Krytyka utylitaryzmu - Utylitaryzm jest niemoralny
- Przeczytano: 11145
- 6 komentarze
- Subskrybuj zmiany
- Drukuj
- Ulubione
Jan i Małgorzata właśnie się pobrali, obiecując sobie wierność i uczciwość małżeńską. Jan jest marynarzem i wypływa na długie rejsy. Małgorzacie brakuje relacji intymnych i podczas rejsów Jana uprawia seks ze swym kolegą ze studiów, któremu nie zależy na długofalowym związku. Nikt oprócz kochanków o tym nie wie i można być pewnym, że również Jan nigdy się o tym nie dowie. Czy Małgorzata postępuje moralnie bez zarzutu? Oczywiście że nie. A jak na to pytanie odpowie utylitarysta?
Jednym z najczęściej powtarzanych i najbardziej uznanych zarzutów w stosunku do utylitaryzmu jest twierdzenie, że utylitaryzm prowadzi do odrażających moralnie konkluzji. Jak stwierdził znany deontolog A.C.Ewing „zasady utylitarystyczne, jeśli wyciągnąć z nich wnioski logiczne, prowadziłyby do oszukiwania, kłamania i niesprawiedliwych czynów o wiele częściej niż mógłby to znieść jakikolwiek dobry człowiek”1. Zarzut ten przybierał rozmaite konkretne formy. Prześledźmy kilka najbardziej rozpowszechnionych jego odsłon.
Przykłady niemoralności utylitaryzmu
Zapłata za uczciwą pracę a bieda na świecie
Wyobraź sobie, że jesteś pracodawcą zatrudniającym chłopca, który po wykonaniu swojej pracy, zgłosił się do ciebie po wypłatę. Czy powinieneś, zgodnie z umową, przekazać mu należną sumę? Oczywiście że tak. Jednak utylitaryzm zalecałby ci to jedynie wtedy, gdyby nie istniała inna forma uszczęśliwienia ludzkości. A ponieważ istnieje, powinieneś przekazać te pieniądze np. na ratowanie życia głodujących2.
Zniedołężniały ojciec i szczęście ogółu
Wyobraź sobie, że twój ojciec jest ciężko chory i nic nie rokuje, że w swym życiu zazna jeszcze jakiegoś dobra i szczęścia. Pielęgnowanie go wymaga wysiłku i poświęcenia wielu osób - powoduje ich przygnębienie. Rodzina, zamiast dbać o szczęście swoje i swoich bliskich, z powodu choroby ojca przeżywa trudności finansowe, emocjonalne, problemy towarzyskie. Czy powinieneś wziąć sprawy w swoje ręce i przyspieszyć śmierć ojca, jeśli wiedziałbyś, że będziesz mógł zrobić to w tajemnicy, nie powodując skandalu i nie dając nikomu złego przykładu? Oczywiście że nie. Utylitaryzm jednak ci to zaleca3.
Pomoc potrzebującym vs „terapeutyczne zabójstwo”
Wyobraź sobie, że jesteś wybitnym transplantologiem. Znalazłeś się w sytuacji, w której możesz uratować życie 4 pacjentów jedynie poprzez uśmiercenie innego pacjenta, którego właśnie operujesz, a którego organy mógłbyś przeszczepić czterem potrzebującym osobom. Wiesz, że nieużyteczne byłyby reguły zezwalające na takie praktyki i publicznie uzasadniony jest zakaz uśmiercania ludzi w celu transplantacji ich organów innym. Jesteś jednak pewny, że byłbyś w stanie zachować Twoje działanie w pełnej tajemnicy. Czy powinieneś/powinnaś dokonać zabójstwa4? Oczywiście że nie. Utylitaryzm jednak ci to zaleca.
Kozioł ofiarny a lincz niewinnych
Wyobraź sobie, że jesteś szeryfem na dzikim zachodzie. W Twoim miasteczku doszło do aktu terroru na niewinnej mieszkance. Mężczyźni w Twoim mieście są przekonani, że uczynili to mieszkańcy sąsiedniej osady. Szykują akt zemsty w wyniku którego z pewnością zginie kilka osób. W celi w Twoim więzieniu znajduje się drobny złodziejaszek. Wiesz, że w tajemnicy przed wszystkimi mógłbyś sprokurować dowody obciążające tego człowieka. Nie wyjdzie to nigdy na jaw. Czy powinieneś poświęcić „kozła ofiarnego”? Oczywiście że nie. Utylitaryzm jednak to zaleca5.
