykluczyć tych, którzy nie mają żadnego przygotowania etycznego, choć słowo jest trochę nie na miejscu, bo nie chcę nikogo obrażać, -- że większość argumentów nawiązywałaby do wygody i gustu. Czy to są argumenty racjonalne? Nie wiem.Podsumowując: W kwestii uzasadnienia w etyce należy odwoływać się do porządku racji. W kwestii skutecznej perswazji etycznej widzę zadanie dla emocji moralnych.
-
piątek, 13 sierpnia 2010
Odp. K. Saji 3
Przechodzę do tematu: Mięsożerne chrześcijaństwo.Moją wypowiedź o tym, że brakuje „wykształconych i krytycznie myślących chrześcijan” Komentujesz następująco: „Zajmują się tym teologowie na uniwersytetach ... Myślę że ani ja, ani Ty (choć może się mylę), nie studiowaliśmy rozważań teologów w tej kwestii”.Co do ostatniego zdania, to mnie nie doceniasz Nie zapominaj, że studiowałam na KUL-u. Stąd moje narzekanie; wydaje mi się, choć może to tylko moje życzenie, że tzw. zwykli ludzie słuchaliby z ambony z zaciekawieniem jakiejś przystępnej analizy fragmentów Biblii. Może byłoby to nawet dla nich bardziej interesujące od coniedzielnych kazań w stylu: co też dzisiaj im poopowiadam?
-
piątek, 13 sierpnia 2010
Ad. Dr Schetz & Dr Saja
Ogromnie cieszę się z rozpoczętej tutaj dyskusji. Oba jej wątki są interesujące, przy czym pierwszy jest dla mnie bardziej istotny i od niego zacznę. Ad 1. Racja a motywacja : )Dr Schetz w bardzo ładny sposób wytłumaczyła dlaczego pisanie takich tekstów jak mój jest bez sensu, a przynajmniej bez wpływu na dalsze losy Wielkich Małp Człekokształtnych. Czy autorka tekstu może się z tym nie zgodzić? Może, np. odwołując się do własnych doświadczeń – osoby poszukującej wiedzy i budującej swój światopogląd na bazie dokładnego przemyślenia palących problemów. Niemniej co do skuteczności etyki rozumiem jak najbardziej mieszane uczucia Pani doktor, chyba każdy absolwent filozofii je ma. Interesując się psychologią ewolucyjną, psychopatologią, kognitywistyką,neurologią, odniosłam wrażenie, że całkiem nieźle radzą sobie one z wyjaśnianiem pewnych zjawisk, jak np. procesy decyzyjne, stąd moim zdaniem (z czym Pani dr się chyba nie zgodzi) słuszne są próby naturalistów, aby nauki, które dobrze sobie radzą z opisywaniem świata, łączyć z etyką. Co do formy preskrypcyjnej, jako czytelniczka O.Sacksa, A. Damasio, czy A. Kępińskiego nie mogę się nie zgodzić się z opinią na temat ogromnej i decydującej roli emocji w naszych decyzjach moralnych. Czasem zupełnie niedorzeczne wydaje mi się poszukiwanie przez teoretyków bezwzględnie motywujących racji (niemniej pozostaję chwilowo człowiekiem optymistycznie nastawionym do filozoficznych nowinek, mającym tym samym np. ufność do ewolucyjnych wyjaśnień naszych zachowań moralnych – czyli upatrywaniu takiego jednego imperatywu moralnego w np. doborze naturalnym - w postaci altruizmu krewniaczego i odwzajemnionego – to jednak temat na dłuższą dyskusję : ) ). Faktem jest, że większość wegan, wegetarian, aktywistów z różnych dziedzin, to osoby, których motywacje były raczej emocjonalne, powodowane np. obejrzeniem jakiegoś filmu dokumentalnego, wycieczka do Afryki, spotkaniem z chorymi, biednymi dziećmi gdzieś w Kalkucie. Niemniej zwykle zaraz po czynniku emocjonalnym pojawia się poszukiwanie wiedzy, którą takie teksty jak mój – krótkie i mam nadzieję przystępne - mają zaspokajać. To pisanie na temat praw zwierząt (do którego staram się zazwyczaj : ) i będę się starać wprowadzać wątek o ogromnej roli emocji w naszych procesach decyzyjnych) służy właśnie raczej temu „urabianiu emocji”. (Choć ja sama jestem kontrprzykładem, gdyż nigdy nie lubiłam zwierząt i nadal nie lubię, lubiłam jeść mięso, zabijanie zwierząt nie robi na mnie tak wielkiego wrażenia, a mimo to ich los mimo tego jest dla mnie z względów etycznych bardzo istotny). Co do etyki zatem, mam wrażenie, iż kiedyś etyka była teorią, która przekładała się na praktykę, jaką było prawo. Jak jednak zauważył to M.Pawłowskim w poście na temat roboetyki, dziś etyka za prawem nie nadąża, jest w tyle za uchwałami, jest komentarzem do wprowadzanych przepisów, a nie podstawą wg której powinny być stanowione. Moim zdaniem celem tego portalu jest właśnie pokazać, że jest to poważnym błędem i przywrócić etykę do łask (brzmi to może nieco śmiesznie, ale ja tak optymistycznie widzę cel swoich