Czy homoseksualizm jest moralnie zły?

Dodane przez w w Dyskryminacja

Celem mojego wpisu jest analiza argumentów mówiących o tym, iż bycie homoseksualistą lub dokonywanie aktów homoseksualnych jest niedopuszczalne etycznie. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy akt homoseksualny jest czynem nieetycznym oraz czy istnieje jakikolwiek przekonywujący argument za tym, iż jest czymś złym.

Za Igorem Primoratzem[1] możemy wyróżnić cztery podstawowe poglądy odnoszące się do etyki seksualnej. Każdy z tych poglądów przedstawia listę warunków, które powinny zostać spełnione przez akt seksualny - mają one za zadanie wskazać, który z aktów seksualnych jest dopuszczalny moralnie, a który powinien być zakazany.     

Stanowisko prokreacjonistyczne: zwolennicy tego stanowiska głoszą, iż akt seksualny powinien być nastawiony tylko i wyłącznie na prokreację. Tym samym jakiekolwiek praktyki seksualne nierealizujące tego celu są traktowane jako niemoralne. Moralnie dopuszczalny seks powinien być heteroseksualny oraz odbywać się w związku małżeńskim, który sam w sobie gwarantuje dobre wychowanie potomstwa.

Drugim poglądem wymienionym przez Primoratza jest seks i miłość. Jest to stanowisko, które dopuszcza akt seksualny, o ile zakłada on więzi emocjonalne takie jak miłość, przywiązanie, poczucie bezpieczeństwa. Tym samym, seks, który jest tylko i wyłącznie nakierowany na cielesną przyjemność (przedmiotowy) lub nie ma na celu pogłębiania relacji miłości jest traktowany jako niemoralny.

Zwolennicy trzeciego poglądu traktują akt seksualny jako język ciała, czyli jako kolejny sposób komunikacji. Jest to jednak bardziej deskryptywne niż normatywne stanowisko.            

Ostatni pogląd, którego zwolennikiem jest sam Primoratz, to pogląd nazwany to tylko seks. Każdy akt seksualny jest dopuszczalny moralnie, o ile nie dochodzi do złamania innych bardziej szczegółowych zasad etycznych. Primoratz nie pisze tego wprost, ale jest to stanowisko, które odmawia prawa bytu etyce seksualnej, rozumianej jako etyka mająca nam wskazać, który z aktów seksualnych jest dopuszczalny moralnie. Seks jako taki jest tematem pozaetycznym.

Etykę seksualną możemy także w podobnym tonie podzielić na permisywną i restrykcyjną, gdzie przez etykę restrykcyjną rozumiemy pogląd, iż tylko i wyłącznie jeden sposób dokonywania aktu seksualnego jest moralnie dopuszczalny (patrz stanowisko prokreacjonistyczne). Natomiast stanowisko permisywne jest poglądem, zgodnie z którym każdy stosunek seksualny oparty na dobrowolnej zgodzie byłby aktem dopuszczalnym moralnie[2]. Przy założeniu, że wyżej wymienione poglądy są głównymi poglądami odnośnie etyki seksualnej jako takiej, zobaczmy, czy któryś jest nam w stanie dostarczyć argumentów przeciwko parom uprawiającym seks homoseksualny.

Jedną z dróg krytyki homoseksualizmu jest przyjęcie stanowiska prokreacjonistycznego w tym sensie, że jakikolwiek akt seksualny nienakierowany na prokreację jest czymś moralnie niedopuszczalnym. Jeśli tak, to jakikolwiek akt homoseksualny byłby czymś moralnie niedopuszczalnym. Tym samym musielibyśmy przyjąć najbardziej restrykcyjną i radykalną etykę seksualną. Nie sądzę, aby stanowisko prokreacjonistyczne w stosunku do etyki seksualnej dało się w jakikolwiek rozsądny sposób obronić. Dość łatwo sprowadzić je do absurdu - w takim wypadku nieetycznym byłoby także stosowanie jakichkolwiek form antykoncepcji, masturbacja oraz seks heteroseksualny z bezpłodnym partnerem (przy założeniu, że wiemy o jego bezpłodności). Dodatkowo, uznanie tego argumentu za słuszny doprowadzi nas wręcz do 'purytanizmu' odnośnie spraw seksualnych (zarówno homoseksualnych jak i heteroseksualnych). Zresztą, nawet jeśli zgodzilibyśmy się ze stanowiskiem prokreacjonistycznym, z tego nie wynika, że homoseksualizm byłby nieetyczny. Homoseksualiści mogliby jedynie czuć w stosunku do siebie pożądanie, podobnie jak jakakolwiek zakochana w sobie para heteroseksualna czekająca na małżeństwo lub para, która nie chce posiadać dzieci. Odwołanie się do tego, iż pożądanie osobnika tej samej płci jest nieetyczne wymaga innego argumentu z zakresu etyki seksualnej. Musielibyśmy się odwołać do jednego dopuszczalnego wzorca seksualności jako takiej.

