Trzy typy argumentów moralnych za wegetarianizmem
W celu uzasadnienia mocnej tezy, że mamy moralny obowiązek ograniczyć spożywania mięsa, należy podać ważkie racje moralne. Istnieją trzy główne powody, ze względu na które często uzasadnia się nieetyczność jedzenia mięsa. Można głosić, że nie należy być mięsożercą:
- z powodu cierpienia zwierząt podczas hodowli i ich zabijania;
- z powodu pogwałcenia ich prawa do życia;
- z powodu pogwałcenia ich interesów.
Powyższe trzy sposoby argumentacji są bardzo kontrowersyjne i doczekały się szerokiej debaty wśród etyków akademickich. Nie będę zajmował się próbą ich uzasadniania lub obalania. Załóżmy, że są one prawdziwe. To, co mnie interesuje to konsekwencje ich zaakceptowania dla namysłu nad spożywaniem ryb.
Cierpienie ryb jako istotny czynnik oceny
Pierwsza z moralnych racji za wegetarianizmem, za utylitarystą P.Singerem (jego poglądy szerzej omówiłem w pierwszym wpisie dotyczącym beefizmu) głosi, iż zło spożywania mięsa związane jest z cierpieniem zwierząt: ich hodowla, a zwłaszcza współczesna, nowoczesna produkcja przemysłowa, transport oraz ubój powodują znaczny ból i stres zwierząt. Zło zabijania nie jest związane więc z łamaniem ich prawa do życia, lecz z cierpieniem. Gdyby zwierzęta nie cierpiały podczas chowu i uboju, ich spożywanie nie byłoby moralnie naganne. Dla typowych utylitarystów bowiem wartość życia istoty sprowadza się do pozytywnego odczuwania przez nie swego życia oraz możliwości realizacji pragnień. Samo powodowanie śmierci, sama śmierć nie jest zła. To, co z perspektywy moralności ma znaczenie, to niska jakość życia.
Jeśli jesteśmy zwolennikami powyższej tezy, z przedstawionej tabeli zainteresować powinny nas przede wszystkim wiersze E (długość życia) oraz F (intensywność cierpienia). Gdy liczy się bowiem ilość cierpienia, które generuje hodowla i ubój, intensywność oraz czas trwania cierpień zwierząt wydają się najistotniejsze. Jeśli jesteśmy semiwegetarianami oraz intensywność cierpień świń i wołów byłaby podobna (co, jak wskazałem omawiając beefizm, jest fałszem), to powinniśmy spożywać wieprzowinę. Świnie są bowiem bardzo wydajnymi producentkami mięsa. Aby wyprodukować 100kg wieprzowiny poświęcić należy 6 miesięcy świńskiego życia, natomiast 100kg wołowiny wymaga 7,5 miesiąca z życia bydła. Proporcje te mogą ulec jednak zmianie, gdybyśmy rozważyli spożywanie wołowiny pochodzącej z bardziej wydajnych ras wołów. Nie zmieniłoby to jednak ogólnych proporcji, które wskazują na to, że jedzenie wołowiny lub wieprzowiny relatywnie powoduje najkrótszą ilość cierpień.
Gdy rozważamy cierpienie, spożywanie karpi jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Ryby te są bowiem bardzo mało wydajnymi producentkami mięsa: 100kg karpia to 222 lat rybiej wegetacji. W rezultacie, jeśli założymy że karp podczas hodowli cierpi tak jak wół czy świnia, hodowla karpi może powodować w sumie 358 razy dłuższe cierpienia niż hodowla bydła.
Ryby i ich prawo do życia
Drugą moralną racją przeciwko spożywaniu mięsa (a zatem zabijaniu zwierząt) jest obrona tezy, że zabijanie zwierząt gwałci ich prawa do życia. Nawet jeśli sposób hodowli oraz uśmiercania byłby maksymalnie bezbolesny lub wręcz gwarantujący wyższą jakość życia zwierząt hodowlanych niż zwierząt żyjących w naturze, nie wolno nam zabijać ich z błahych powodów. Niektóre zwierzęta (np. kręgowce) mają bowiem to samo prawo do życia co ludzie - jeśli nie wolno hodować i zjadać ludzi, z tych samych powodów nie wolno hodować i zabijać zwierząt. Prawo do życia zwierząt jest więc nadrzędne nad chęcią ich konsumpcji.