wypowiedzi – jako próbę pokazania, że etyka jest ważnym głosem, którego nie należy lekceważyć, głosem osób racjonalnych, myślących utylitarystycznie – czyli z pożytkiem dla społeczeństwa). Pomimo ogromnej roli emocji w naszych motywacjach, to racje mogą być jedynym, sensownym uzasadnieniem dla wprowadzania praw. Nie sądzę by słusznym było zatem utrzymanie etyki na gruncie modnego dziś wśród postmodernistów relatywizmu, czy wiecznego filozoficznego sceptycyzmu, to moje silne przekonanie wynika z rozważań nad naturą ludzką, na które tutaj z uwagi na miejsce, nie będę sobie pozwalać (muszę jednak dodać, że oczywiście chodzi o wątki z psychol. ewolucyjnej )Ad.2 Argumenty teistyczneMyślę, że mój pogląd jest tutaj nader oczywisty i trudno by był on przyjazny antropocentrycznej wizji świata. Świetnie jednak temat ten pasuje mi do problemu roli emocji. Myślę, że zżycie się z pewną kulturą, religią i jej poglądami ma ogromne znaczenie dla systemu etycznego jaki przyjmuje dana jednostka… nie dziwi więc, że w społeczeństwach głównych religii monoteistycznych tak silny jest szowinizm gatunkowy. Jak Państwo może pamiętają próbowałam w swoim referacie na temat Bioetyki T. Ślipko, poruszać kwestię jego krytyki podmiotowości moralnej zwierząt. Uzasadnienia profesora są bowiem mocno ugruntowane w średniowiecznych przesądach na temat biologii zwierząt i obawiam się, że są one podzielane przez dużą część społeczeństwa (a także przez etyków wbrew optymistycznej wizji dr Schetz – jakoby wiele osób po kursie etyki miało dziś świadomość w kwestiach konsumpcji zwierząt). Problem tego jednak, czy w duchu chrześcijaństwa leży przesłanie pro-wegetariańskie jest dla mnie mało znaczący i raczej teologiczny, niemniej rozumiem (m.in. na podstawie interpretacji cytatu ze Starego Testamentu przez Krzysztofa), że istniej możliwość snucia takich wniosków.
-
piątek, 13 sierpnia 2010
Odp. U. Zarosie
Pani Ulu, nie zrozumiała Pani mojego komentarza. Pisze Pani: "Dr Schetz w bardzo ładny sposób wytłumaczyła dlaczego pisanie takich tekstów jak mój jest bez sensu, a przynajmniej bez wpływu na dalsze losy Wielkich Małp Człekokształtnych" i dalej neguje Pani decydującą rolę emocji w podejmowaniu decyzji.Powtarzam, że zgadzam się z ideą poszukiwania racji dla przekonań etycznych. Interesuje mnie po prostu coś innego, mianowicie w jaki sposób najprościej (najszybciej i najbardziej efektywnie) perswadować w etyce. Nie oznacza to, że nie należy konstruować dyskursu etycznego, którego przykładem może być Pani blog. Jak napisał Krzysztof Saja, "chcemy rozumieć" i ja tego nie neguję. Co do kwestii decydującej roli emocji w podejmowaniu decyzji, to znowu, można sobie i innym racjonalnie tłumaczyć, że brak ruchu jest niezdrowy, że palenie zabija, że kurczak byłaby zadowolony z dziobania trawki, a nie pływania w zupie, a świnia woli taplać się w błocie, niż w rzeźni we własnej krwi a potem wsalcesonie. I wielu ludzi doskonale rozumie te racje a nawet je podziela, tj. akceptuje. Ludzie cierpiący na np. arachnofobię świetnie rozumieją, że pająki nie są w stanie w żaden sposób im zagrozić, mimo tego terapia behawioralna polega na oswajaniu (kontrolowaniu) nie rozumu, a emocji w kontakcie ze strasznym stworem. Analogicznie, gdy jeszcze pięć lat temu na UW tłumaczyłam studentom, że noszenie naturalnych futer oraz innych wyrobów ze skór zwierzęcych w dzisiejszych czasach nie znajduje przekonującego uzasadnienia etycznego bardzo entuzjastycznie podzielali moją argumentację. Zapytani jednak o to, czy fakt, że podzielają moje racje skłonił ich do podjęcia decyzji o zaprzestaniu w/w praktyk odpowiedzieli, że to będzie bardzo trudne. Ten sam eksperyment powtórzyłam w US na zajęciach ze studentami psychologii. Efekt ten sam: nie chcą traktować przemysłowo zwierząt, ale nie potrafią się zmobilizować do konkretnych działań. Kontynuuję nudną wyliczankę, jednak widzę, że to konieczne: ludzie, których nazywam mentalnymi wegetarianami. Podobnie jak palacze chcący rzucić palenie, mentalni wegetarianie pragną rzucić mięso, ale jakoś nie mogą. Jest to klasyczny problem słabej woli. I zarówno Damasio, jak i Kępiński czy Sacks, jak przypuszczam, nie mieliby nic przeciw przypisywaniu emocjom decydującej roli w podejmowaniu niektórych (bo nie twierdzę, że wszelkich) decyzji.