Stanowisko prokreacjonistyczne opiera się na twierdzeniu, iż jedynym celem seksu jest prokreacja (gdzie celem x jest zawsze cel, który ma się w odniesieniu do x). To stwierdzenie, idąc tokiem rozumowania Primoratza[3], wydaje się błędne. Jesteśmy w stanie wyróżnić bardzo wiele celów, które mogą być realizowane poprzez stosunek seksualny, takie jak poznanie się, sprawienie sobie czysto hedonistycznej przyjemności (w tym sensie nie każdy akt seksualny ma na celu prokreację). Wybranie w tym przypadku jednego słusznego celu, który seks powinien w sobie zawierać wydaje się arbitralne. Musielibyśmy nałożyć obowiązek etyczny rozmnażania się na wszystkie jednostki ludzkie. Czym innym jest stwierdzenie, iż celem natury, czy też prawem naturalnym jest to, iż akt seksualny prowadzi do prokreacji, a czym innym natomiast jest wyciągnięcie z tego wniosku natury moralnej.

Jeśli chodzi o poglądy etyki seksualnej takie jak  seks i miłość, seks jak język ciała oraz to tylko seks, to wydaje się, że są one, poza pewnymi nielicznymi przypadkami, stanowiskami neutralnymi wobec aktu seksualnego. Warunek, iż dopuszczalny akt seksualny może zachodzić wśród par, które darzą siebie nawzajem głębszym uczuciem a sam akt seksualny ma jedynie utrwalić relację miłości, nie stanowi poważnego argumentu przeciwko homoseksualizmowi. Chyba, że chcielibyśmy udowodnić, iż homoseksualiści tak naprawdę się nie kochają, związek homoseksualny nie ma w sobie żadnej głębszej relacji uczuciowej poza pożądaniem innego ciała lub seks homoseksualny jest bezosobową kontemplacją własnego ciała[4]. Te drogi są skazane na porażkę. Wątpię, aby w przypadku homoseksualistów nie dochodziło do szczerego uczucia. Jeśli chodzi o pogląd to tylko seks (hedonistyczne podejście do etyki seksualnej), tym bardziej pozostaje on neutralny wobec stosunku homoseksualnego. Jeśli nie nakładamy na akt seksualny warunków i zasad, nie narzucamy jednej moralnej wizji rozumienia seksu, nie ma powodu byśmy robili to w tym przypadku.

Tym samym, nawet przyjmując twierdzenie, że istnieje coś takiego jak etyka seksualna (istnieją reguły i zasady moralnie dopuszczalnych aktów seksualnych), przeciwnicy homoseksualizmu mieliby ciężki orzech do zgryzienia. Musieliby przyjąć perspektywę prokreacjonistyczną wobec aktu seksualnego lub jakiegokolwiek związku uczuciowego dwóch osób. Wymagałoby to udowodnienia, iż celem związania się ze sobą dwóch osób - jedynym słusznym moralnie celem - jest urodzenie i wychowanie potomstwa. Istnieje wiele różnych celów, dla których łączymy się w pary i wątpię, aby w każdym przypadku było to nakierowane świadomie na posiadanie potomstwa.

Przejdźmy teraz do argumentów, które pomimo tego, iż odnoszą się do jednej restrykcyjnej wizji seksualności człowieka, zazwyczaj robią to pośrednio. Homoseksualizm jest nieetyczny, ponieważ jest nienaturalny/ jest niezgodny z prawem naturalnym. Argumentacja tego typu zasadza się na niejasności - co rozumiemy przez słowo naturalne, nienaturalny?

Takie słowa jak natura, naturalny, itd. są niebezpiecznie wieloznaczne, ponieważ mogą mieć opisowe lub normatywne znaczenie, podstawowa zaś słabość prawa naturalnego polega na tym, że tę wieloznaczność wykorzystuje[5].

Jeśli poprzez ‘nienaturalny’ rozumiemy stwierdzenie opisowe ‘niewystępujący w przyrodzie’, to jest to stwierdzenie fałszywe. U wielu gatunków zwierząt jesteśmy w stanie zaobserwować tendencję homoseksualną. Nawet przy założeniu, że zgodzilibyśmy się, iż w rzeczywistości homoseksualizm jest nienaturalny (twierdzenie opisowe), od tego jeszcze daleka droga do stwierdzenia, że jest nieetyczny (twierdzenia normatywnego). Jeśli stwierdzamy, że jakiś czyn, zachowanie jest złe ze względu na jakieś x, to każde zachowanie byłoby złe ze względu na to x. Przyjęcie, że wszystko, co nienaturalne jest złe doprowadziłoby do absurdalnych konsekwencji. W takim przypadku nienaturalna, co za tym idzie, zła moralnie mogłaby być parasolka.