Minimalizacja strat a zabicie kobiet i dzieci
Wyobraź sobie, że jesteś zwierzchnikiem sił zbrojnych kraju prowadzącego sprawiedliwą wojnę z despotycznym tyranem sąsiedniego mocarstwa. Wiesz, że najskuteczniejszą i minimalizującą ilość zabitych żołnierzy formą zakończenia wojny byłoby zrzucenie bomby atomowej na ludność cywilną i kordon sanitarny – kobiety, dzieci, starców, lekarzy. Czy powinieneś poświęcić cywilów? Oczywiście że nie. Utylitaryzm to jednak zaleca.
Kłamstwo w służbie szczęścia
Wiesz, że jedną z trudnej poznawalnych dla innych sfer rzeczywistości są Twoje przekonania i myśli. Nie należą one do sfery publicznej, lecz jeśli się postarasz, prawie zawsze pozostaną w sferze prywatnej, „ezoterycznej”. Czy powinieneś więc kłamać swoich współpracowników i bliskich jeśli tylko jesteś pewny że faktycznie maksymalizowałoby to użyteczność i nie wyszło na jaw? Oczywiście że nie. Utylitaryzm to jednak zaleca.
Obietnica na łożu śmierci i jej nieużyteczne konsekwencje
Wyobraź sobie, że Twoja bardzo bliska i wieloletnia sąsiadka, którą odwiedzasz w chorobie, zdradza Ci, że niedługo umrze. Na łożu śmierci prosi cię o złożenie obietnicy, iż przekażesz oszczędności jej życia (wyciąga skrzyneczkę spod łóżka) jej wnukowi. Obiecujesz, że spełnisz jej ostatnią wolę. Kobieta za kilka dni umiera. Chcesz zrealizować swoją obietnicę, ale orientujesz się, że jej wnuk jest bardzo nieodpowiedzialnym człowiekiem, i wykorzysta powierzone pieniądze, aby przehulać je w ciągu tygodnia na „kobiety i alkohol”. Wiesz, że mógłbyś przekazać te środki w całości na organizację, która była wspierana przez Twoją sąsiadkę. Jest to organizacja charytatywna, która pomaga wielu potrzebującym ludziom. Czy powinieneś oddać pieniądze na pomoc potrzebującym? Oczywiście że nie. Utylitaryzm to jednak zaleca.
Analiza zarzutu niemoralności utylitaryzmu
Powyższe przykłady można by mnożyć bez większych trudności. Zachęcam do spróbowania tego w ramach intelektualnej gimnastyki. Argument niemoralności utylitaryzmu przybiega według następującego schematu:
- Z zasady użyteczności wynika, że osoba O w sytuacji Y powinna np. zdradzać, łamać obietnice, kłamać, zabijać, itd.
- Nie jest moralnie słuszne, aby osoba O w sytuacji Y np. zdradzała, łamała obietnice, kłamała czy pozbawiała życia innych.
- Wniosek: Utylitaryzm jest niemoralny.
Argumentacja powyższa swą siłę czerpie z kilku problematycznych cech utylitaryzmu, które przedstawię poniżej.
Czy liczy się jedynie przyszłość?
Pierwszą cechą utylitaryzmu, która rodzi opór krytyków, jest konsekwencjalizm, czyli przekonanie, że wewnętrzną wartość posiadają jedynie konsekwencje danych czynów. Istotne są jedynie przyszłe skutki naszych działań. Dbanie jedynie o przyszłe konsekwencje zwalnia nas jednak, np. z przestrzegania obietnic. Jak wskazał D.W.Ross, rodzi to wiele niezgodnych z moralnością potoczną konsekwencji:
- Jeśli poprzez dotrzymanie obietnicy możemy otrzymać mniejszą ilość szczęścia niż poprzez jej złamanie, jako utylitaryści powinniśmy złamać regułę. Ludzie nie uważają jednak, że 1000 + 1 punktów szczęścia z konieczności uzasadnia złamanie obietnicy, która przynosi jedynie 1000 punktów szczęścia6.
- Jeśli nie jesteśmy zobligowani obietnicą lub innymi zobowiązaniami nie będziemy również sądzili, że gdy chcemy podarować komuś nasze zasoby, przy wyborze osoby powinna się liczyć jedynie ilość powodowanego szczęścia. Jeśli w wyniku naszego podarunku osoba moralnie dobra uzyskałaby 1000 pt szczęścia, natomiast osoba moralnie zepsuta 1001 pt, i tak powinniśmy powierzyć nasz dar osobie cnotliwej7.
