O wadze intencji w moralnej ocenie działań (krytyka konsekwencjalizmu)
- Przeczytano: 22085
- 3 komentarze
- Subskrybuj zmiany
- Drukuj
- Ulubione
W naszym życiu spotykamy sytuacje, w których nie jesteśmy moralnie odpowiedzialni za czyjąś śmierć, choć w pewnym sensie była ona wynikiem naszego działania. Z faktem tym związany jest kolejny zarzut przeciwko utylitaryzmowi. Polega on na próbie wykazania, że poprawne oceny moralne nie mogą bazować jedynie na rezultatach, ponieważ o ocenie działań decydują również intencje sprawcy.
Barbara Chyrowicz, wskazując na konsekwencje, które nie mogą stanowić kryterium oceny naszych czynów, odwołuje się do klasycznych rozróżnień deontologów na skutki przypadkowe, uboczne i pośrednie[1]. Skutki przypadkowe wynikają z losowych, nieprzewidywalnych zdarzeń. Jeśli zaproszę przyjaciela na spacer w góry, a tam podczas nieprzewidzianej burzy trafi go piorun, mój czyn wciąż pozostanie nienaganny. Przypadkowe skutki nie zmienią oceny naszych działań. Podobną wartość moralną mają skutki uboczne, które można przewidzieć, lecz nie stanowią one celu naszego działania. Mogę więc podać komuś jedyne lekarstwo ratujące w danej sytuacji życie, nawet jeśli będzie miało to niepożądany skutek uboczny. Moim celem jest bowiem jedynie niesienie pomocy. Nie jesteśmy również moralnie odpowiedzialni za skutki pośrednie, czyli takie, na które wpływ mają także decyzje innych osób. Jeśli jestem przedsiębiorcą, który w dobie kryzysu zmuszony jest do zwolnienia pracowników, nie mogę odpowiadać za samobójczą śmierć jednego z nich. Podobnie, jeśli odmówię szantażyście skrzywdzenia jednej osoby, a on w odwecie skrzywdzi dziesięć osób, nie będę za to odpowiedzialny.
Powyższe przykłady wskazują, że w ocenie ludzkich działań ważną rolę pełnią zamiary. Są one istotne dla wyznaczenia granic ocen moralnych. Odpowiedzialność za przewidywalne konsekwencje zależna jest między innymi od tego, czy były one przedmiotem zamiaru sprawcy. Jeśli nie zamierzał do nich doprowadzić, nie musi być za nie odpowiedzialny[2]. Moralność nie dotyczy bowiem zdarzeń i zachowań, lecz czynów świadomych i wolnych osób. Te zaś ze swej definicji są intencjonalne. Ocenie moralnej nie podlega więc niemowlę, osoba śpiąca czy pozbawiona kontroli nad swoją wolą, a także trzęsienie ziemi, huragan czy gradobicie. Aby oceniać działanie, musimy znać przyświecający mu zamiar sprawcy.
Zamiary danej osoby wydają się zmieniać moralną ocenę jej czynów bez względu na skutki. Przedsiębiorca, który zwolnił pracownika z powodu kryzysu i tym „przyczynił się” do jego samobójstwa, nie ponosi takiej samej moralnej odpowiedzialności, jak sprzedawca alkoholu, który celowo ulokował swój sklep w dzielnicy dotkniętej alkoholizmem. Fakt, że osoby te pośrednio przyczyniają się do złych skutków, nie wystarcza do identycznej oceny ich działań. Ocena ta jest także uzależniona od intencjonalnego zaangażowania w spowodowanie złego skutku[3]. Dobre zamiary mogą usprawiedliwiać również fatalne rezultaty. Jeśli ktoś podczas reanimacji spowodował śmierć osoby, której udzielał pomocy, nie ponosi tej samej odpowiedzialności, co morderca, którego jedynym zamiarem było zabicie ofiary.
Intuicyjną różnicę między zamierzeniem uczynienia czegoś złego a jedynie przewidywaniem złych skutków wyraża tzw. zasada podwójnego skutku. Wydaje się, że mamy moralne prawo bronić własnego życia, nawet jeśli przewidujemy – lecz nie zamierzamy – że nasza obrona może pozbawić napastnika życia. Jeśli więc ktoś próbuje nas udusić, a my pod ręką mamy nóż, możemy się nim bronić. Niedopuszczalne jest natomiast celowe uśmiercenie człowieka, zanim spowoduje on zagrożenie. Celowe czynienie zła jest moralnie złe, niekiedy natomiast można dopuścić do złych skutków, jeśli tylko nie są one zamierzone, a my działamy dla większego dobra.
Zogniskowanie etyki jedynie na skutkach jest błędne również z innych przyczyn. Deontologowie zauważają, że moralnej ocenie podlegać mogą nie tylko wykonane czyny, lecz również akty umysłowe – działania jedynie w sferze myśli lub woli podmiotu. Jesteśmy moralnie odpowiedzialni za nasze podjęte, aczkolwiek niezrealizowane decyzje. Możemy być oskarżeni nie tylko o faktyczną napaść na drugą osobę, lecz o usiłowanie zabójstwa. Taka klasyfikacja czynu dokonywana jest ze względu na zamiar niedoszłego sprawcy. Możemy również mieć moralnie złe intencje, a nawet posiadać niemoralne myśli. Konsekwencjaliści, którzy za istotne uznają jedynie skutki, stoją więc w sprzeczności z długą tradycją oraz moralnością potoczną.
Wpis bazuje na fragmencie książki Etyka normatywna. Między konsekwencjalizmem a deontologią. Prace badawcze nad książką finansowane były przez Narodowe Centrum Nauki w ramach programu OPUS z 2012 roku (wniosek o finansowanie projektu badawczego z zakresu badań podstawowych pt. „Nieutylitarystyczny konsekwencjalizm etyczny - analiza krytyczna” (DEC-2012/05/B/HS1/02781))
Komentarze
-
Najpierw zaloguj się a potem wyślij komentarz
Kategorie bloga
Słowa kluczowe
Aktywne grupy
Intencje
Moim zdaniem intencje są najważniejsze, ponieważ ten kto jest nieświadomy swojego działania, ale jego myślami kierują prawe intencje, nie powinien doświadczać poczucia winy. Natomiast, jeżeli ktoś ma większą wiedzę i świadomość powinien uświadamiać, a jeśli tego nie robi - wtedy z pewnością doświadczy nieprzyjemnych uczuć, które należy odpowiednio zinterpretować i dążyć do 'wyzdrowienia' z poczucia winy. Każdy jest zdolny do prawej oceny sytuacji, gdyż w naturze ludzkiej leży moralność, a jej granice są z natury znane, ale najczęściej niepotrzebnie poddawane w wątpliwość.