Kolejnym rozumieniem słowa ‘nienaturalny’ w  odniesieniu do homoseksualizmu może być ‘bardzo rzadki’ lub ‘stanowiący pewną anomalię społeczną’. Jeśli jednak obierzemy taką drogę argumentacji i stwierdzimy, że homoseksualizm jest nieetyczny, ponieważ jest nienaturalny (czyli rzadko występujący w przyrodzie), podobnie jak w wyżej wymienionych przypadkach nienaturalność łatwo sprowadzić do absurdu (czymś nieetycznym byłoby posiadanie rudych włosów w Polsce). Możemy także odwołać się do prawa naturalnego, na przykład stwierdzić, że prawem naturalnym związku dwóch osób jest wydanie na świat potomstwa. Jednakże tutaj narazimy się na problemy, które omówiliśmy na przykładzie etyki prokreacjonistycznej lub na błąd naturalistyczny. Argumentacje odwołujące się do nienaturalności nie wydają się być dobrą drogą do wykazania, iż homoseksualizm jest etycznie niedopuszczalny.

Inny argument przeciwko homoseksualizmowi brzmi: homoseksualizm jest nieetyczny, ponieważ ze związków homoseksualnych nie powstają dzieci. O ile druga cześć tego stwierdzenia wydaje się prawdziwa, pierwsza już nie. Podobnie jak z przypadkiem argumentów z nienaturalności musielibyśmy założyć, że jakikolwiek związek jest związkiem nieetycznym, o ile nie prowadzi do poczęcia dzieci, tym samym musielibyśmy stanąć po stronie prokreacjonistycznej wizji etyki seksualnej lub na bardzo radykalnym stanowisku utylitarystycznym. Niektórzy twierdzą, że homoseksualizm jest zboczeniem, dewiacją, perwersją. Po raz kolejny mamy założoną dość restrykcyjną etykę seksualną, która mówi nam, iż istnieje jeden dopuszczalny model etyki seksualnej. Tylko i wyłącznie przy założeniu jednego „prawdziwego” modelu aktu seksualnego mogą istnieć perwersje i dewiacje jako coś, co od tego modelu odbiega.                                                  

Zasadniczo ciężar argumentacji leży po stronie przeciwników homoseksualizmu. Jeśli w rzeczywistości istnieje jeden słuszny model dokonywania aktów seksualnych, poczucia pożądania w stosunku do drugiej osoby, to trzeba mieć silne racje ku temu, aby taki model przyjąć. Nie ukrywam, odrzucam na wstępie stanowisko prokreacjonistyczne z podobnych przyczyn, o których mówi Primoratz. Uważam, że nie istnieją jakiekolwiek racje moralne za tym, aby seks był rozumiany na sposób prokreacjonistyczny. Rozumienie samej etyki seksualnej w podobny sposób uważam za szkodliwe. Pomijając spór na temat tego, czy istnieje jeden wzorzec zachowań seksualnych, krytyka homoseksualizmu może zostać przeprowadzona jedynie za pomocą tego najbardziej restrykcyjnego stanowiska, które zostało zarysowane jedynie jako teoretyczna możliwość. W tym sensie, że prawdopodobnie nikt lub bardzo mała ilość ludzi stosuje się do takich warunków w praktyce (lub w ogóle je uznaje). Tak, więc cóż złego jest w homoseksualnym seksie ?

[1] I. Primoratz, Filozofia seksu, PWN,  Warszawa 2012 

[2] J. Stelmach, B. Brożek, M. Soniewicka i W. Załuski, Paradoksy bioetyki prawniczej,  Wolters Kluwer, Warszawa 2010, str. 169-192

[3] I. Primoratz, Filozofia seksu, PWN,  Warszawa 2012, str. 32

[4]  Więcej w: I. Primoratz, Filozofia seksu, PWN,  Warszawa 2012,  str. 167.

[5] S. Bucke, „Prawo naturalne”, Przewodnik po etyce, P. Singer (red.), Ksiązka i Wiedza, Warszawa 2002,  str.211.

 

Doktorant w Zakładzie etyki, Instytutu Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiego. Obecnie zajmuje się problemami tożsamości osobowej w filozofii analitycznej.
„Kim jestem? Czy w ogóle ‘jestem’? Od czasu do czasu ‘bywam’ tym lub owym” W. Gombrowicz
Spodobał Ci się artykuł? Subskrybuj biuletyn i podziel się z innymi!
URL Trackback dla tego wpisu na blogu

Komentarze

  • Krzysztof Hubaczek
    Krzysztof Hubaczek wtorek, 19 lutego 2013

    Co to znaczy, że X jest moralnie zły/dobry?