- Gdy staramy się spełnić obietnicę, racją za spełnieniem obietnicy nie są przyszłe pozytywne tego skutki, lecz przeszły fakt złożenia obietnicy. „Tym, co sprawia że zwykły człowiek uważa, że słusznie byłoby postąpić w dany sposób, jest fakt, że złożył on obietnicę – to, i z reguły, nic więcej. To, że spełnienie obietnicy przyczyni się do najlepszych możliwych skutków nie jest racją aby nazywać to działanie słusznym”8.
- Jeśli mógłbym przyczynić się do takiej samej ilości dobra okazanego dwóm osobom, przy czym jednej obiecałem moją pomoc i wsparcie drugiej natomiast nie, nie powinienem się wahać przed spełnieniem obietnicy. Jednak z perspektywy utylitaryzmu oba te czyny wydają się równowartościowe9.
Ponieważ skutki, na które możemy mieć wpływ, wystąpią zawsze w przyszłości, wydaje się, że utylitarystę nie interesuje ani teraźniejszość ani przeszłość. Nie jest istotne, jaki rodzaj czynu wykonuję teraz, ani co uczyniłem lub obiecałem w przeszłości. Ważna jest jedynie lepsza przyszłość.
Czy jedynie skutki są istotne?
Niemoralność utylitaryzm, jak głoszą jego krytycy, związana jest również z tym, iż w teorii tej liczy się jedynie cel (maksymalizacja dobra), nie są natomiast ważne środki do jego osiągnięcia. Krytycy utylitaryzmu zakładają, że według utylitarystów przy ocenie czynów nie liczą się intencje, zamiary, motywacje, cnoty, rodzaj danego czynu czy złożone wcześniej zobowiązania. Można więc kłamać, kraść i mordować, jeśli tylko wymaga tego użyteczność. Większość z nas jest jednak głęboko przekonana, że cel nie uświęca środków. Niemoralność przytoczonych powyżej przykładów bazuje na tym spostrzeżeniu. Thomas Nagel, prowadząc namysł nad sprawiedliwą wojną („Wojna i masakra”), stanowisko, które w tym względzie przeczy utylitaryzmowi, nazwał absolutyzmem. Według niego
pewne czyny nie mogą być uzasadnione bez względu na swe skutki. Wśród tych czynów jest morderstwo – celowe zabicie ludzi, którzy nam nie zagrażają: cywilów, więźniów wojennych, służby medycznej10
Pogląd taki w dużej mierze koresponduje z przekonaniami większości z nas. Nawet jeśli bylibyśmy skłonni usprawiedliwić osobę, która morduje niewinną ofiarę, gdy jest to jedynym sposobem uniknięcia wielkiej katastrofy nuklearnej w wyniku której zginęłyby miliony ludzi, uznamy to za tragiczne i bardzo rzadkie odstępstwo od powszechnej normy zakazującej takich czynów. Niewiele osób pochwaliłoby taki czyn i uznało go za chwalebny. Morderca byłby winny dokonania morderstwa, jednak jego motywacje oraz okoliczności zapewne usprawiedliwiłyby darowanie mu kary. Tylko tyle. Z utylitaryzm natomiast implikuje, że na mordującym „superbohaterze” nie ciąży żadna moralna wina, bowiem maksymalizował on dobro ogółu. Z tego względu Nagel przestrzega i upomina:
ważne aby nie stracić zaufania do naszych absolutystycznych intuicji, gdyż są one często jedyną barierą chroniącą nas przed otchłanią apologetów utylitaryzmu broniących mordowanie na wielką skalę11.
Czy każdy człowiek powinien być dla nas równy?