-
piątek, 13 sierpnia 2010
Ucząc się argumentowania - do odp. dr Schetz
Pani Dr uświadomiła mi jak niejasno napisałam swoją odpowiedź. Ależ wstyd No ale co się stało to się nie odstanie.Wydawało mi się, że w moim komentarzu właśnie tę decydującą rolę emocji podkreślam, a nie neguję Mam nadzieję, że dzięki temu blogowi nauczę się solidnego rozpisywania swojej argumentacji.Po 1) Chciałam powiedzieć, że zgadzam się, że perswazja i motywacja to domena emocji. Po 2) Chciałam powiedzieć, że są one ważne dla naszych codziennych decyzji, wewnętrznej moralności, co chciałam oddzielić od racji – jako mających być czynnikiem decydującym przy ustalaniu praw na bazie etyki (stąd napisałam, że widzę etykę jako podstawę z której czerpać będzie prawo, chyba wciąż niejasno wyrażam się w kwestii rozdzielenia powyższychPo 3) Wymieniając owych autorów (Damasio, Sacks) miałam na myśli właśnie to, że potwierdzają oni Pani Dr słowa Czyli, że się z Panią zgadzam, a mimo to widzę miejsce dla etyki preskrypcyjnej (bo się naczytałam o ewolucyjnej wizji natury ludzkiej, która pasuje mi do utylitaryzmu, który pasuje mi z kolei do jakichś tam koncepcji prawnych, myślę, że musiałabym gdzieś to opisać z przypisami, a starałam się to w skrócie ując wspominają o sympatii dla naturalizmu i etyki ewolucyjnej ).Mi właśnie spodobała się trafność uwag Pani Dr i zdecydowanie znam mnóstwo takich mentalnych wegetarian,o których Pani Dr pisze, a którzy czekają na dzień, żeby się zmotywować i jak już on przychodzi to zwykle ma postać jakichś emocji (koncert, film, wyjazd, czyjaś śmierć, etc.)Uprzejmie dziękuję za uwagi, mam nadzieję, że tym razem udało mi się lepiej uchwycić moje intuicje/pomysły
-
niedziela, 15 sierpnia 2010
Mięsożerne chrześcijaństwo II
Wczoraj na stronach EP obejrzałem dość ciekawy wykład, w którym autorka rozwija interpretację Biblii i chrześcijaństwa, którą zarysowałem w początkowym komentarzu. Chrześcijaństwo nie musi, a może nie powinno, być mięsożerne [url]http://etykapraktyczna.pl/filmy/viewvideo/348/prawa-zwierzt/wegetarianizm-jako-koncepcja-biblijna.html[/url]
-
niedziela, 15 sierpnia 2010
Decyzje moralne - krótkie uzupełnienie
Całkiem przypadkiem znalazłam dzisiaj dobry fragment, który obrazuje to co chciałam przekazać na temat roli emocji w etyce: "W najogólniejszym zarysie badania funkcjonowania sprawstwa moralnego dowodzą słuszności podejścia Hume'a, tzn. że w generowaniu sądów moralnych zasadniczy udział mają emocje, czyli poziom doznaniowy (intuicyjny) świadomości (zob. np. Kahneman i Sustein 2005), i że sprawstwo moralne jest wrodzonym mechanizmem motywacyjnym z gotowymi emocjonalnymi reakcjami na pewne modalne przypadki intencjonalnych oddziaływań między podmiotami, stąd hasło poszukiwania tzw. moralnej gramatyki. Wyniki badań wskazują, że racjonalizm Kanta stosuje się nie tyle do moralności w przyjętym tutaj naukowym (antropologicznym) znaczeniu tego terminu, co do post factum refleksji etycznej, która ostatecznie wpływa w pewnym stopniu na normy funkcjonujące w cywilizowanej moralności, ale normy te u tak egzekwowane są za pomocą wrodzonej emocjonalnej "gramatyki" sprawstwa moralnego. "Fragment może wydawać się niezbyt jasny, dlatego zapraszam do lektury całego (bardzo dobrego) artykułu prof. Andrzeja Elżanowskiego pt. "Wartość życia podmiotowego z perspektywy nauki", Przegląd Filozoficzny - Nowa Seria, R.18:2009, Nr 3(71)
