W naszym życiu spotykamy sytuacje, w których nie jesteśmy moralnie odpowiedzialni za czyjąś śmierć, choć w pewnym sensie była ona wynikiem naszego działania. Z faktem tym związany jest kolejny zarzut przeciwko utylitaryzmowi. Polega on na próbie wykazania, że poprawne oceny moralne nie mogą bazować jedynie na rezultatach, ponieważ o ocenie działań decydują również intencje sprawcy.
Krzysztof Saja
W kilku poprzednich wpisach dodtyczących utylitaryzmu wymieniałem ważne problemy, z którymi borykają się utylitaryści. Jednak pomimo tych słabości, utylitaryzm wciąż jest popularnym sposobem formułowania ocen. Dlaczego?
Popularność deontologii związana jest z podstawową jej zaletą: jest ona zbieżna z naszym potocznym sposobem widzenia i przeżywania moralności. Wielu filozofów, ufając moralnym intuicjom, sądzi, że najlepiej wyraża je teoria deontologiczna. Z tego względu większość zarzutów skierowanych przeciwko konsekwencjalizmowi polega na uwypuklaniu, że jego konkretne aspekty nie współgrają z moralnością potoczną. Istnieją jednak powody wątpienia w racjonalność takich deontycznych intuicji.
W mediach przeczytać można informację Polskiej Agencji Prasowej, która zdaje relację z badań CBOS’u na temat przekonań Polaków o moralności. Płynie z nich jeden wniosek: Polacy są dramatycznie niewyedukowani w kwestiach etycznych!
Jednym z kluczowych zarzutów w stosunku do etyki deontologicznej jest tzw. paradoks deontologii. Polega on na wskazaniu niezrozumiałej lub nawet wewnętrznie sprzecznej natury absolutnych rygorów deontycznych. Pisałem o tym w poprzednim wpisie. W tym miejscu rozważę jednen z bardziej popularnych sposobów obrony przed tym zarzutem. Wskazuje on, że paradoks deontologii występuje jedynie wtedy, gdy założy się fałszywe przekonanie o tym, że ludzkie życie można do siebie dodawać. Osoby to jednak nie pieniądze – nie można ich sumować, mnożyć i dzielić. Nie można więc przeciwstawiać sobie uśmiercenia jednej osoby i płynących z tego korzyści dla wielu.
Paradoks deontologii Wyróżnione
Czy racjonalne jest przekonanie, że istnieją pewnego rodzaju działania, których nigdy nie powinno się wykonać? Podstawowym problemem każdej koncepcji etycznej, przyjmującej istnienie absolutnych zakazów moralnych, jest tzw. paradoks deontologii. Polega on na wskazaniu niezrozumiałej lub nawet wewnętrznie sprzecznej natury absolutnych rygorów deontycznych.
W nauce szczegółowej formułowanie teorii naukowych jest najlepszym sposobem uporządkowania i wyjaśniania obserwowanych zjawisk. Teoria jest to spójny zbiór sprawdzonych, ogólnych reguł i praw uznanych za poprawne, które służą jako podstawa wyjaśniania i przewidywania określonego zbioru obserwacji. Na przykład, aby wyjaśnić wrzenie gotującej się wody, możemy odwołać się do odpowiednich praw fizyki, chemii oraz okoliczności, które mają miejsce. Dzięki znajomości praw mechaniki oraz wszystkich istotnych okoliczności, w których został wystrzelony pocisk, możemy przewidzieć trajektorię jego lotu. Z powodu olbrzymiej użyteczności teorii ich budowanie jest jednym z najbardziej doniosłych celów działalności naukowej. Również wielu filozofów stara się budować teorie etyczne. W przeciwieństwie do teorii naukowych, nie służą one jednak do wyjaśniania i przewidywania zjawisk, lecz do pełnego uzasadnienia moralnych ocen. Stanowią też pomoc w podejmowaniu decyzji, słusznym nagradzaniu oraz wymierzaniu kar. Jednak nie wszyscy etycy podzielają przekonanie, że teorie mają korzystny wpływ na myślenie moralne. Część z nich uznaje, że reguły, które stanowią istotny element każdej teorii, są w etyce zbędne lub nawet szkodliwe. Z tego względu na najbardziej podstawowym poziomie etyka normatywna rozpada się na rozwijającą podejście teoretyczne etykę ogólnych norm oraz jej przeciwieństwo - skrajną etykę sytuacyjną (sytuacjonizm etyczny).
Wątpliwości D.Hume’a[1] dotyczące etyki naturalistycznej większości filozofom są bardzo dobrze znane. Choć tzw. problem przejścia od „jest” do „powinien” doczekał się wielu interpretacji[2], wciąż powstają nowe pomysły naturalizacji etyki. Wiąże się to z pobłażliwym traktowaniem „gilotyny Hume’a”, która została „rozwodniona” przez wielość interpretacji. Choć opublikowano już sporo literatury na ten temat, wciąż nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób można znaturalizować etykę. Rzucam więc rękawicę. Może sensowność naturalizacji etyki wyjaśni mi jakiś czytelnik – naturalista?
Kategorie bloga
Słowa kluczowe