Kolejne problemy utylitaryzmu związane są z postulowaną bezstronnnością oceny skutków. Dla utylitarysty „każdy liczy się za jednego i tylko za jednego”, nie jest więc ważne, kto jest kim w rachunku użyteczności, nie są istotne relacje, które nawiązaliśmy z danymi osobami. Choć na pierwszy rzut oka wydawać się może, że cecha ta jest wyrazem etycznej bezstronności i sprawiedliwości, na gruncie utylitaryzmu prowadzi ona do poważnych kłopotów. Widać to na przykładzie historyjki „Zapłata za uczciwą pracę a bieda na świecie”. Jak napisał W.D.Ross:
Jeśli jedynym naszym obowiązkiem jest przyczyniać się do największego dobra, pytanie kto ma być beneficjentem tego dobra, czy ja sam, czy osoba, która kiedyś mi pomogła, czy inna osoba której to obiecałem, czy zwykły człowiek, z którym nie mam powyższych relacji – nie powinno stanowić różnicy dla mojego obowiązku. Jednak wszyscy jesteśmy przekonani, że powyższe relacje czynią olbrzymią różnicę12.
Jeśli bowiem między mną a drugim człowiekiem istnieje relacja zobowiązania (np. ja jestem pracodawcą a on pracownikiem, ja jestem synem a on ojcem, ja jestem ojcem a on synem), większa ilość dobrych skutków, która byłaby wynikiem zerwania tej relacji nie uzasadnia jej zerwania. Powinienem wypłacić mojemu pracownikowi wynagrodzenie, nawet jeśli przeznaczy on je na mało użyteczne rozrywki. Powinienem bardziej troszczyć się o swoje dzieci niż o dzieci obce. Każdy z nas jest znacznie bardziej przekonany, że relacje międzyludzkie czynią różnicę w naszych obowiązkach, niż że konsekwencjalizm jest prawdziwy13. Utylitaryzm jednak wydaje się zakładać coś przeciwnego.
Podsumowanie argumentu niemoralności utylitaryzmu
Przedstawiane przez krytyków utylitaryzmu eksperymenty myślowe oraz analiza problemów, które one stwarzają, zawrzeć można w jednej głównej obiekcji: utylitaryzm łamie minimalny warunek przyzwoitości. Warunek ten opisałem w Przyzwoitość w etyce. Minimalne wymagania poprawnej teorii etycznej. Przypomnę jedynie, że brzmi on tak:
Minimalny warunek przyzwoitości: Żadna poważna teoria etyczna nie powinna w swych skutkach prowadzić do odrażających zaleceń bez niepodważalnego ich uzasadnienia.
2Por. R. B Brandt, ‘Toward a credible form of utilitarianism’, w Morality and the Language of Conduct, red Hector-Neri Castaneda i George Nakhnikian, 1963, s 107–43 (s 109-110).
4Por. Philippa Foot, ‘The Problem of Abortion and the Doctrine of Double Effect’, w Virtues and vices : and other essays in moral philosophy, 1st red (Berkeley ;;Los Angeles: University of California Press, 1981), s 19-32 (s 24); Judith Jarvis Thomson, ‘The Trolley Problem’, w Deontology, red Stephen Darwall (Wiley-Blackwell, 2002), s 139-161 (s 139-140).
6Zob. William Ross, The right and the good, red Philip Stratton-Lake, Reprinted. (Oxford: Clarendon Press, 2007), s 35.
Komentarze
-
poniedziałek, 04 kwietnia 2011
Problemy utylitaryzmu
[quote name="Wacław Janikowski"]Np. w przykładzie z małżonką zdradzającą marynarza mowa jest o „pewności”, którą rzekomo posiada małżonka. Trudno jednak wyobrazić sobie podstawy do pewności, że marynarz nigdy nie dowie się o jej zdradach. Natomiast łatwo sobie wyobrazić rozmaite przyczyny ujawnienia zdrady. [/quote]Jest to jedna ze strategii utylitarystów aby się bronić: "realne fakty są bardziej skomplikowane i skutki nie są tak oczywiste, jak przewidują krytycy." Taka procedura obrony jest w niektórych sytuacjach uzasadniona, ale nie jest zawsze skuteczna. Np. załóżmy, że to mąż marynarz zdradza żonę w czasie swoich rejsów. Jeśli on jej nie powie, że ją zdradza, są nikłe szanse, że ona kiedykolwiek się dowie. Pewności nigdy nie mamy, ale utylitarysta musi brać pod uwagę prawdopodobieństwo.
Są prawdopodobne inne szkody. Chodzi o szkody psychiczne m.in. dwóch rodzajów: 1) gnębiące później ową niewierną żonę poczucie winy a) samo w sobie nieprzyjemne, a skutkujące być może nawet głęboką depresją, a b) możliwe, że prowadzące w końcu do wyznania mężowi swojego zawinienia, i w efekcie być może do rozpadu małżeństwa; lub przeciwnie, 2) sam fakt złamania wierności małżeńskiej w tym wypadku zwiększy psychiczną gotowość do łamania jej w kolejnych razach, ponieważ do rozwiązłości można się przyzwyczaić.