-
niedziela, 15 sierpnia 2010
Perswazje a uzasadnianie
Droga Adriano, myślę że zaistniało pewne nieporozumienie dotyczące tego, co chciałem powiedzieć w poprzednich komentarzach. Piszesz:
Co do upatrywania celu etyki w uzasadnianiu dlaczego powinniśmy angażować od pedagogów po policjantów, to tym razem wydaje mi się, że nie doceniasz roli etyki
Poniżej wymienię kilka ewentualnych funkcji etyki, które można jej przypisywać, przy czym uważam, że jedynie punkt 3 i 4 należą do istoty etyki filozoficznej.Cel uprawiania etyki może być rozumiany jako:1) opis zjawisk moralnych w danej społeczności (socjologia moralności)2) wyjaśnianie tych zjawisk moralnych (psychologia (oraz socjologia) moralności)3) próba normatywnego uzasadnienia moralności danej grupy (apologetyka moralna)4) próba rewizji lub konstrukcji zasad moralnych w oparciu o jakąś metodę (np. utylitaryzm, intuicjonizm, Kantowski racjonalizm) + debata nad uzasadnieniem takiego systemu norm5) nakłanianie, nakazywanie, perswadowanie pewnych norma ludziom (moralizowanie)Twój pierwszy komentarz, jak mi się wydawało, dotyczył tego, że rozważania etyczne nie realizują celów, które wyraża punkt 5). Jak już odpowiedziałem, nie uważam, aby 5) było rdzeniem etyki. Jak sama zauważyłaś, zmienianie postaw ludzkich jest o wiele skuteczniejsze na drodze wychowania i emocjonalnego perswadowania, niż racjonalnej debaty. Z tego względu uważam że (5) powinno się zostawić przedszkolankom, nauczycielkom, artystom i aktywistom. Rolą etyka jest natomiast szukanie uzasadnień dla konkretnych zaleceń (norm) (punkty 3 i 4) tak, aby przekonać do nich wszystkich tych, którzy lepiej od filozofów uskuteczniają wpływanie na postawy (5). -
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Chrześcijaństwo a wegetarianizm
Bardzo dziękuję za wszystkie wasze komentarze i dopowiedzenia. Pokazują one jak wiele trudnych zagadnień skada się na rozważania etyczne. Ciekawy jest ten wykad polecany przez Ciebie Krzysiek, a do tekstu wskazanego przez p. Ulę także zamierzam sięgnąć.Wspomiany wyklad pokazauje m. in. że warto zapoznawać się ze szczegóami światopoglądu, który "wysysa się z mlekiem matki". Jest to banalne stwierdzenie, ale wydaje mi się, że rola filozofa polega m. in. na tym, by uświadamiać ludziom jak wiele informacji, któtre mogą mieć decydujący wplyw na nasze życie kryje się pod powierzchnią obiegowych opinii.
-
Najpierw zaloguj się a potem wyślij komentarz
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Aktywne grupy
Argumenty teistyczne
Mam nadzieję na dalszy ciąg rozprawy z szowinizmem gatunkowym. Sam nie znajduję żadnych racjonalnych powodów aby wielkie małpy nie podlegały podobnej ochronie moralnej jak dzieci (choć emocjonalnie podzielam niestety szowinistyczne uczucia większości). Zastanawiam się jak wielki wpływ na przekonania moralne dotyczące zwierząt mają argumenty i perswazje teistyczne, a na ile są to tylko wtórne racjonalizacje naszych atawistycznych i stronniczych emocji. Tak czy owak warto byłoby się również przyjrzeć chyba najbardziej wpływowym w naszym kraju sposobom uzasadnia gatunkowizmu: dominującym interpretacjom Pisma Świętego oraz poglądom wyrażanym przez katolickich teologów moralnych.