Money For Nothing
- Przeczytano: 3774
- 2 komentarze
- Subskrybuj zmiany
- Drukuj
- Ulubione
Zastrzeżenie dla Etyki praktycznej:
Intuicyjnie pojmowałem kopiowanie muzyki, filmów jako rozwinięcie idei biblioteki. Po co gdzieś łazić, szperać w katalogu, czekać aż ktoś odda? Mamy od razu i już. Postep techniczny się to nazywa. Cały problem jest w dużej mierze sztuczny. A teraz zasadniczy tekst:
Głupotę tzw artystów czyli pisarzy, malarzy i innych podobnych muzyków można nazywać przysłowiową. Myślą bowiem, że dzięki prawom autorskim kaska będzie leciała za to co oni wytworzą. Otóż nic bardziej mylnego. Porozmawiajmy teraz nie o tym, co już udało się wprowadzić ale o zamysłach, które pozostają w cieniu nie stanowiąc zainteresowania mediów.
Weźmy takie pomysły, jak zastrzeganie wątków fabularnych. Mamy wątek: wychodzi koleś z hotelu i idzie na plażę. Spotyka tam lufę i udaje się z nią do kawiarni. Zastrzegamy sobie coś takiego i każdy, kto coś podobnego wymyśli narusza własność intelektualną → złodziej. Kto te wszystkie wątki pozastrzega? Koncerny. Drugim elementem układanki będzie zastrzeganie wyrażeń, np.: „idę do pracy i widzę”. Każdy, kto napisze coś takiego narusza własność intelektualną → złodziej. Trzeci element: zastrzeganie bohaterów np.: „facet, biały, 2 ręce, 2 nogi z grzywką”. Każdy, kto w utworze wprowadzi taką postać narusza własność itd...
Takich zastrzeżeń będą miliony i nie da się napisać niczego bez naruszenia własności. A kto będzie miał prawa własności intelektualnej? Nie pisarze czy tam inni twórcy tylko koncerny. One sobie poradzą poprzez wzajemne licencjonowanie. Pisarz jak będzie chciał pisać to będzie musiał im się opłacać za licencje albo za grosze wysługiwać się jako pracownik najemny, nie mając praw do swojej twórczości, która będzie własnością intelektualną koncernu. Przypominam, że już obecnie były próby zastrzegania sobie takich wypowiedzi jak „ciemność widzę” a będzie gorzej.
Dlaczego tak się dzieje? Spece od własności krytykują społeczeństwo, że nie wie o co chodzi, a społeczeństwo nie wie, bo nie tłumaczą mu w zrozumiały sposób. Nie może bowiem wiedzieć, o co im chodzi naprawdę. Dlatego ja tutaj podejmę trud wyjaśnienia podstawowych zagadnień w przystępny sposób operując przypowieściami:
Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie człowiek i domaga się 200 zł za sprzedany Ci telefon. Ale stwierdzasz, że nie kupowałeś żadnego telefonu od niego i dlaczego masz płacić? No to on na to, że wystarczy 100 zł.
Tak właśnie działają koncerny. A teraz trudniejszy przykład pokazujący, o co chodzi w licencjach. Na tyle trudny, że nie rozumieją go liczne matoły z pl.pregierz:
Ludzie nawykli do kupowania samochodów, ale może tak być, że nikt im auta nie sprzeda, a co najwyżej licencję. Sam koszt licencji będzie nieduży ale trzeba będzie płacić producentowi (to ten szczególnie trudny moment, matoły nie rozumieją, jaka jest różnica między kupowaniem paliwa a płaceniem producentowi) za każdy przejechany kilometr. Dodatkowo producent będzie miał duże źródło kasy za udzielenie prawa do jazdy we weekendy, że wożenie pasażerów na tylnych siedzeniach, za prawo do przyczepki, za możliwość wożenia chorych do szpitala itp. Właduje do bagażnika trzysta kilo złomu i za usunięcie go też trzeba będzie zapłacić. To ostatnie jest analogia do popularnej idei „płacenia za możliwości”. Mówiąc wprost książka kosztuje np. 50 zł a ebook tyle samo. A przecież koszty wytworzenia niższe, nie trzeba papieru, druku, wozić. Ale właśnie dlatego że ebook lepszy to droższy, mimo że tańszy. Bo nie zajmuje miejsca na półce, można setki ebooków wozić ze sobą w Kindlu, łatwo cytować, zaznaczać fragmenty itp.