Tego typu obrona utylitaryzmu wydaje mi się dość przewrotna i zabawna. Zakłada ona bowiem, że utylitaryzm nie będzie miał niemoralnych zaleceń (nie powinien zalecać zdrady), gdyż miałoby to fatalne skutki, PONIEWAŻ LUDZIE NIE SĄ UTYLITARYSTAMI I BĘDĄ MIELI WYRZUTY SUMIENIA. Przecież jeśli utylitaryzm jest poprawny, to zdradzająca żona czyni słusznie i jej poczucie winy jest nieracjonalne i należy z nim walczyć. Obrona więc taka zakłada, że utylitaryzm nie będzie prowadził do niemoralnych skutków, gdyż gdybyśmy zalecali jakieś niemoralne działanie, minimalizowałoby to szczęście ludzi, PONIEWAŻ ONI CENIĄ SOBIE ABSOLUTNE, NIEUTYLITARNE NORMY. Obroną utylitaryzmu przed jego niemoralnymi skutkami jest to, że ludzie w niego nie wierzą. Jak pisał więc Nagel, "ważne aby nie stracić zaufania do naszych absolutystycznych intuicji, gdyż są one często jedyną barierą chroniącą nas przed otchłanią apologetów utylitaryzmu broniących mordowanie na wielką skalę"która z teorii etycznych nie łamie MWP? Ja wiem, a Ty jak sądzisz?
Sądzę, że jakaś umiarkowana teoria deontologiczno-intuicjonistyczna w stylu teorii W.D.Rossa. Może pryncypialny konsekwencjalizm reguł Hookera? Warunek MWP nie jest jednak jedyny, i teorie deontologiczne mają swoje kłopoty. -
piątek, 22 kwietnia 2011
Konsekwencjalizm
Zapłata za uczciwą pracę a bieda na świecie.Zarzut moim zdaniem chybiony gdyż:1. Utylitaryzm klasyczny - Bentham, J.S. Mill zaleca uszczęśliwianie ludzkości od osób najbliższych, znajdujących się w bezposrednim sąsiedztwie.2. Nie znamy skutków działań małej kwoty przekazanej na bliżej nie określoną liczbę głodujących (rachunek konsekwencji), a następnie:3. Konsekwencje naszego czynu dla dobra ludzkości będą takie, że nikt nie będzie chciał pracować i wszyscy umrzemy z głodu.4. Utylitaryzm chyba nie namawia do nie wypełniania obowiązku powstałego za obopólną zgodą i przynoszącego korzyść ludziom.
-
sobota, 23 kwietnia 2011
Szczęście a cierpienie
Zniedołężniały ojciec i szczęście ogółu.Ten dylemat moim zdaniem stawia utylitarystę przed wyborem,Życie ludzkie czy inne korzyści(finansowe, emocjonalne, towarzyskie). Oczywiście jeśli wybieramy korzyści stajemy się zwykłym bandytą.Problem polega na tym, że z jednej strony na wadze utylitarysty mamy życie a z drugiej inne korzyści. Czy można to porównać i wycenić? A gdyby się okazało, że ilość cierpienia ojca jest dużo większa niż cierpienie rodziny, a opieka nad ojcem zmniejsza znacznie jego cierpienie?Wybór utylitarysty byłby prosty - opiekować się ojcem.
-
niedziela, 24 kwietnia 2011
Jan i Małgorzata - różny utylitaryzm
1. Rozpatrzmy relacje w utylitaryzmie indywidualnym, egoistycznym hedonizmie.Małgorzata i kolega ze studiów mają przyrost szczęścia natomiast u Jana poziom szczęścia się nie zmienia. Zauważmy, że taka etyka jest moralnością wyizolowanych podmiotów. To znaczy, że gdyby istniało tylko tych troje ludzi i sprawa nigdy nie zostałaby ujawniona to konsekwencje dotyczyłyby jedynie psychiki jak pisze dr W. Janikowski.2. Jednak na poziomie (społecznego)utylitaryzmu czynów rachunek nie wygląda tak prosto. Małgorzata chcąca uszczęśliwić jak największą liczbę ludzi nie powinna poprzestać tylko na koledze ze studiów, ale rozszerzyć swą działalność. Czy wówczas jednak społeczeństwo odniesie z tego jakąś korzyść oprócz emocjonalnych doznań jednostek. Małgorzata musi zadać sobie pytanie o konsekwencje swego postępowania. Konsekwencje negatywne czynów powszechnie uważanych za niedopuszczalne, są prawie zawsze większe niż pozytywne rezultaty ich działań.3. Na gruncie utylitaryzmu reguł, dylemat w ogóle nie istnieje gdyż utylitaryzm domaga się publicznego respektowania zastanych reguł moralnych. zasad, i standardów, a więc także przysięgi i wynikającej z nich obowiązków.
