Podmiotowość zwierząt a personalizm chrześcijański
Przyznawanie wyjątkowej, przyrodzonej wartości życia każdemu człowiekowi, czyli osobnikowi gatunku Homo sapiens jest rzeczą znamienną dla przedstawicieli antropocentrycznej doktryny chrześcijańskiej w etyce.[1] Zwykle punktem centralnym argumentacji na rzecz unikalnego znaczenia godności ludzkiej jest odwołanie do takich cech warunkujących podmiotowość moralną, jak samoświadomość i wolność wyboru[2]. Świadczy to o kontynuacji argumentacji na rzecz uznania „osoby” jako jedynego podmiotu moralnego. Tą osobą, czy podmiotem moralnym, może być jedynie człowiek. Dlaczego?
Czy zwierzęta są osobami?
W samym USA w niewoli przebywa ok. 3000 wielkich małp człekokształtnych. Wiele z nich poddawanych jest badaniom biomedycznym, inne trzymane są w cyrkach, ZOO, lub prywatnych mieszkaniach. Prawa człowieka zostały stworzone, byśmy uniknęli dyskryminacji ze względu na płeć, pochodzenie, rasę. Czy możemy zatem utrzymać dyskryminację z uwagi na przynależność gatunkową? Jeśli zaś gatunek jest kryterium arbitralnym, to co jest jakością, jaka zapewnia prawa wszystkim ludziom, a jednocześnie odbiera je pewnej grupie zwierząt tak blisko z nami spokrewnionej?
Etyka a przemoc wobec zwierząt
Kolejny dzień pobytu w Misji Katolickiej w stolicy Mali – Bamako, w dzielnicy Badalabougu. A właściwie kolejna noc. Trudno mi było zasnąć, gdyż na sąsiedniej, cichej co dnia posesji, bardzo długo i głośno szczekały psy. Byłam zła, że nie mogę przez nie odpoczywać.
Status moralny zwierząt a dwa rodzaje potencjalności
Problem moralnego statusu zwierząt zajmuje dziś istotne miejsce we współczesnych debatach etycznych. Intensywność prowadzonych w tej sprawie dyskusji skupia się m.in. wokół kryterium, jakim jest zdolność do odczuwania bólu i/lub przyjemności. Celem artykułu jest uzupełnienia argumentacji P. Singera o pojęcie potencjalności, czego konsekwencją jest uznanie tezy, że nie tylko nie powinniśmy, bez wyraźnej konieczności, powodować cierpienia zwierząt, ale także nie powinniśmy ich zabijać.
Dlaczego wegetarianin nie jest zainteresowany minimalizacją cierpienia zwierząt
Krótka dyskusja z artykułem Krzysztofa Saji pt. Minimalizacja cierpienia zwierząt a wegetarianizm ma za zadanie przede wszystkim wykazać główne problemy wypływające z końcowych konkluzji sformułowanych przez Saję. Na początek proponuję analizę relacji miedzy welfaryzmem w etyce a kategorią życia moralnie dobrego. W następnej kolejności przechodzę do argumentu z braku kryterium dla stanów bycia szczęśliwym oraz odczuwania cierpienia. Twierdzi się, że dobre i złe samopoczucie, czy szczęście i cierpienie, są pewnego rodzaju stanami mentalnymi determinowanymi rozmaitymi czynnikami, włączając subiektywny osąd tego, jak czujemy się w danej sytuacji. W związku z tym, nie jest możliwe zdecydowanie jakie życie generalnie jest dobre i szczęśliwe, a jakie nie. W rezultacie wegetarianin nie jest wcale zainteresowany minimalizacją cierpienia zwierząt, a to stoi w opozycji do głównej tezy stawianej przez Saję. Postawa wegetariańska polega na powstrzymywaniu się od zadawania w ogóle jakiegokolwiek cierpienia zwierzętom oraz pozbawiania ich życia.
Konferencje