    Marku, parę uwag:
    1. Tytułowy "homoseksualizm" jest zbyt ogólnym terminem co wychodzi w praniu w przypadku analizy poszczególnych argumentów. Nie wiadomo bowiem, czy chodzi o akt homoseksualny, czy o pociąg homoseksualny. W zależności od tego różnie będą pracować poszczególne argumentacje.
    2. Uważam krytykę stanowiska "prokreacyjnego" za bardzo słabą a miejscami naiwną. Stwierdzenie: "w takim wypadku nieetycznym byłoby także stosowanie jakichkolwiek form antykoncepcji, masturbacja [...] Dodatkowo, uznanie tego argumentu za słuszny doprowadzi nas wręcz do 'purytanizmu' odnośnie spraw seksualnych" nie stanowi żadnego sensownego zarzutu, gdyż zwolennicy argumentu "prokreacyjnego" w zupełności się z tymi konsekwencjami zgadzają i uważają je za - choć może mało "wygodny" - to jednak nieunikniony wymóg etyczny. Co do zaś seksu heteroseksualnego z bezpłodnym partnerem - jest to istotna trudność ale TYLKO dla tych, którzy nie łącza stanowiska prokreacyjnego z drugim, tj. wskazującym wiązek seksu i miłości - a takich jest najwięcej.
    3. Stwierdzasz, że uznanie celu prokreacyjnego jako jedynie etycznie godnego jest arbitralne. Nie za bardzo rozumiem, jakie stosujesz tu kryteria "arbitralności" - bez tego mam wrażenie że Twoja wypowiedź ma charakter czysto emotywny: "arbitralny"=taki, z którym się nie zgadzam.
    4. "Musielibyśmy nałożyć obowiązek etyczny rozmnażania się na wszystkie jednostki ludzkie." - nie jest to prawdą w odniesieniu do stanowiska prokreacyjnego. ABC etyki się kłania ;) Moralna dopuszczalność a obowiązek moralny to dwie różne rzeczy ;) Jeśli np. ktoś powie, że zabójstwo w obronie koniecznej jest dopuszczalne w sytuacji zagrożenia życia, to nie znaczy, że nakłada obowiązek zabijania ;)
    5. "Jeśli chodzi o poglądy etyki seksualnej takie jak seks i miłość, seks jak język ciała oraz to tylko seks, to wydaje się, że są one, poza pewnymi nielicznymi przypadkami, stanowiskami neutralnymi wobec aktu seksualnego. Warunek, iż dopuszczalny akt seksualny może zachodzić wśród par, które darzą siebie nawzajem głębszym uczuciem a sam akt seksualny ma jedynie utrwalić relację miłości, nie stanowi poważnego argumentu przeciwko homoseksualizmowi. " O ile drugie zdanie rozumiem to stwierdzenie iż - zwłaszcza pierwsze dwa stanowiska są "stanowiskami neutralnymi wobec aktu seksualnego" jest nieuzasadnione a wręcz błędne. Nawet jeśli nie stanowią one argumentu przeciw homoseksualimowi, to jednak mogą nakładać normy etyczne również na stosunki homoseksualne (niemoralność zdrady, seksu bez uczucia, wykorzystywania seksualnego itp.).
    6."Chyba, że chcielibyśmy udowodnić, iż homoseksualiści tak naprawdę się nie kochają, związek homoseksualny nie ma w sobie żadnej głębszej relacji uczuciowej poza pożądaniem innego ciała lub seks homoseksualny jest bezosobową kontemplacją własnego ciała. Te drogi są skazane na porażkę. Wątpię, aby w przypadku homoseksualistów nie dochodziło do szczerego uczucia." Trudno uznać ten wywód za konkluzywny, czy w jakimkolwiek stopniu przekonujący. Jedni mówią tak, a "Tobie sie nie wydaje"... ;) Od kiedy to "mi się wydaje" ma jakąkolwiek wartość argumentacyjną?
    7. Co do analizy terminu "nienaturalny" - ograniczasz się tylko do dwóch interpretacji: "nie występujący w przyrodzie" i "bardzo rzadki". Nie tylko nie jest to wyczerpujące - ba, uważam nawet, że nie jest t w najmniejszym stopniu rzetelna i uczciwa rekonstrukcja znaczenia, w jakim posługują się terminem "naturalny" przeciwnicy tezy o moralnej dopuszczalności aktów homoseksualnych. Używają oni bowiem tego terminu właśnie w związku z reprodukcją - naturalny to "strategiczny reprodukcyjne".

    NAJWAŻNIEJSZE:
    Uważam, że właściwie - przy wszystkich zastrzeżeniach powyższych - w zasadzie odniosłeś sie tylko do "prokreacjonizmu". Reszta jest naskórkowa. Co najistotniejsze: brak mi tu jakiejś pozytywnej perspektywy: pytanie "czy X jest moralnie zły?" wymaga jakichś kryteriów odpowiedzi. Nie odpowiedziałeś dlatego w moim przekonaniu na tytułowe pytanie, co najwyżej próbowałeś odpowiedzieć na inne: "Czy wybrane kontrargumenty przekonująco pokazują, że X jest moralnie zły?" Niestety to są zupełnie inne pytania.