Jeśli wyszlibyśmy z powyższego założenia oraz przyjęli, że karpie mają taki sam status moralny co świnie, fakty, które powinny przyciągnąć naszą uwagę, zawarte są w wierszu D powyższej tabeli.
Jeśli uważamy, że moralnie złe jest zabijanie zwierząt, ważne jest ile z nich uśmiercilibyśmy, gdybyśmy mieli je zjadać. W ciągu dziesięciu lat spożywania mięsa śmierć poniosłoby więc bądź 1,7 wołów, bądź 7 świń, bądź 350 kurczaków, bądź 460 karpi.
Czy w interesie ryb jest bycie wołem?
Trzeci sposób moralnego uzasadniania wegeterianizmu zakłada, że zwierzęta posiadają wiele istotnych interesów, które, jeśli nie mielibyśmy być szowinistami gatunkowymi, powinniśmy traktować na równi z interesami ludzi. Interes człowieka aby zjeść kotleta ma mniejszą wagę niż pragnienie zwierzęcia, aby nie zostać zabitym lub aby nie cierpieć podczas hodowli.
Ten typ argumentacji nie sprzyja jednak bardziej konsumentom ryb. Namysł nad interesami zwierząt doprowadzi nas bowiem do konkluzji zbliżonych do tych, na które wskazywałem w poprzednich rozdziałach. Trudno jest jednak odgadnąć, czy np. zwolennik równego rozważania interesów powinien przejmować się długością cierpień czy też ilością zabitych zwierząt. Zależne jest to bowiem od sposobu rozumienia pojęcia interesu. Jest ono jednak bardzo niejednoznaczne i często bywa używane w kilku różnych znaczeniach. Nie wchodząc w głębszą analizę wymienić można np. takie sposoby jego użycia, w których interes jest:
- realizacją tego, do czego się “dąży” (np. kwiat do rozkwitu, płód do rozwoju, bakteria do rozmnożenia się, geny do replikacji);
- zaspokojeniem pragnień (np. aby nie cierpieć, aby doznawać przyjemności);
- spełnieniem preferencji (aby przeżyć, aby zostać mędrcem, aby zostać wegetarianinem, aby jeść kanapki McDonalds);
- spełnieniem racjonalnych preferencji (np. preferencji, które miałbym, gdybym był “trzeźwo myślący”, nieotumaniony żądzami, patrzyłbym z dystansu i wiedział co czeka mnie w przyszłości);
- posiadaniem obiektywnych własności (dobrobytu), które są wartością dla danego osobnika, leżą w jego interesie nawet wbrew jego najlepszej wiedzy czy woli (np. mogę mieć interes w tym aby nie zostać zabitym, aby nie utracić godności, aby miłować nieprzyjaciół i Boga jak siebie samego nawet wbrew swoim racjonalnym pragnieniom).
Założenie idei równego rozważania interesów w stosunku do zwierząt powoduje dodatkowe kłopoty. Porównywanie interesów zwierząt jest jeszcze trudniejsze niż porównywanie ich cierpień czy praw. Analogicznie do słynnego pytania J.S.Milla “Czy lepiej być zadowoloną świnią czy niezadowolonym Sokratesem?” można zadać pytanie, czy lepiej być niezadowoloną krową czy zadowoloną rybą? Czy więcej silniejszych (bardziej wartościowych?) interesów posiada 270 karpi czy jedna krowa? Czy w równym stopniu posiadają one interes aby żyć i interes aby nie cierpieć, czy zależy to od ich zdolności kognitywno-emocjonalnych? Czy na ilość ich interesów wpływa długość trwania ich życia, czy nie jest od niego zależna? Czy aby posiadać interes, należy być go świadomym, czy wystarczy, że się do niego “dąży”?
Jeśli chcielibyśmy twierdzić, jak mogą sądzić zjadacze ryb, że zaspokojenie interesów woła jest bardziej istotne niż zaspokojenie interesów 260 karpi, należałoby podać choćby szkic odpowiedzi na powyższe pytania, szkic, który nie redukowałby interesów jedynie do cierpienia. Rozwiązaniem powyższych kłopotów mogłoby być bowiem zredukowanie namysłu nad interesem zwierząt jedynie do ich przyjemności lub bólu, wtedy jednak stanowisko trzecie sprowadza się do powyżej przedstawionych rozważań nad cierpieniem.