Kolejna przypowieść:
Wyobraźmy sobie, że aby udowodnić, że nie mamy kradzionych spodni musimy posiadać przy sobie paragon i opakowanie, tak samo dla innych części garderoby, pudełko na buty, kwitki na koszulę i sweter. Tak to działa przy muzyce i programach. Grę można kupić w Saturnie czy Realu za 5 zł, kto się będzie przejmował posiadaniem płytki do tego, mają ludzie tego dziesiątki, przez lata się nagromadziło. Nie ogarniamy już tego. Tak samo jest i z muzyką. Są księgi hipoteczne, ale ileż ludzie mają mieszkań? Są dowody rejestracyjne samochodów, ale ileż ludzie mają samochodów? Próba zastosowania hipoteki i rejestracji do długopisów zakończyłaby się porażką.
Do przyczyn tego stanu rzeczy możemy zaliczyć próbę zahamowania postępu technicznego. Koncerny medialne stają u progu zaniku w wyniku stosowania nowych wynalazków, jak pendrajw i Internet. Podobnie kiedyś armatorzy wozili ludzi przez Atlantyk transatlantykami, a tu pojawiły się odrzutowce i transatlantyki poległy z nimi. Podobnie dyliżanse przegrały z pociągiem. I armatorzy nie za bardzo przerzucili się na lotnictwo, powstały nowe firmy lotnicze a statki poszły na aut. Podobnie koncerny medialne nie bardzo chcą zarabiać, dostarczać ludziom towar, one chca robić wszystko po staremu, czyli wozić ludzi dyliżansem. Symptomatycznym przejawem zmian mentalności stał się tunel pod Kanałem La Manche. Miał umożliwić komunikację szybszą i tańszą niż górą. Ale promy wymusiły takie ograniczenia i ceny, żeby wcale nie było lepiej, bo inaczej tradycyjni przewoźnicy by upadli. Ale skoro nie może być lepiej to po co ten tunel było wiercić? Już jest tak dobrze że nie chcemy, żeby było lepiej tylko boimy się, żeby z interesu nie wypaść. Dyliżansem wolimy jechać niż pociągiem. Pociąg to 2 maszynistów + konduktor a żeby porównywalną liczbę pasażerów przewieźć trzeba ze 40 woźniców i walka z bezrobociem jest. Ekologia.
Komentarze
-
sobota, 03 marca 2012
Postęp
Prawa autorskie i pokrewne oraz związaną z nimi własność przemysłową można rozpatrywać dwojako. Jako osiągnięcie myśli ludzkiej, sferę praw itp. Bądź też jako pomysł powstały w konkretnym momencie rozwoju społecznego, jak wspomniane przeze mnie dyliżanse albo zduni. Zobaczymy.
Proces inkubacji tej koncepcji prawnej był długi, najpierw patenty, mało groźne, można było obejść wymyślając coś innego, działały tylko parę lat. Potem prawa autorskie, niby tez nie bardzo groźne.
Ale się czasy zmieniły o czym są moje 2 kolejne wpisy. Prawo autorskie = totalitarny reżim i likwidacja praw obywatelskich:
Prawa do obrony (obowiązek dostarczania dowodów przeciw sobie)
Domniemanie niewinności
I inne.
Pisze konkretnie i obrazowo bo tak trzeba, z walorem edukacyjnym. -
Najpierw zaloguj się a potem wyślij komentarz
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Aktywne grupy
Postęp i moralność
Jest prawdą że postęp nie powinien być wstrzymywany, jeśli sprzyja on nam wszystkim. Nie ma jednak analogii między dyliżansem a ideą ochrony praw autorskich. Sytuacja byłaby analogiczna, jeśli zgodzilibyśmy się, że można byłoby psuć i zabierać dyliżanse, aby lotnictwo miało się lepiej. Aby mówić o analogii, należałoby powiedzieć, że idea copyright powinna być wyparta np. zasadami copyleft na drodze "uczciwej konkurencji" - np. praw rynku.
Czy idea postępu usprawiedliwia niemoralne działania? Jeśli - jak wierzę - nie zgodzimy się na to, to okaże się, nie nie można usprawiedliwić piractwa komputerowego ideą postępu. Etyka bowiem stawia bowiem bariery dla pewnego - niemoralnego - postępu.
Namysł nad prawami autorskimi musi być więc niezależny od idei postępu. Podstawowe pytanie powinno brzmieć: Czy współczesne rozumienie praw autorskich jest sprawiedliwe i użyteczne? I czy powinniśmy zmieniać to prawo, DLATEGO że jest np. niesprawiedliwe.