  • Marek Pawłowski
    Marek Pawłowski wtorek, 19 lutego 2013

    Hmm

    Dziękuje za uwagi :)
    No cóż trzeba ponieść konsekwencja "luźnego" pisania. Tym samym postaram się rozjaśnić pewne rzeczy.

    Punkt 2
    "Co do zaś seksu heteroseksualnego z bezpłodnym partnerem - jest to istotna trudność, ale TYLKO dla tych, którzy nie łącza stanowiska prokreacyjnego z drugim, tj. wskazującym wiązek seksu i miłości"
    Jeśli połączę stanowisko prokreacjonistyczne z warunkiem seks i miłości i będę je traktował, jako warunki konieczne moralnie dopuszczalnego stosunku seksualnego, w przypadku seksu z bezpłodnym partnerem nie spełniam jednego z koniecznych warunków dokonywania aktu seksualnego. Nawet, jeśli połączę te dwa poglądy problem nadal zostaje. Jeśli w takim przypadku powiem, że jeśli nie możecie mieć dzieci, ale para będzie spełniała warunki seksu i miłości, w takim przypadku nie stoimy już na stanowisku prokreacjonistycznym. Tym samym parę, która biologicznie nie może mieć dzieci traktowałbym tak samo jak parę heteroseksualną, która także przez biologię tych dzieci nie może posiadać. Problemu bezpłodnych partnerów nie rozwiązuje połączenie stanowiska prokreacjonistycznego z warunkiem seks i miłość.
    Punkt 2 i 3
    Przyznam nie chciałem, aż tak głęboko wchodzić w argumentacje z zakresu etyki seksualnej, jako takiej. Tym samym wymaga wyjaśnienie, co to znaczy arbitralnie przyjęte warunki, czyli czemu nie powinniśmy rozumieć etyki seksualnej na wzór prokreacjonistyczny. Odpowiedz na to pytanie wymaga zasadniczo drugiego wpisu (który zapewne kiedyś popełnię) , ale odpowiem Ci (na cele dyskusji) w dość przewrotny sposób. Ktokolwiek, kto uważa, iż istnieje coś takiego jak etyka seksualna, która jest rozumiana, jako zbiór zasad i reguł i norm, które musi DODATKOWO spełniać akt seksualny, musi mieć ku temu silne racje. Ciężar argumentacji tym samym nie leży po stronie osoby, która uważa, że nie istnieje etyka seksualna (jako zbiór dodatkowych zasad) i że jakikolwiek akt powinien być dopuszczalny moralnie o ile nie łamie tych innych szczegółowych zasad etycznych (nie oszukuje, nie powoduje niechcianego cierpienia, zdradza). Ciężar argumentacji leży po stronie tych, którzy chcą nałożyć na akt seksualny dodatkowe zasady jak miłość, prokreacja.
    Punkt 4
    Twój zarzut w stosunku do tego twierdzenia uważam za słuszny. Błąd jest wynikiem zbyt dużego skrótu myślowego, który został przeze mnie użyty. Zdanie to możemy zmienić na „Musielibyśmy nałożyć obowiązek etyczny rozmnażania się na wszystkie jednostki ludzkie dokonujące aktów seksualnych.”
    Punkt 5
    Owszem tutaj jest błąd „że są one, poza pewnymi nielicznymi przypadkami, stanowiskami neutralnymi wobec aktu seksualnego” powinno być „wobec aktu homoseksualnego”. Masz rację stanowisko „seks i miłość” nie jest etyką obojętna wobec aktu seksualnego (w tym sensie jest etyką seksualną).
    Punkt 6
    Mi się wydaje, nie ma żadnej wartości argumentacyjnej, owszem. Jest to koszt dość frywolnego pisania na ten temat. Nie widzę jednak sensu zastanawiania się nad tym, czy homoseksualiści, jako tacy tak naprawdę się kochają lub czy ich stosunek seksualny w rzeczywistości spełnia warunek miłości, przywiązania. Primoratz (do którego odsyła mój przypis) omawia poglądy Roberta Scrutona, który stara się udowodnić, że seks homoseksualny jest jako taki jakościowo gorszy, ponieważ nie dochodzi w nim do poznania „innego ciała” i sprowadza się do kontemplowania ciała, które znam, tym samym nie ma w sobie tajemnicy etc. Rozumowania na ten temat wydaja mi się dziwaczne. Oczywiście moje poczucie dziwaczności nie ma tutaj nic do gadania, ale znów ciężar argumentu nie leży po mojej stronie, ale po stronie tych, którzy uważają, że uczucie miłości homoseksualnej jest uczuciem złudnym, niezgodnym z tym, co rozumiemy przez miłość.
    Punkt 7
    Naturalny jako „strategiczny reprodukcyjnie.” Owszem w przypadku słowa naturalny/nienaturalny w sposób retoryczny ustawiłem sobie chłopca do bicia. Jednakże, jeśli rozumiemy naturalny, jako strategiczny reprodukcyjnie, także narazimy się na błąd naturalistyczny. Zresztą nawet jeśli przyjmiemy , że natura posiada cele i jednym z celów natury jest reprodukcja nie wynika z tego, że każdy kto nie realizuje tego celu dokonuje czegoś złego w sensie moralnym.
    Punkt 1
    Fakt, homoseksualizm traktuję tutaj niesamowicie szeroko. Jednakże, jeśli rozumiemy homoseksualizm jak akt seksualny (musimy przyjąć stanowisko prokreacjonistyczne, argumentacja będzie działała podobnie). Różnica mogłaby być wtedy, gdy partner heteroseksualny dokonuje aktu homoseksualnego (warunek seksu i miłości nie byłby spełniony). Jeśli rozumiemy homoseksualizm jako preferencję seksualną, nadal rdzeń będzie się zasadzał na prokreacjonizmie. Czy rzeczywiście te argumenty będą tutaj różnie działać?