-
sobota, 11 czerwca 2011
Wziąwszy razem
Wszystkie wymienione zastrzeżenia w powyższych trzech kolejnych wpisach są dość lapidarnie ujętymi, ale trafnymi argumentami, które moim zdaniem sumarycznie powinny być wzięte poważnie jako wystarczający kontrargument przeciw postawionemu zarzutowi o rzekomej niemoralności utylitaryzmu.
-
Najpierw zaloguj się a potem wyślij komentarz
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Aktywne grupy
Straszenie utylitaryzmem
Utylitaryzm czynu jako procedura decyzyjna, tj. to, co nazywam „utylitaryzmem subiektywnym”, jest niewiarygodny, zakłada bowiem wiedzę, której najczęściej nie posiadamy. Np. w przykładzie z małżonką zdradzającą marynarza mowa jest o „pewności”, którą rzekomo posiada małżonka. Trudno jednak wyobrazić sobie podstawy do pewności, że marynarz nigdy nie dowie się o jej zdradach. Natomiast łatwo sobie wyobrazić rozmaite przyczyny ujawnienia zdrady. Jak np. można przewidzieć, że kochanek nie zakocha się tak poważnie, iż sam ujawni marynarzowi, jakim jest rogaczem? Trzeba wziąć też pod uwagę pewność, iż nie dowie się o tym ktoś inny niż sam marynarz, komu taka wiedza również mogłaby zaszkodzić (poprzez zgorszenie, wzięcie złego przykładu, czy utratę zaufania wobec tej kobiety, nawet jeśli jest ona tylko sąsiadką). Drugi powód niewiarygodności subiektywnego utylitaryzmu czynów to pomijanie szkodliwego wpływu łamania reguł moralnych na psychikę osoby dokonującej takiego przekroczenia. Powiedzmy, że w danym wypadku rzeczywiście jest w 100 proc. gwarantowane, że marynarz, ani nikt inny nie dowie się o fakcie (chyba, że małżonka sama by kiedyś zechciała go ujawnić) – choć zaznaczam, że taka pewność nie jest realna. Są prawdopodobne inne szkody. Chodzi o szkody psychiczne m.in. dwóch rodzajów: 1) gnębiące później ową niewierną żonę poczucie winy a) samo w sobie nieprzyjemne, a skutkujące być może nawet głęboką depresją, a b) możliwe, że prowadzące w końcu do wyznania mężowi swojego zawinienia, i w efekcie być może do rozpadu małżeństwa; lub przeciwnie, 2) sam fakt złamania wierności małżeńskiej w tym wypadku zwiększy psychiczną gotowość do łamania jej w kolejnych razach, ponieważ do rozwiązłości można się przyzwyczaić. Wymieniłem zatem niektóre istotne, choć nie wszystkie, powody dla przyjęcia subiektywnego utylitaryzmu reguł: niepewność przewidywań; wzięcie pod uwagę skutków dla osób trzecich (jak zgorszenie etc.); różne szkody psychiczne dla samych sprawców. Ten ruch zabezpiecza utylitaryzm przed jego kilkoma z wymienionych rzekomymi niemoralnymi konsekwencjami.Pozostałe również można dość łatwo przedstawić jako nierzeczywiste straszaki. Ot, choćby argument, że powinienem rozdać swoje pieniądze ubogim, gdyż to przyniesie więcej jednostek szczęścia, a nie zostawić je swoim dzieciom. Jak odpowiedzieć na taki zarzut? Równie łatwo, choć inaczej. Tzn. jak? Chcę zostawić trochę zadań dla pozostałych czytelników.Natomiast do Krzysztofa miałbym pytanie: która z teorii etycznych nie łamie MWP? Ja wiem, a Ty jak sądzisz?