    Punkt NAJWAŻNIEJSZE
    „Nie odpowiedziałeś dlatego w moim przekonaniu na tytułowe pytanie, co najwyżej próbowałeś odpowiedzieć na inne: "Czy wybrane kontrargumenty przekonująco pokazują, że X jest moralnie zły?" Niestety to są zupełnie inne pytania.”
    Tutaj rozbijamy się o rozumienie tego, czym jest etyka, jako taka. Jeśli nie jestem w stanie wykazać wystarczających racji, argumentów za tym, że dany czyn jest niedopuszczalny z moralnego punktu widzenia, nie traktuje go jako czyn zły moralnie. Jeśli nie jesteśmy w stanie znaleźć wystarczających argumentów ku temu, aby wskazać, iż homoseksualizm jest niedopuszczalny moralnie, przyjmuję, że nie jest moralnie zły. Tym samym, jeśli argumenty przeciwko homoseksualizmowi nie pokazują, iż jest on moralnie zły, homoseksualizm jako taki nie jest moralnie zły. Oczywiście zawsze może istnieć teoretyczna możliwość, że kiedyś taki argument się pojawi, jednakże jeśli jest to tylko „zauważenie możliwości”, nie ma sensu tego brać pod uwagę.
    Tym samym można zadać pytanie, czy istnieje przekonywujący argument za tym, iż homoseksualizm (jako akt czy jako preferencja seksualna) jest czymś nieetycznym/niemoralnym?
    PS. Oczywiście cały mój wywód jest prowadzony z perspektywy sceptyka, co do sensowności istnienia etyki seksualnej jako takiej

  • Krzysztof Hubaczek
    Krzysztof Hubaczek środa, 20 lutego 2013

    Uwiódł, wykorzystał i porzucił, czyli czy aby na pewno seks jest prima facie pozamoralny?

    Marku,
    Co do odpowiedz pierwszej - zasadniczo zgoda. Wyjaśnie tylko, dlaczego piszę o łączeniu stanowiska prokreacyjnego i stanowiska "uczuciowego" (tak go nazwijmy). Dlatego ponieważ w rzeczywistej dyskusji właśnie takie stanowisko znajduje szeroką reprezentację w poglądach ludzi, nie zaś czyste stanowisko prokreacjonistyczne, które jest niezwykle niszowe.
    Co do ciężaru dowodu… Szczerze mówiąc, jak filozof zaczyna mówić, iż ciężar dowodu leży po drugiej stronie, zaczynam być czujny ;) Zazwyczaj oznacza to chęć ukrycia słabości własnej argumentacji ;) Wiem, że filozofowie analityczni lubią żonglować tym "onus of proof", ale ja zawsze podchodzę do tego sceptycznie. Ale załóżmy, że rzeczywiście na kimś ten obowiązek spoczywa. Czy rzeczywiście na tym, kto twierdzi, że aktywność seksualna ma wymiar moralny? Myślę, ze jeśli już mielibyśmy przyjmować, iż na kimś spoczywa ciężar argumentacji, tona tym, kto głosi stanowiska mniej zdroworozsądkowe i prima facie prawdziwe. Myślę, ze wystarczy chwila refleksji i wyłączenie na chwile "filozujstwa", aby stwierdzić, iż ludzie są zasadniczo skłonni traktować seks w kategoriach moralnych: fenomen seksualnej zdrady, oszustwa (cheating), wykorzystania etc. pokazuje, że normalni ludzie (nie filozofowie) w perspektywie etycznej seks postrzegają. Zresztą jeśli przyjąć starożytne rozumienie etyki, tym bardziej oczywistym wydaje sie etyczny charakter seksu, gdyż stanowisko głoszące brak związku seksu z eudajmonią wydaje się mniej intuicyjne ;)
    Zdanie „Musielibyśmy nałożyć obowiązek etyczny rozmnażania się na wszystkie jednostki ludzkie dokonujące aktów seksualnych.” jest co najmniej niejasne. Brzmi trochę tak: Osoba kupująca chleb ma obowiązek go kupić ;) Brzmi to absurdalnie, nie sądzisz? ;) Chodzi o obowiązek, by każdy stosunek seksualny skutkował zapłodnieniem? (w takim przypadku trudno mówic o obowiązku, chyba, żeby przyjąć traf moralny i odrzucić zasadę, że możemy posiadać odpowiedzialność moralną w odniesieniu do kwestii, nad którymi nie mamy kontroli). Czy tez chodzi tylko o to, że partnerzy mają sie starać? No to wtedy mamy problem "chleba" ;) Poza tym - nadal piszesz o obowiązku - dlaczego, skoro chodzi o moralną dopuszczalność/niedopuszczalność?
    "ciężar argumentu nie leży po mojej stronie, ale po stronie tych, którzy uważają, że uczucie miłości homoseksualnej jest uczuciem złudnym, niezgodnym z tym, co rozumiemy przez miłość" akurat tu się zgodzę co do ciężaru argumentacji ;)
    "jeśli rozumiemy naturalny, jako strategiczny reprodukcyjnie, także narazimy się na błąd naturalistyczny" Błąd naturalistyczny wcale tu nie powstaje ;) Jest różnica miedzy problemem błędu naturalistycznego (swoją drogą, uważam, że to pozorny błąd, gdyż test otwartego pytania łatwo podważyć - vide casus "czy Mark Twain jest Samuelem Clemensem?" ;)) a co innego aksjologia, która gloryfikuje naturę. Owszem pozostaje problem uzasadnienia dlaczego to co naturalne jest dobre? Ale analogiczny problem ma każdy etyk poza skrajnym nihilistą ;)
    Co do odróżnienia akt/pożądanie - sam stwierdziłeś w tekście: "Homoseksualiści mogliby jedynie czuć w stosunku do siebie pożądanie, podobnie jak jakakolwiek zakochana w sobie para heteroseksualna czekająca na małżeństwo lub para, która nie chce posiadać dzieci. Odwołanie się do tego, iż pożądanie osobnika tej samej płci jest nieetyczne wymaga innego argumentu z zakresu etyki seksualnej. Musielibyśmy się odwołać do jednego dopuszczalnego wzorca seksualności jako takiej."
    Co to uwagi zasadniczej: Nadal będę sie czepiał, ze bardziej trafnym byłby tytuł: "Czy istnieje argument za tym, że homoseksualizm jest zły?". Wiem, ze chcesz mi powiedzieć, że negatywna odpowiedz na to pytanie oznacza dla Ciebie pozytywną odpowiedz na pytanie które zadałeś w tytule. Mi chodzi o to, że pytanie "czy X jest moralnie dobry" - wymaga podania kryterium tego, co to znaczy być moralnie dobrym - wymaga bardziej systematycznych rozważań, niż tylko refutacja paru argumentów, jak to ma miejsce u Primoratza.

  • Gość
    zaciekawiony piątek, 22 lutego 2013

    a co z Safoną?

    Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autor zastanawiając się nad homoseksualizmem, brał pod uwagę tylko jego męską stronę. W przypadku miłości lezbijskiej część argumentów naturalistycznych przepada, bo sposoby w jakie można doprowadzić kobietę do orgazmu nie dotyczą wyłącznie różnych form penetracji, co oznacza że akt może być spełniony mimo braku czynności zazwyczaj nazywanych seksem.

  • Gość
    Saana czwartek, 28 lutego 2013

    Do Pana Krzysztofa

    Panie Krzysztofie,
    Miałabym poważne wątpliwości czy społeczne występowanie pojęć jak zdrada czy wykorzystywanie ( posiadających negatywną ocenę w społeczeństwie) może być argumentem "aby stwierdzić, iż ludzie są zasadniczo skłonni traktować seks w kategoriach moralnych". Zauważ,że tu nie seks jako taki jest oceniany moralnie... Zdrada jest czymś ocenianym negatywnie nie dlatego,że pojawia się w niej seks a dlatego,że jest nie dotrzymaniem umowy którą się stworzyło z drugą osobą, a wykorzystanie tym bardziej wydaje mi się chybionym argumentem bo jego negatywna ocena wynika z tego,że robisz coś wbrew drugiej osobie/wbrew woli drugiej osoby, a to, że jest to wykorzystanie seksualne jest tu drugorzędne.. (drugorzędne w sensie,że znów to co podlega ocenie moralnej to nie sam seks , a naruszenie podstawowej normy- nie krzywdzenia innych).

  • Krzysztof Hubaczek
    Krzysztof Hubaczek piątek, 01 marca 2013

    Czyn jest zły, gdy rodzi złe następstwa

    Logika tego komentarza jest następująca: sam seks jest neutralny moralnie, moralnej ocenie podlega zdrada (niedotrzymanie umowy) lub wykorzystywanie jako krzywdzenie innych.

    Warto zadać pytanie, jak Autor(ka) komentarza rozumie stanowisko z którym polemizuje. Czy chodzi o to, że seks ma wewnętrzną wartość moralną? Tzn. jest albo dobry sam w sobie albo zły? Niestety nie taką tezę głosiłem. Co zatem znaczy: "seks JAKO TAKI nie jest oceniany moralnie"? Nie jest to jasne.

    Komentarz głosi, ze zdrada poprzez seks jest zła nie ze względu na seks, tylko ze względu na bycie zdradą... Obawiam sie jednak że tu zupełnie trywialna uwaga. Równie trywialna jak stwierdzenie, że samo strzelanie do ludzi złe nie jest, tylko powodowanie śmierci/cierpienia (de facto, na gruncie konsekwencjalizmu moglibyśmy tak odmoralinić każdą czynność, każdy akt - no bo nie jest on zły "sam w sobie", tylko ze względu na konsekwencje...). Widzę tu zatem zabieg podobny do tego, który dokonuje deongtolog redukując to, co moralne do dobrej/złej woli, zaś utylitarysta - do przyjemności/cierpienia. Niestety taki zabieg z perspektywy powyższej dyskusji jest zupełnie trywialny.

    Chodzi bowiem o to, czy - jak głosi jedno ze stanowisk - akty seksualne mogą, podobnie do czynności mowy, posiadać charakter performatywny, wytwarzać stany rzeczy poddające sie moralnej ocenie. Odpowiedz jest oczywiście twierdząca: dokonując aktu seksualnego mogę tym samy (performatywnie) powodować złe stany rzeczy - niezależnie czy jest to zdrada, molestowanie etc. Jeśli zaś uznamy, ze seks - nie "sam w sobie - ale w pewnej sytuacji (!) - może być niemoralny, to tez Primoratza bierze w łeb, przynajmniej prima facie (vide problem ciężaru argumentacji). Głosić bowiem, że sam seks nie ma waloru moralnego w sytuacji zdrady, to jak twierdzić, że ucieczka z miejsca wypadku zła nie jest, bo przecież poruszanie sie w przestrzeni jest aktem amoralnym ;) Nie filozujmy! Przyjmując konsekwencjalizm przyjmujemy, że akt seksualny (jednostkowy, a nie "w ogóle") jest zły, jeśli rodzi złe następstwa. Sa przypadki, gdy rodzi, ergo prima facie seks amoralny nie jest - ciężar argumentacji spoczywa na zwolenniku amoralizmu. (oczywiście można odrzucić konsekwencjalizm, ale to raczej utrudnienia dla Primoratza niż ułatwienie)

    Co do wykorzystywania - chodziło mi nie o molestowanie, ale o oszustwo. Jasne, zaraz usłyszę ze to nie seks jest zły ale, akt oszukiwania. Tylko ze jest pewien problem. Gdy kobieta po spędzeniu nocy z facetem, który - jak sie później okazało - miał ochotę tylko na seks, czuje się "wykorzystana" i oszukana, to dlaczego tak sie czuje? Przecież werbalnie żadne obietnice nie padły. Oszustwo w ogóle nie dokonało sie werbalnie. Jak sie zatem dokonało? Poprzez "język gestów seksualnych" - a to wystarcza by palmę prima facie oczywistości przyznać nie stanowisku amoralizmu, tylko stanowisku przypisującemu seksowi walor komunikacyjny, quasi-językowy.

    Co więcej, weźmy przykład seksu z nieletnimi (dobrowolnego z ich strony) - skoro nie mamy naruszonej zasady dobrowolności i nie powodujemy cierpienia (tylko przyjemność), to jak na gruncie stanowiska Primoratza wyjaśnić to, że ludzie przypisują konotacje moralne współżyciu z nieletnimi? Arbitralny zabieg ad hoc polegający na stwierdzeniu, iż "z nieletnimi nie wolno" to kpina a nie uzasadnienie.

  • Gość
    Jolka poniedziałek, 13 lipca 2015

    Dla mnie ok

    Ja tam nic do nich nie mam, niech sobie sypiają z kim chcą:)

  • Najpierw zaloguj się a potem wyślij komentarz
Blog Naukowy Etyk Praktycznej

Aktywne grupy

Brak aktywnych grup.